Niespodzianka

26 4 5
                                    


 - Zatem WY, jako goście, urządziliście sobie imprezkę i dopiero teraz żądasz ode mnie pozwolenia na następną? 

Kapitan w szlafroku i w wytartych kapciach przechadzał się po ciasnej przestrzeni, raz po raz zerkając na spiętego Yautję.

- Tak.

- Taki wybryk mam prawo zgłosić do odpowiednich służb, lecz... chcę usłyszeć twoje argumenty za i przeciw.

Kosmita wlepił w niego wzrok.

- Argumenty?

Kapitan przytaknął, nie spuszczając z niego wzroku.

- Argumenty. Musisz mieć przecież coś na swoją obronę, skoro odważyliście się na taki krok.

Dowódca łowców zamyślił się na chwilę, po czym niepewnie zaczął wymieniać nadwyrężenia zakazów obowiązujących na statku oraz niepoinformowanie zarządzającego o zamiarze imprezy.

- Lecz omyłkowo - kontynuował obcy - wczoraj nie zaprosiliśmy wszystkich Yautja pracujących tutaj. Usłyszawszy o imprezie, zażądali ode mnie powtórki z ich udziałem.

- Jeszcze jakieś argumenty?

- Chyba nie...

- A powinieneś!

Kapitan niespodziewanie uderzył dłonią w blat biurka.

- Jeżeli widzisz swoje błędy to i tak już dobrze. Więc, uważasz że powinienem dać ci pozwolenie?

- To uratowało by mi du... Tfu! Wróć, uratowało by mi skórę, proszę pana.

Kapitan przyglądał się Yautji przez kilkanaście sekund.

- Skoro takie masz nastawienie do tej sprawy to nie udzielam pozwolenia.

Łowca chciał protestować, lecz został uciszony gestem ręki.

- Ale mogę zrobić jeden wyjątek. Tylko że to WY musicie się zapracować na to. 

- Co, co mamy zrobić? - pytał zrozpaczony łowca.

- Gdyby zorganizować imprezę tylko dla Yautja, ludzie mogliby okazać niezadowolenie. Zatem trzeba przeprowadzić ankietę.

- Ankietę?

- Owszem. Przeprowadzicie wśród pracowników, którzy nie są pod hibernacją, ankietę, w której zadecydują, czy można zorganizować imprezę tylko dla Yautja.

Obcy chciał właśnie coś powiedzieć, gdy kapitan chrząknął:

- I od razu mówię, że nie zgodzę się ma na żaden alkohol!

***

Wojownik z fioletową skórą wyszedł z działu zaopatrzeniowego, przekładając trzymane w rękach papiery z ankietą. Podczas marszu długim na sto metrów korytarzem z jego dłoni wypadł długopis. Schylił się po niego, gdy nagle został z tyłu popchnięty w prawe ramię i zatoczył się wokół własnej osi, omal nie upadając. Z nienawistnym warknięciem odwrócił się do osobnika, lecz nikogo w pobliżu nie było. Zdumiony przeszukiwał wytężonym wzrokiem obszar wokół siebie, lecz po kilkunastu sekundach zrezygnował.

Będąc już na samym końcu korytarza, znów coś go potrąciło. Jednakże tym razem łapiąc za nadgarstek i ciągnąc za sobą. Nim się zorientował, chował się za stertą zakurzonych pudeł razem z Yautją ubranym w kombinezon z logiem transportowca.

Osobnik przyciskając jedną z dłoni do żuchw i wstrzymując się przed śmiechem, drugą odliczał czas na palcach. Wraz z chwilą zgięcia ostatniego palca, na korytarzu uniosło się głośne BUM!, a z oddali dało się usłyszeć syk otwieranych drzwi.

- MOCHDEEEE! - wrzask ludzkiej kobiety przeszył powietrze - DORWĘ CIĘ, SKURWYSYNIEEE!!! ZAPŁACISZ MI ZA TOOOO!!!

***

Umęczony Dowódca wszedł do swojej komory noclegowej. Lecz, układając się i czekając, aż kapsuła się zamknie, jakaś silna dłoń wyciągnęła go z powrotem.

- No i co, koleżko?

Nad twarzą Dowódcy znalazła się wyszczerzona twarz kobiety z ciałem faceta.

- Załatwione - powiedział znużony Dowódca. - Impreza za dwadzieścia godzin. Nie spóźnijcie się.

- Będzie alkohol?

Łowca podrapał się po głowie.

- Wiesz...

- No chyba nie mówisz, że skoro wy mieliście pijawę, to my nie? - powiedział z goryczą Yautja.

 W tym momencie Dowódca, zamknąwszy oczy, wziął głęboki wdech, wypuścił z sykiem powietrze i zaczął odliczać po cichu. 

- Ej, co ty...

- Trzy, cztery... pięć...

- Koleś?

- ... osiem... dziewięć...

- Halo? Żyjesz?

- ...

Zdumiony pracownik szturchnął go mocno w ramię, lecz kosmita ani drgnął. Po kilku próbach obudzenia go Yautja w końcu zrezygnował, wcisnął przycisk chowania komory i z zawieszoną żałośnie głową wyszedł z pomieszczenia.

Jednak gdy tylko wyszedł za próg, wstąpiły w niego nowe nadzieje. Idący w jego stronę łowca z fioletową skórą, rozciągnął do góry ramiona, ziewając na całą szerokość żuchw. Gdy tylko znalazł się przy mężczyźnie, ten ujął go pod ramię i pociągnął na bok.

- Ej! - zaczął protestować wojownik.

- Mamy coś do obgadania - syknął kosmita stając z nim twarzą w twarz. - Wy MUSICIE mieć jeszcze alkohol.

- Nie mamy!

- Jak to nie macie?! Nie mogliście wypić wszystkiego!

- Wszystko zmarnowaliśmy, by upić Moch'de!

- Jego? Upić? Po co?

Wojownik przewrócił oczami.

- Nasz dowódca zamierza nakryć go z tą jakatamkolwiek Laurą, że mieli kontakty seksualne. Dostał na tym punkcie totalnego bzika!

Pracownik zamyślił się przez chwilę.

- Zatem stąd te pogłoski...

- Jakie pogłoski?! - zapytał zdenerwowany łowca łapiąc się za głowę. - Ch-chyba nie o mnie?! Błagam tylko nie o mnie! Ja nic mu nie zrobiłem! Ja tylko...

- Że na statku ktoś próbuje z powrotem połączyć Laurę i Moch'de... Chociaż to nie ma sensu.

- Połączyć? Na początku ten szaleniec chciał ich zadźgać! Potem wymyślał jakieś zbrodnie, w jakie mógłby je wplątać. Jeżeli zamierza coś jeszcze zmajstrować na nadchodzącej imprezie, to oszaleję!

- Rozumiem - powiedział w zadumie obcy, gdy pstryknął palcami i położył pocieszająco dłoń na ramieniu wojownika. - Nie martw się! Znam sposób, jak wam pomóc.

- Serio? - zapytał niedowierzająco łowca.

- Impreza jest za dwadzieścia godzin. Jak wszyscy się wezmą do pracy, powinno się udać na czas! Ale wiesz... nasze usługi nie są darmowe.

- O czym ty do cholery bredzisz? - warknął ze złością wojownik.

- Pomożemy. Wam. Z. Dowódcą. Ale. W. Zamian. Chcemy. Wódki. Rozumiesz?

Łowca zamyślił się chwilę, aż kiwnął przytakująco głową. 

Odzyskanie ex-oomankiWhere stories live. Discover now