Rozdział 11

1.8K 119 17
                                    

pov Chris

Byłem zły, bardzo zły. Jak on mógł mi to zrobić? Nie myślałem, że będzie taki jak ojciec. No może przesadzałem, bo nie było, co ich do siebie porównywać. Rozumiem, że Théo się o mnie martwił, ale żeby zamykać mnie w domu? Nie powinienem narzekać, ale to siła wyższa. Moja Omega nie czuła już w ogóle zapach naszego Alfy, bo Théo zabrał mi bluzę, co spowodowało u mnie te głupie uczucie tęsknoty. Nic mi nie pomagało. Starałem się myśleć, jak najwięcej o dzieciach, żeby nie zaprzątać sobie głowy myśleniem o Alfie, ale nie mogłem. Chciałem też pójść do dziadka, żeby opowiedział mi więcej o więzi przeznaczenia, jednak ktoś zamknął mnie w domu i nie pozwalał wychodzić.

Chodźmy do naszego Alfy. Chodźmy.

Podniosłem się z łóżka, na którym do tej pory leżałem i poszedłem w kierunku schodów. Trzymając się oburącz barierki, powoli zszedłem na dół i przytuliłem się do pracującego przy wyspie Théodore'a.

Nie tam, chodźmy do Alfy! Do naszego Alfy!

- Théééooo - zajęczałem mu nad uchem - pozwól mi iść do mojego Alfy. Już mnie głowa boli od tego głosu.

- Nie, on jest niebezpieczny - powiedział twardo.

Nie niebezpieczny. Kochany. Chodźmy do niego!

- Nie prawda! - zaprotestowałem - Oboje wtedy straciliśmy kontrolę!

- Ale to on był dłużej w transie. Skoro nie potrafi się kontrolować przy swoim Omedze, to jest niebezpieczny. Zresztą - Théo chwycił mnie za lewą rękę i pociągnął bliżej, co spowodowało u mnie lekki grymas bólu - spójrz sam - podwinął mi rękaw bluzki - to jest dowód - wskazał na wielkiego siniaka na moim przedramieniu.

- To był wypadek! Nic mi się poza tym nie stało! - siniaka wprawdzie miałem, ale cała reszta była nietknięta.

Zostawmy go już. Chodźmy do Alfy.

- Nie przekonasz mnie. Dawno nie spotykałeś się z innymi Alfami, więc zauroczyłeś się w pierwszym spotkanym, tyle w temacie - jejku, czemu on musi być Betą?

Nasz Alfa jest tylko nasz. Chodźmy do niego.

- Théo, to tak nie działa... My jesteśmy przeznaczeni, tego nie da się pomylić z zauroczeniem.

- Powiedziałem: nie.

- To przynajmniej zamknij w jakiś sposób moją wewnętrzną Omegę, bo już nie wytrzymuję. Cały czas tylko "Chodźmy do Alfy" - powiedziałem zrozpaczony.

- Już i tak bierzesz dużo leków, więc każdy kolejny trzeba skonsultować z twoim lekarzem - co za różnica, jedna tabletka więcej nic mi nie zrobi - Prześpij się, może ci przejdzie.

Nie możemy spać, musimy iść do naszego Alfy!

- Ach - westchnąłem zrezygnowany - Czy mogę, chociaż coś zrobić? Ugotować, posprzątać dom, ogród? Cokolwiek...

- Nie możesz się przemęczać. Mogę włączyć ci telewizje - czyli równie dobrze mogłem zostać w szpitalu.

- A mogę, chociaż pójść do Pana Kyounosuke? - zapytałem, mając nadzieję, że przynajmniej na to się zgodzi.

Pójdziemy do Alfy. Chodźmy do Alfy.

- Nie. On dziś do ciebie przyjdzie. O piętnastej muszę na chwilę wyjść i nie będzie mnie przez dwie, trzy godziny. Poprosiłem, go by cię przypilnował.

- Théo nie jestem już dzieckiem. Nie trzeba mnie bez przerwy pilnować - chciałbym pod jego nieobecność pójść na mały spacer.

Do Alfy!

Zapach miłościМесто, где живут истории. Откройте их для себя