Rozdział 21

1.7K 101 15
                                    

pov Chris

Cisza, jaka zapanowała po wyjściu Yuu z sali, przyprawiała o gęsią skórkę. Na kilka długich sekund wszyscy się zatrzymali, a powietrze jakby utknęło nam w płucach. Po chwili z pomieszczenia obok dało się usłyszeć krzyk przepełniony bólem i cierpieniem. Szybko połączyłem ze sobą fakty. Patrzyłem na mojego Alfę z przerażeniem, on jednak nie patrzył na mnie. Pan Hokuto, który stał tuż za nim, podał mu wcześniej białą chustkę, którą on teraz w skupieniu wycierał swoje zakrwawione dłonie. Ponownie usłyszałem krzyk, tym razem trochę bliżej. Wzdrygnąłem się. Odwróciłem wzrok w stronę pań Bei. To była matka Oshino. Kobieta zamarła w bezruchu, wciąż miała otwarte usta, lecz nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Po chwili jej oczy zalały się łzami, ona też cierpiała. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale wielka gula utknęła mi w gardle, uniemożliwiając to.

- Spokojnie, mój niedoszły teść żyje - powiedział chłodnym głosem - Ma tylko wybity bark... chociaż... właściwie miał, wasz sługa właśnie go nastawił - powolnym krokiem podszedł do pani Bei i wziął wystraszoną kobietę za rękę - Proszę się nie martwić, on jest tylko trochę poobijany. Wyliże się z tego w tydzień, może trochę ponad. Na przyszłość może Pani przekazać mężowi, żeby był bardziej skory do rozmowy, kiedy sytuacja tego wymaga - puścił dłoń kobiety i odwrócił się w moją stronę - Przejdziemy się? - zapytał.

Nic nie odpowiadając, po prostu wstałem z krzesła, Yuu chciał spleść nasze dłonie, ale nie pozwoliłem mu. Targało mną teraz tyle emocji. Złość. Smutek. Rozgoryczenie. Chciało mi się płakać, jednak moje gardło wciąż nie chciało przepuścić żadnego dźwięku. Oshino i jej matka były dla mnie takie miłe, nie miałem zamiaru przysparzać im kłopotów ani żadnych zmartwień. A teraz... obie musiały być zrozpaczone. Mój Alfa pobił dotkliwie tego starszego, bezbronnego mężczyznę. Jak on mógł! Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że nie lubiłem przemocy, a on mówił, że rozumie. Właśnie widziałem jego popis siły. Obiecywał, że mnie nie skrzywdzi, ale jak miałbym mu wierzyć po tym, jak byłem świadkiem takich wydarzeń. Czy powinienem się bać, że potraktuje mnie tak samo jak tego mężczyznę? Wcześniej nie mogłem dopuścić do siebie takiej myśli, lecz teraz wydawała mi się o wiele bliższa. Przełknąłem ślinę. Musiałem się uspokoić. To nadal był mój kochany Alfa, z którym łączyła mnie więź, nawet jeśli byłem zły i zawiedziony.

- Kwiatuszku, czy jesteś na mnie wściekły? - zapytał, po czym nacisnął przycisk przywołujący windę, przy której stanęliśmy.

- Hmm... - zastanawiałem się chwilę, co powinienem odpowiedzieć - Nie wściekły. Nie potrafiłbym - dotknąłem jego policzka i delikatnie pogładziłem - Raczej zdenerwowany, zawiedziony. Troszeczkę - nie będę go okłamywał. Chcę, żeby nasza relacja była jasna.

- Powinienem przeprosić? - zapytał. Drzwi windy się otworzyły, a my weszliśmy do środka.

- A czujesz się winny? - odpowiedziałem pytaniem na to jego.

- Ja musiałem to zrobić - złapał mnie za ramię - Zrozum, nie było innego wyjścia - uniósł głos - Próbowałem z nim rozmawiać, ale on cały czas zaprzeczał! Ja MUSIAŁEM to wiedzieć! - widziałem tę desperację wymalowaną na jego twarzy. Kiedy Yuu spostrzegł, że jego dłoń nadal zaciskała się na moim ramieniu, puścił mnie - Przepraszam. Czy to bolało? - zdołałem jedynie otworzyć usta, zanim dokończył - Oczywiście, że bolało. Przepraszam, powinienem bardziej uważać.

- To nic takiego - wzruszyłem ramionami - I naprawdę nie bolało - zapewniłem - Gdzie idziemy? - zapytałem, gdy winda się zatrzymała.

- Pomyślałem, że skoro nie ma tu nikogo, a długo się nie widzieliśmy, to może byśmy spędzili trochę czasu razem... bliżej... - drzwi windy otworzyły się. Ruchem dłoni Yuu pokazał mi, żebym wyszedł - Ale zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał - Alfa wyszedł za mną i zaczął prowadzić nas w nieznanym mi jeszcze kierunku. Korytarz, którym szliśmy był cały biały, a po obu jego stronach znajdowały się rzędy przezroczystych drzwi.

Zapach miłościWhere stories live. Discover now