Biedny Yautja

44 4 18
                                    


- Więc zapytam... Jak to się zaczęło? - zapytał sucho Dowódca, mieszając łyżeczką kawę. Potem zerknął za siebie, na towarzyszy, którzy w tej chwili jedli posiłek po przeciwległej stronie stołówki.

- Mój związek z Laurą?

Yautja w rozdartym kombinezonie siedział wyprostowany przed Dowódcą, nie wykazując żadnych oznak stresu.

- Oczywiście, że tak. Ten temat jest tak niepomijalny, że nie umknie z mojej głowy, póki nie uspokoję swojej ciekawości i poznam szczegółów tego zajścia.

- Mówisz niemal jak filozof.

Dowódca prychnął pogardliwie.

- Niedorzeczność. A teraz powiedz po dobroci, co się stało.

- Zaczęło się oczywiście od tego, że moi rodzice mieli ochotę...

- Nie o to mi chodziło! - warknął Dowódca waląc z impetem w stolik. - Gadaj, czy przespałeś się z tą świrniętą oomanką.

- Mówiąc na nią "świrniętą" wnioskuję, że już mieliście z nią styczność. Ale odpowiadając na pytanie: nie, nie miałem z nią kontaktów seksualnych na żadnym tle. Trzymaliśmy się ściśle przepisów.

Dowódca wziął łyk kawy, wlewając całą jej zawartość do gardła. Kaszlnął, wziął wdech i spojrzał spod łba na pobratymca. Przez pół minuty się nie odzywał, przyglądając się szczegółowo swojemu rozmówcy, który zdawał się nie przejmować jego wrogością.

- Po wyglądzie widzę, że pochodzisz z sąsiedniego klanu. Lecz nie myśl nawet, że przyjazne stosunki naszych klanów powstrzymają mnie przed wykonaniem wyroku sprawiedliwości.

- Serio gadasz jak filozof.

Dowódca ominął odpowiedź na to stwierdzenie pięciosekundowym milczeniem, po czym dokończył swoją wypowiedź:

- Zatem, pojmując warunki, w jakich przyszło nam się spotkać, po naprawieniu naszego wraku po prostu wybierzesz się razem z nami w drogę powrotną na naszą planetę.

- Jest jeden haczyk - wciął się Yautja. - Dowództwo tego statku się nie zgodzi.

- Jesteś tego pewien?

- Spokojna głowa.

W powietrzu uniósł się kobiecy głos, a zaraz tuż obok Dowódcy zmaterializowała się z powietrza kobieta ze spiralnie skręconym kucykiem. Podrzuciła w ręce metalową kulkę i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzała na swojego byłego kochanka.

- Trupa na pewno z stąd zabiorą, by nie śmierdziało.

Yautja w podartym kombinezonie zamarł w bezruchu, gdy kobieta podeszła do niego, stanęła za jego plecami i położyła swoją rączkę na jego ramieniu.

- Kto przecież będzie się przejmował takim gównem jak ty? Pamiętajmy, że wszystko da się zastąpić, Ex - mówiąc to, objęła delikatnie szyję ex-kochanka, a widząc jego napięcie, zachichotała cicho.

- Kto by pomyślał, że nastraszysz grupę uzbrojonych po kły obcych, Ex? - powiedział Yautja lekko drżącym głosem, próbując przywołać spokojny wyraz twarzy. - Jakbyśmy byli razem, powiedziałbym, że jestem z ciebie dumny, ale tak muszę się zacząć bać.

- Powinieneś zrobić to już dawno - powiedziała słodkim głosem, gładząc lewą ręką jego dready. - A tak właściwie przyszłam tutaj, by cię zabić, ale widząc, jaką masz filozoficzną pogawędkę z dowódcą tych nieznośnych debili...

Dowódca chciał zaprzeczyć, ale jeden wzrok ludzkiej kobiety go uciszył.

- ... To na razie nie będę wam przerywać.

Puściła go, poprawiła tkwiący na uchu tłumacz i wyszła ze stołówki, wywołując ruch u Yautji, którzy widząc ją, zaczęli uciekać z tackami na oddalone pod samą ścianę stoliki.

- Dobra, pozwolę się wam zabrać - powiedział zdecydowanym głosem ex-Yautja, ze zlęknionym wzrokiem wciąż utkwionym w miejscu, w którym zniknęła oomanka . - Ale musicie pogadać z kapitanem.

- Nie. Ma. Sprawy.

Dowódca uniósł dumnie twarz do góry, wykrzywiając kły w zadowolony uśmieszek.


Odzyskanie ex-oomankiWhere stories live. Discover now