Rozdział 5

2.5K 150 11
                                    

pov Yuu

Był piękny, wiosenny, nieco mroźny poniedziałkowy poranek. Obudziłem się dziś o wschodzie słońca. Będąc dokładniejszym, zostałem obudzony przez erekcję w moich spodniach. Jej powód był prosty, a mianowicie był nim mój Christopher. Od piątku, kiedy to analizowałem zdobyte informacje o nim, nie było nocy, żeby mi się nie śnił. Oczywiście skutkiem tego wszystkiego była również zbyt duża ilość moich feromonów, a to nie było nic dobrego.

Świątynia, którą zarządzała nasza rodzina, była poświęcona bóstwu Yasuimana (安生愛), które opiekowało się Omegami. Było to lokalne bóstwo, zazwyczaj Omegi modliły się do bogini Kichijouten (吉祥天). W naszej świątyni panowała reguła, że jedynie Omegi oraz członkowie naszej rodziny mogli przebywać na jej terenie. Miejsce to miało być spokojnym zaciszem, w którym każda Omega będzie czuła się bezpiecznie i będzie mogła bez obaw przejść swoją ruję. Jako że byłem równocześnie Alfą i członkiem rodziny Yasuyama (安山), obowiązywały mnie pewne zasada, w tym taka, że mam powstrzymywać swoje instynkty i feromony. A teraz, kiedy miałem taki cudny sen, wszędzie było pełno mojego zapachu zachęcającego Omegi do stosunku. Jeżeli nie chciałem łamać zasad jeszcze bardziej i narażać się tym samym dziadzi, musiałem się go jak najszybciej pozbyć.

Zdążyłem już przewietrzyć większość pomieszczeń, umyć się, a teraz jeszcze robiłem szybkie pranie pościeli i piżamy. To już trzeci dzień z rzędu, kiedy to robię z tą różnicą, że dziś najprawdopodobniej spóźnię się na lekcje. Znów.

- Upojna noc, co? - usłyszałem za sobą głos pewnego zgreda, którego starałem się unikać od trzech dni - Jak ją brałeś? Od przodu? Od tyłu? A może to ona była na górze?

- Od przodu, cztery razy. I co zazdrości dziadziuś wigoru? - odpowiedziałem, wyciskając wodę z koszulki.

- Może trochę, starość nie radość. Ale ja przynajmniej nie muszę polegać na ręce i wyobraźni - nie patrzyłem na niego, ale czułem, jak się staruch uśmiecha.

- Idź stąd. Nie mam ochoty teraz z tobą gadać. Jak widzisz, jestem TROCHĘ zajęty - powiesiłem koszulkę na sznurku.

- Ech, tak szybko się poddałeś. Miałem nadzieję na coś więcej, rozczarowałeś swoją Omegę. Nie ładnie - jemu do mojej Omegi to daleko jak stąd na Księżyc.

- Przestań, nie jesteś moją Omegą. Z tego, co mi wiadomo, to twoim Alfą jest Ryuuta, w końcu to on cię oznaczył.

- Jejku! Yuu! Ale jesteś dzisiaj sztywny - powiedziała jedna z najbardziej rozrywkowych Omeg jakie znam - Dobra, jak nie chcesz się bawić to trudno, ale obarczam cię winą za zepsucie mi tak pięknego początku dnia - strasznie mi przykro - A teraz bierz dupę w troki i idź jeść, ja zajmę się praniem. Masz dziesięć minut na wyjście stąd, bo inaczej spóźnisz się na zajęcia - wredny, ale kochany - Na co czekasz? Wiesz, gdzie jest kuchnia - odwróciłem się i uściskałem go mocno.

- Dziękuję, dziadku.

- Już masz tylko dziewięć minut.

Puściłem go i odszedłem. Już z oddali dało się wyczuć zapach smażonego jajka. Czyżby dostał omuraisu na śniadanie? I jak tu go nie kochać?

***

Po trzech długich godzinach przyszedł czas przerwy na lunch. W poniedziałek zawsze zaczynaliśmy od trzygodzinnych zajęć z zarządzania własnym biznesem. Zajebiście jest być na profilu ekonomicznym.

Zeszliśmy z Sato na deptak i zbiliśmy pionę z Urou, który już na nas czekał. Chłopaki zaczęli gadać o meczu tenisa, który odbył się w weekend. Obaj są fanami tego sportu, ja natomiast nie podzielam ich fascynacji. Zdecydowanie bardziej wolę biegi. Mieli już iść do naszej ławki, ale złapałem ich i obróciłem w przeciwnym kierunku.

Zapach miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz