Rozdział 24

694 50 12
                                    

pov Yuu

Cornelia podała mi pozostałe nazwiska mężczyzn, którzy mogli być ojcami chłopców. Powiedziała też, że nie ma pewności czy oni wciąż żyli i czy byli świadomi, że Chris był w ciąży. Z tego, co mi ich pokrótce opisała, wynikało, że byli oni tamtejszymi pijaczynami, którzy wykorzystywali to, iż ojciec rodzeństwa posiadał dość spory majątek oraz "służbę". Zaniepokoiło mnie to, bo skoro ci mężczyźni byli uzależnieni od alkoholu, i być może czegoś jeszcze, to było duże prawdopodobieństwo, że dzieci mogą mieć jakieś wady genetyczne. Dodać do tego jeszcze ich brutalność, młody wiek Chrisa i jego stan psychiczny przez prawie połowę ciąży...

Gdyby okazało się, że chłopcom coś dolega... to nic by dla mnie nie zmieniło, ale Chris... Mój kwiatuszek... On by się obwiniał. Myślałby, że zrobił coś źle, że nie był wystarczająco dobry. To oczywiście nieprawda, ale Chris taki już jest. Nie ważne, ile razu powtórzę mu jaki piękny i inteligentny jest, on nie rozumie. Nie rozumie, że ktoś może go tak po prostu kochać i się o niego troszczyć. Sam ledwo jestem w stanie pojąć działanie więzi, ale Chris wypiera nawet miłość swojego rodzeństwo. Jego ojciec naprawdę wyrządził mu dużą krzywdę takim "wychowaniem". Kurwa, to nie jest średniowiecze!

Dokończyliśmy nasz bieg po pokrytym białym puchem lesie. Była już końcówka lutego, więc zapewne był to ostatni śnieg w tym sezonie. Zazwyczaj zima nie utrzymywała się tak długo, aczkolwiek tutaj mogło być inaczej niż w Tokio, gdzie o tej porze temperatura dochodziła do dziesięciu stopni Celsjusza. To była moja pierwsza zima poza domem, bo do Shouzan przyjechałem w czasie przerwy wiosennej, kiedy wszędzie było już ciepło. Wcześniej o tym nie myślałem, ale pogoda na północy, w głębi lądu była chłodniejsza i mniej zmienna niż na nabrzeżu, gdzie często dało się odczuć skutki silnych upałów, niszczycielskich tajfunów, tsunami... Gdybym miał wybierać, chyba wolałbym zostać w tym miasteczku, życie wydawało się tu być spokojniejsze i szczęśliwsze. Tokio zawsze było w ruchu, korposzczury pędzące do swoich biur, schludnie ubrani uczniowie spieszący na zajęcia, to wszystko wywierało na człowieku straszną presję i odbierało wolność. Tutaj nie widziałem tego pośpiechu - ludzie żyli w zgodzie z naturą, rytm prac wyznaczała pora roku, bardziej dało się uwierzyć w obecność bogów, ludzie często przychodzili do świątyń, żeby złożyć swoją modlitwę. Było spokojnie, wręcz sielankowo.

Kiedy spomiędzy drzew dało się już dostrzec zarysy domów, do moich nozdrzy dotarł niespodziewanie zapach feromonów. W powietrzu praktycznie bez przerwy unosiły się jakieś, jednak zazwyczaj mieszały się ze sobą, tworząc niewyrazistą masę, a żeby wyczuć coś konkretnego potrzeba było chwili skupienia. Jednak tym razem poczułem wiele zapachów, które przekazywały podobne emocje - dezorientację, strach, niepewność. Głównie były to Omegi, choć zdaje mi się, że wyczułem też kilka Alf, ale zdecydowanie mniej. Zaniepokoiłem się nieco, takie feromony zazwyczaj towarzyszyły kataklizmom jak trzęsienia ziemi, więc co wywołało je teraz? Może z gór zeszła lawina? Ale nic nie słyszeliśmy... Spojrzałem na Cornelię, na jej twarzy malowała się konsternacja, też nie rozumiała, co się działo. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i zaczęliśmy biec w kierunku domu. Tam pewnie dowiemy się więcej.

Zdyszani wbiegliśmy na korytarz, wcześniej gwałtownie otwierając drzwi, tam powitał nas widok zarzucającego na siebie kurtkę Théo oraz gotowego już do wyjścia Fuku, który trzymał w dłoniach jakiś zgrabnie zawinięty we wzorzystą tkaninę tobołek. Zanim którekolwiek z nas zdołało zadać pytanie, odezwał się Beta:

- Jedziemy do szpitala. Chris... On trafił do szpitala - wszystko nagle jakby się zatrzymało, a mnie zrobiło się nazbyt duszno i gorąco.

Mój Chris. Mój kwiatuszek. Nie było mnie przy nim i... i co się właściwie wydarzyło? Zaniepokojony położyłem dłoń na sercu, sprawdzając, czy połączenie między nami wciąż istnieje. Jednak więź się nie naruszyła. Cały czas ją czułem. Była tam niewzruszona taką, jaką była zawsze. Więc to nic poważnego, prawda? Chris musi być cały i zdrowy. Na pewno jest. On i dzieci. Nie może być inaczej, nie może...

- Czy... - zacząłem, jednak Cornelia mi przerwała.

- Wyczuliśmy woń niepokoju dochodzącą z miasta. Był jakiś duży wypadek? - zapytała spokojnym głosem, kiedy Théo już zamykał drzwi od domu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 08, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zapach miłościWhere stories live. Discover now