8. Wolność.

289 58 209
                                    



Nigdy nie byłam dobra w sentymentalne gówno ani nic z tych rzeczy, zwłaszcza, jeśli chodziło o związki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nigdy nie byłam dobra w sentymentalne gówno ani nic z tych rzeczy, zwłaszcza, jeśli chodziło o związki. Jako nastolatka miałam sporo chłopaków. Potem był Sam, dalej kilku kolejnych frajerów i w końcu mój obecny narzeczony, pewien tego, że za parę godzin wyląduję w Seattle. Z żadnym z nich nie chodziłam na prawdziwe randki, zamiast tego robiąc niezgodne z prawem wyskoki albo spędzając czas w łóżku, czy też w innych miejscach. Nie spowiadaliśmy się sobie nawzajem. Do tej pory właściwie nie miałam żadnych zobowiązań, z których faktycznie sama z siebie chciałam się wywiązywać.

Dążę do tego, że zawsze dziwnie gadało mi się o uczuciach i ludziach oraz ich problemach. Spośród paru miliardów ludzkich serc, dla mnie najgłośniej biło tylko jedno, które myślałam, że umarło piętnaście lat temu. Chyba jedynie on, wtedy dwudziestosiedmioletni, potrafił zachęcić mnie do przyznania się do tego, co czułam. Ta, jako dwudziestoletnia gówniara wyznałam Samuelowi Drake'owi miłość, a on wyznał ją mi. Kurtyna. Szczęśliwe zakończenie.

Kurwa, jasne.

Rok później wszystko poszło się jebać. Drake „zginął", przed tym moi rodzice, a ja weszłam w nałogi i wskakiwałam do łóżka byle komu. O dziwo Rafe z początku się opierał, odrzucał mnie, tłumacząc mi w kłótniach, że odreagowywałam, a on nie chciał być częścią mojej żałoby. Przynajmniej nie taką częścią. Zamiast zostania kochankami się zakolegowaliśmy.

Z dołka wyciągnął mnie przede wszystkim Nate, który nie raz zabierał mnie ze sobą w dalekie podróże w poszukiwaniu skarbów, choć i tak w większości przypadków na koniec pozostawaliśmy z niczym. Nie byłam obecna przy jego legendarnych walkach z potworami, czy chuj wie czym. Jakoś tak się składało, że byłam zmuszona wycofywać się z gry i zasiadać do kieliszka z Sullivanem, życząc Nate'owi szczęścia, czego tak na dobrą sprawę wcale nie potrzebował.

Wzięło mnie na wspominki. Ale zmierzam do tego, jak nieopisanym uczuciem było przebywać w jednym pomieszczeniu z żywym Samem. Piętnaście lat go nie widziałam, piętnaście lat spędziłam w przekonaniu, że nie żyje. Zmieniłam się, jednak pewne rzeczy pozostały takie same.

Po wyrzuceniu papierosa dalej przed nim stałam, słysząc dźwięki prysznica. Ciekawe, czy Nate zdawał sobie sprawę z tego, że zostałam.

— Musze się spakować, jeśli mamy pojechać i znaleźć ten skarb — westchnął Sam bez przekonania, podpierając dłonie o swoje biodra. Kiwnęłam tylko głową, ale nie ruszyłam się z miejsca. — Planujesz jeszcze zostać, czy wrócisz do swojego ukochanego mordercy? — zapytał cicho z nutą drwiny.

Przechyliłam głowę w bok, nie odpowiadając od razu. Miałam nadzieję, że w moich oczach nie było widać zbyt wiele. Zdecydowanie miałam w głowie rzeczy, których nie powinno tam być.

— Zostanę, jeśli grzecznie poprosisz.

Uśmiechnęłam się słodko, gdy posłał mi to swoje spojrzenie. Nie zwykł prosić ani przepraszać.

GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz