Rozdział 1

4.6K 191 30
                                    

pov Chris

Leżałem w szpitalu bardzo długo, bo aż pięć miesięcy. Na początku jak tu trafiłem, byłem przerażony, nie wiedziałem, co się działo wokół mnie i jak mam się zachowywać. Byłem też smutny, tak okropnie smutny, że myślałem, czy nie byłoby lepiej, gdybym oszczędził sobie i im dłuższego cierpienia. Całymi dniami płakałem, spałem albo siedziałem cicho, przypatrując się płynowi skapującemu powolnie z kroplówki. Nie chciałem jeść, nie dlatego że się głodziłem, ja po prostu nie czułem głodu... ani niczego innego. W moim sercu, jak i umyśle była wielka pustka.

Za szpitalnym oknem dało się już dostrzec pierwsze oznaki wiosny. Skupiałem swój wzrok na latającej przy oknie pszczole. Biedaczka dostała się do pomieszczenia jakiś czas temu, ale pielęgniarka, która przyniosła mi śniadanie, zamknęła okno, więżąc robaczka. Pszczoły mają żądła, w których pewnie jest jakaś trucizna. Ciekawe ile takich pszczół musiałoby mnie użądlić, żebym zmarł?

Kiedy mój wzrok padł na młode listki wyrastające z gałązek wiśni, poczułem najwspanialszy zapach, jaki istniał na Ziemi. Nagle moja pustka wypełniła się po brzegi tą cudowną wonią i wtedy usłyszałem w mojej głowie głos, którego myślałem, że już nigdy więcej nie usłyszę:

Nasza Alfa! Chodźmy do naszej Alfy!

Byłem wstrząśnięty. Powoli usiadłam na moim szpitalnym łóżku i odwróciłem głowę w kierunku wielkich szyb oddzielających pokój od korytarza. Jednak nic nie zobaczyłem. Korytarz był już pusty, tak jak zazwyczaj. Z początku intensywny zapach ciepłego mleka z miodem i nutą cynamonu, który sprawiał, że czułem się bezpiecznie, teraz znikał. Po chwili już w ogóle go nie czułem. Moja wewnętrzna Omega posmutniała, a ja nadal wstrząśnięty wydarzeniem sprzed chwili siedziałem na łóżku, wpatrując się w biel pustego korytarza.

Tak też zastał mnie Théo - mój starszy brat. Siedział ze mną cały czas odkąd tu trafiłem. Trochę mi go szkoda. Nie powinien poświęcać tyle czasu Omedze, nawet jeśli jesteśmy rodzeństwem. Wiem, że ma pracę polegającą na tłumaczeniu artykułów i książek na inne języki. Jednak myślę, że wykonywanie jej w szpitalu, gdy co jakiś czas przerywa ci krzyk lub płacz, musi być męczące.

Théo wszedł przez szklane drzwi do środka pokoju i pomachał do mnie.

- Cześć. Jak się czujesz, Chris? - podszedł do metalowego krzesła obitego szarym materiałem stojącego po mojej prawej stronie i usiadł na nim. Zawsze tam siadał, żebym miał go na widoku - Widzę, że znów nic nie zjadłeś - pochylił się i położył swoją rękę na mojej głowie - Musisz jeść. Jeśli nie będziesz jadł, to twoje dzieci też nie zjedzą. Wyglądasz bardzo wątle. Jeżeli tak dalej pójdzie, to może stać się coś złego - pogładził mnie delikatnie po plecach - Chris, martwię się. Bardzo. Cornelia też. Może jednak coś zjesz? Pomogę ci.

- Zjem - powiedziałem cicho. Moje gardło było zdarte od wcześniejszego płaczu, więc wypowiedzenie tych słów było dla mnie naprawdę nieprzyjemne. Miałem nadzieję, że mnie usłyszał.

- Na-naprawdę? - jego głos był zdziwiony, czyli usłyszał - Dobrze. Musisz jeść powoli. To lekki posiłek, ale długo nie jadłeś i nie chcę, żeby ci zaszkodził.

Brat odwrócił się do metalowego stolika i wziął w ręce stojącą na nim białą miskę. Nabrał trochę kremowej mazi na łyżkę i przystawił mi do ust. Otworzyłem je i zjadłem papkę. Nie byłem w stanie określić, co to było, ale było dość słodkie. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, z tego jak głodny w rzeczywistości byłem. Kiedy zjadłem połowę miski Théo ją odstawił, na co zareagowałem lekkim zdziwieniem. Przecież chciał, żebym jadł, z resztą ja też chciałem.

Zapach miłościWhere stories live. Discover now