***

Kiedy jechali przez las, drzewa tworzyły jeden ciemny ciąg. Gdyby Jimin przypatrzył im się dokładniej, może zauważyłby między nimi jakąś postać. Droga wiła się w ciemności i w promieniach późno popołudniowego słońca błyszczała wilgotnym asfaltem.
Jimin oparł się o tył kabiny samochodu, kryjąc się przed pędem zimnego powietrza i owadami, na które wpadali z dużą szybkością. Podciągnął nogi do siebie i objął je ramionami, uśmiechając się lekko. Obok niego Namjoon usiłował odpalić papierosa, ale gaz w zapalniczce skończył się jeszcze zanim wyjechali z domu. Starszy chłopak zaklął pod nosem i z niezadowoleniem wyciągnął z kieszeni koszuli lizaka. Jimin chciał mu powiedzieć, że mają jeszcze przecież piwo, ale zrezygnował. Obaj o tym przecież wiedzieli.
Z Namjoonem najprzyjemniej było milczeć. Milczenie nie wymagało meandrowania pomiędzy tematami, słowami, na które trzeba było uważać, bo niosły w sobie ryzyko niedomówień i zawsze pozostawiały możliwość nadinterpretacji a Namjoon stanowczo za dużo nad nimi myślał.
Cisza była przyjemna i niezobowiązująca.
Namjoon nadal agresywnie odwijał lizaka z papierka, a Jimin zwalczył instynkt, który podpowiadał mu, że powinien pomóc. Każdy musi się nauczyć zwyciężać w swoich bitwach.
Przelotnie spojrzał na Jungkooka. Nastolatek co jakiś czas patrzył w zakurzone okno łączące kabinę furgonetki z przyczepą, wzdychając głośno. Czasem zaciskał ze złością pięści, kiedy według jego standardów głowa Yoongiego była za blisko tej Hoseoka. Udawał, że go to wcale nie obchodzi, ale kiedy tylko zauważył, że Jimin mu się przygląda, odwracał wzrok.
Jimin chciałby powiedzieć młodszemu bratu, że doskonale wie, jak to jest. Jednak i tak by nie uwierzył. Za jakiś czas dojdzie do tego, że nawet gdyby Yoongi nie spotkał Hoseoka, to i tak nigdy by między nimi do niczego nie doszło. A potem zrozumie, że tak naprawdę i tak by tego nie chciał, bo pierwsza miłość nigdy nie jest miłością.
- Jimin? - chłopak odwrócił głowę. - Mogę tak? - Namjoon nieśmiało objął go ramieniem.
- Możesz - z ramieniem Namjoona pod głową było zdecydowanie wygodniej.
- Myślałem o... no wiesz - starszy chłopak pochylił się konspiracyjnie, zerkając co chwila na Taehyunga, który w ogóle nie zwracał na nich uwagi. - Wrócę na studia do Seulu - powiedział w końcu. - Zaliczę ten egzamin.
Jimin pokiwał głową. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
- Cieszę się - powiedział szczerze. Nie miał też wątpliwości, co do tego, co tak naprawdę motywowało Namjoona do powrotu do stolicy. I bardzo mu się to podobało.
Odchylił się lekko i zamknął na chwilę oczy, jednak nie potrafił do końca się zrelaksować. Rękopis matki, ten, który Jin znalazł w jej pokoju. Ten, którego wcześniej tam nie było, był teraz wsadzony za pasek spodni Jimina i za każdym razem, kiedy chłopak chciał wygodnie się oprzeć, czuł, jak zwinięte kartki ocierają się o jego skórę.
To nie mogło być bolesne, ale miał wrażenie, że rękopis za każdym razem rozdrapuje jakąś starą ranę, której nigdy nie miał. A może taką, o której zdecydował się na zawsze zapomnieć.
W końcu odważył się go wyjąć. Położył kartki na kolanach, mocno przyciskają je dłonią. Były tak delikatne i nietrwałe, że mogłyby się rozpaść w każdej chwili. Jimin trochę na to liczył. Chciał, by zamieniły się w proch, kiedy tylko weźmie je do ręki.
Droga za nimi wyglądała jak wąż ukryty między drzewami.
Taehyung poruszył się niespokojnie, poznając stary, pożółkły papier. Tak naprawdę nie mieli okazji porozmawiać o swoim odkryciu. O ile było o czym rozmawiać. Po raz kolejny milczenie okazało się łatwiejsze.
Taehyung już chciał przesunąć się bliżej, ale Jimin dał mu znak głową, żeby tego nie robił. Te kartki to tylko papier. Żółty, ciasno zapisany nerwowym pismem matki, papier, który nie może ich przecież skrzywdzić, bez względu na to, jakie tajemnice skrywa.
Rozprostował pozaginane kartki. Napis “Ostatni Rozdział" przykuwał wzrok czernią swoich liter tak mocno, że nie dało się od niego oderwać wzroku. Jimin objął plik palcami, był boleśnie cienki, ale numery stron i pozostawiony bez żadnego komentarza "Koniec." na ostatniej z nich, nie pozostawiały złudzeń. Był kompletny. Nic więcej nie miało powstać.
Wszystko, co dla Jimina powinno być najważniejsze, znajdowało się na tych kilku, może kilkunastu stronach.
Spojrzał na rękopis raz jeszcze i wyrzucił kartki do góry. Patrzył, jak przez chwilę szybują, robiąc w powietrzu fikołki, by po chwili spaść na ziemię i wtopić się w wilgotny asfalt albo zniknąć gdzieś w kępach wysokiej trawy.
Samochód zwolnił, skręcił znowu na drogę prowadzącą w górę i Jimin mógł udawać, że nigdy ich nie było.
Teraz dopiero odetchnął głęboko, opierając się wygodnie o ramię Namjoona.
- Co wywaliłeś? - zapytał chłopak, zaciągając się papierosem, którego najwidoczniej udało mu się w końcu odpalić.
- Nic ważnego - odparł Jimin. - Jakieś... papiery, to już nieważne - dodał, zaciągając się papierosem starszego chłopaka.
- Czyli wszystko ok? - upewnił się Namjoon.
- Tak. Teraz już wszystko ok - potwierdził Jimin. - Jestem szczęśliwy - powiedział tak cicho, że nikt inny nie mógł go usłyszeć.
Bez względu na to, co znajdzie się za zakrętem, nawet gdyby ten pierwszy miał się okazać ostatnim, był na to gotowy.

27.07.2020

A/n: dziękuję tradycyjnie wszystkim, którzy komentowali, gwiazdkowali i czytali. Wiem, że prawdopodobnie wiele osób poczuje niedosyt i będzie uważało, że historia nie ma zamknięcia.
Wierzcie lub nie, ale właśnie tak miał on wyglądać początku do końca c:
To taki trochę niefikowy ff i po prostu chciałam coś takiego napisać, chociaż rodził się w bólach.

✔homecoming | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now