Wreszcie koniec

30 5 6
                                    


Międzygalaktyczni policjanci po dwóch przesłuchaniach, jedyne co zrobili, to upomnieli łowców, jak i porywaczy, na przyszłość i odlecieli, nie robiąc praktycznie nic. Jednak to kapitan statku, najwyraźniej nie będąc dość zadowolonym z rezultatu zadzwonienia  wezwania służb, kazał kosmitom jak najszybciej odlecieć w przestrzeń kosmiczną, gdzie pieprz rośnie. Dowiedziawszy się o uszkodzonym włazie, omal nie wybuchnął. Pod jego rozkazem zebrano na szybko grupę, która miała poskładać wszystko do kupy, włączając w tym Yautję i kobietę, którzy w ten sposób mieli odpokutować próbę porwania łowcy z fioletową skórą.

Tymczasem Yautja, podczas naprawy włazu, zajęli się pakowaniem do odlotu. Gdy już woda, jedzenie, papier toaletowy i wiele innych podobnych czekały pod statkiem do czasu załadunku, cała grupa wojowników rozeszła się nagle, by pożegnać się z pracownikami transportowca.

Stojący na uboczu Dowódca, popijając kawę z papierowego kubka, przyglądał się grupce osób, która żegnała się z mechanikiem. Niektórzy wyglądali jakby mieli się zaraz rozpłakać z powodu odejścia ich ulubionego kosmity, a jeszcze inni nalegali, by następnym razem mechanik przywiózł ze sobą więcej alkoholu. Na samą myśl łowca mruknął z goryczą, kiedy coś lekko potrząsnęło jego ramieniem, a zaraz tuż przed nim stanął Yautja w kombinezonie z logiem transportowca, trzymając na plecach ludzką kobietę ze spiralnie skręconym kucykiem, która obrzuciła wojownika wyniosłym wzrokiem.

- Jak tam... przed podróżą? - zapytał.

- Jak zawsze... chujowo. Co? Chcesz się pożegnać?

- Pożegnaliśmy się lata temu, debilu! - odezwała się nagle kobieta, patrząc na łowcę z góry.

- Laura, wiesz że nie przyszliśmy się tutaj kłócić, tylko wyjaśnić pewną sprawę.

- Hm? O co chodzi? Chcecie mnie pozwać? - skwitował, po czym wziął łyk swojej kawy.

- Czy ty serio myślałeś, że przespałem się z haremem dziwek?

Dowódca na krótką milisekundę przerwał pić, po czym z namysłem przełknął swój napój i westchnął wręcz melancholijnie.

- Owszem. Był o tym myślał, żeś ją z dziwkami zdradził.

- Mówiłem ci już, że brzmisz jak filozof?

Łowca skrzywił się na te słowa, lecz nic nie powiedział.

- Wracając do tematu. Ta cała sprawa... to jedno wielkie nieporozumienie. My się pokłóciliśmy z innego powodu.

- Pokłóciliście się z innego powodu? O co wam chodzi?

- Ten idiota Kevin lubi ze mnie tak żartować - zaczął, lecz widząc, że wojownik nie rozumie, o co mu chodzi, przewrócił oczami i dopowiedział - Ten sam, który powiedział ci, że przespałem się z haremem dziwek. 

Dowódcy w tym momencie wszystko pojaśniało.

- A! Ten Kevin! Czekaj, chwila. Nie było dziwek?

- Nie.

- Serio? - zapytał podnosząc przy tym lekko brew.

- Tak - i zaraz dodał do siebie szeptem. - Żebym jeszcze miał tyle kasy...

Yautja otrzymał mocne uderzenie w głowę. Warknął, lecz kiedy chciał posłać jej gniewne spojrzenie, jego dziewczyna tylko pokazała mu język i odwróciła od niego twarz, wypinając do góry podbródek. Moch'de pożegnał się z Dowódcą i odszedł, przy okazji zaczynając się drażnić z kobietą na plecach. 

Wpatrując się w ich odchodzące sylwetki, łowca zauważył jak tuż przed nim stanął człowieczek z rudą brodą. Dopiero gdy mężczyzna klasnął w dłonie, ściągnął na siebie wzrok dużo wyższego kosmity, który zdumiony przyglądał się malutkiemu osobnikowi obcego gatunku, kiedy w końcu dotarło do niego, że człowiek do niego mówi.

- Ty jesteś dowódcą tego statku?

- Tak, to ja.

- Słuchaj, stary, mamy problem. Kable, które zostały uszkodzone z panelu... nie mamy ich u nas.

- Co? Co to znaczy?

- To stary model statku, do niego można włączyć tylko typ kabli z platyną. Czyli praktycznie rzecz biorąc, nigdzie już sobie nie polecicie. Właśnie próbujemy wpasować jakieś stare kable, ale nie gwarantuję, że się uda.

Dowódca zawiesił się na kilka sekund, wprawiając mężczyznę w zakłopotanie.

- Eee... elo? Halo? Żyjesz?

- Zostaniemy tu, póki ten statek nie wyląduje?

- No tak, na to wychodzi. Będziemy lądować za jakiś miesiąc.

Na te słowa, Dowódca zaczął się gorączkowo rozglądać, a gdy wzrokiem odnalazł wchodzącą na halę załogę, pobiegł do nich sprintem. Wpadł prosto na łowcę z fioletową skórą, którego chwycił za ramiona, mocno nim potrząsają, krzyknął mu prosto w twarz:

- T-to jest cud, zrządzenie losu, bogowie tego chcą!

- O co ci chodzi, koleś?! - warknął wojownik, uwalniając się od niego.

- To jest to! Ja muszę!(oddech) Ja muszę im przeszkodzić!(oddech) Kurwa! Gdzie oni poszli?! Tam chyba! Naprzód!

- Bogowie, on oszalał! - krzyknął ktoś z grupy, kiedy Dowódca popędził przed siebie, nie zwracając uwagi na nikogo i na nic.

- Co on taki wesoły? - zapytał Ster, właśnie dołączając do łowców, którzy mruczeli spod żuwaczek o niekompetencji ich dowódcy.

- Chce znowu w czymś przeszkodzić Laurze i Moch'de - powiedział łowca z blizną na klatce piersiowej. - Na Paja, za co musimy z nim siedzieć...

- W takim razie niech lepiej śpieszy, ponieważ udało się naprawić właz. Chodźcie, musimy załadować zapasy.

W grupie nastąpiła chwila ciszy, którą jak na znak przerwało jednoczesne westchnięcie, gdy niespodziewanie jedno z westchnięć zmieniło się w okrzyk grozy.

- NIE! ZOSTAW MNIE! NIE JESTEM GEJEM! - krzyknął stanowczo łowca z fioletową skórą i zaczął uciekać w stronę swojego statku, a tuż za jego śladem pobiegł Yautja w kombinezonie z logiem transportowca, wołając do niego Kwiatuszku. 

Odzyskanie ex-oomankiWhere stories live. Discover now