Rozdział 8

2.2K 127 16
                                    

pov Chris

Obudził mnie zapach smażonego mięsa. Uśmiechnąłem się na myśl o zjedzeniu jakiegoś prawdziwego obiadu, a nie szpitalnej papki. Nie była zła, bo smakowała bardzo słodko, a pielęgniarka mówiła, że jest zdrowa, ale już mi się przejadła. Otwierałem leniwie oczy, gdy zdałem sobie sprawę, w jakich okolicznościach zasnąłem. Zarumieniłem się lekko. Szkoda tylko, że musiałem zasnąć, gdyby nie to może jeszcze byśmy porozmawiali. Odkąd byłem w ciąży, miałem dziwny nawyk zasypiania na zawołanie, niestety nie moje. Miałem tylko nadzieję, że później minie mi ta przypadłość.

Leżałem na skórzanym fotelu, więc prawdopodobnie to mój Alfa mnie przeniósł. Jak miło. Niezgrabnie podniosłem się do siadu, a później powoli wstałem, uważając na każdy ruch. Wbrew pozorom brzuch, mimo bycia częścią mnie już mi ciążył, a miał być jeszcze większy. Przynajmniej wiedziałem, że moje dzieci wyrosną na duże i silne, uśmiechnąłem się. Spojrzałem w kierunku kuchni, z której docierał nie tylko zapach, ale również charakterystyczne skwierczenie. Doznałem szoku. Mój Alfa stał w mojej kuchni i gotował. Ile ja spałem? Nie ważne. Byłem już troszkę głody, więc miałem nadzieję, że pozwoli mi zjeść, to co robił.

Kiedy mieszkaliśmy z tatą, mimo że to ja zawsze gotowałem, tata pozwalał mi jeść tylko chleb, czasem, jak byłem grzeczny, mogłem też zjeść resztki po posiłku. Zawsze mnie to denerwowało, bo nie po to stałem pół dnia, gotując obiad, żeby później usiąść na zimnej podłodze i jeść zwykłe pieczywo, kiedy oni siedzieli przy stole i rozkoszowali się ciepłym posiłkiem. Pamiętam, jak pewnego razu Théo chcąc sprzeciwić się rozkazom ojca, posadził mnie na swoim miejscu przy stole. Tata był wtedy bardzo zły. Wiele razy uderzył Théo i mieliśmy z bratem głodówkę przez cztery dni. Całe szczęście drugiego dnia przyjechał do nas wspólnik taty, więc mogliśmy normalnie zjeść. Później Théo już nie próbował w ten sposób sprzeciwić się rozkazom taty.

Podszedłem do brata i objąłem go od tyłu, wtulając się w jego plecy.

- Och - powiedział zaskoczony - Wyspany, księżniczko? - zapytał, odchylając głowę w moją stronę.

- Mmm - mruknąłem - Co tak ładnie pachnie?

- Ja - odparł Alfa i wyszczerzył się do mnie.

- Miałem na myśli jedzenie... - zawstydziłem się, bo Alfa naprawdę pachniał cudownie.

- Żartuję, żartuję - powiedział rozbawiony - Uroczy jesteś, gdy się rumienisz - szybko zakryłem rękami twarz, na co obaj mężczyźni prychnęli rozbawieni - Robię kare raisu, to jest taki jakby gulasz z ryżem.

- Théo... Nie rozumiem, co to znaczy 'gulasz'... - powiedziałem cicho po francusku, głupio mi się zrobiło.

- 'Gulasz' to jest troszkę zmienione coq au vin (czyt.: Kok o wa) - wytłumaczył mi brat.

- Aaa - zdarzyło mi się parę razy robić to danie, więc je znam - Gdzie jest różnica? - zaciekawiłem się.

- Księżniczko, dobrze znasz moje umiejętności kulinarne, nie zadawaj mi tak trudnych pytań. Zjesz i sam poczujesz - pogłaskał mnie po głowie. Zaciekawiło mnie to całe kare raisu.

- Gotowi na jedzenie? - zapytał Alfa, na co mój żołądek dał o sobie znać głośnym burczeniem - To chyba znaczy tak - uśmiechnął się - Chris, ta porcja jest dla ciebie.

Postawił talerz na wyspie, a ja usiadłem na wyznaczonym mi miejscu. Na środku białego talerza znajdował się ulepiony z ryżu kształt kotka, a wokół niego parował brązowy sos z kawałkami mięsa i... czegoś jeszcze. Wyglądało to niesamowicie. Gdyby ktoś powiedział mi parę lat temu, że niedługo będę siedział przy stole i jadł, tak piękny i ciepły posiłek, nie uwierzyłbym. Złapałem za leżącą tuż obok łyżkę i nabrałem na nią trochę ryżu z sosem oraz jakimś warzywem. Zjadłem. Jakie to było pyszne!

Zapach miłościWhere stories live. Discover now