Ktoś znajomy

25 4 48
                                    


- PUŚCIE MNIE!

Dowódca odepchnął Stera od panelu sterowania i zaczął po kolei w panice wciskać wszystkie przyciski. Dopiero po chwili zauważając, że pomieszczenie ogarnął lekki półmrok, mężczyzna odwrócił się, a widząc mechanika trzymającego dłoń na dźwigni od awaryjnego odcinania prądu, ryknął ze wściekłością:

- Puść mnie natychmiast! Ja muszę ich...

- Jako mechanik tego statku mam prawo tu rozkazywać, a ja mówię NIE.

- PUŚĆ MNIE!

- Spadaj.

- Co żeś powiedział?!

- Powiedziałem SPADAJ! NIE ZAMIERZAM MIEĆ WIĘCEJ PRZEZ CIEBIE KŁOPOTÓW!

- Przeze mnie?! Kto nas pokierował niby w ten pieprzony deszcz meteorytów? HM?!

- A jaki debil kazał nam przez niego przelecieć pomimo moich ostrzeżeń?!

- Oczywiście, że nie ja!

- Och, serio? Z tej gównianej wyprawy mamy tylko jedno trofeum, a ty mówisz o sobie jak o świętym wojowniku. Weź przestań, facet.

- Ja ci zaraz dam, ty...!

- Wiesz co? Mam lepsze pytanie. Coś ty się tak ich czepił?!

- Słucham? Przecież dobrze wiesz! To niezgodne z ustawą...

- Są ze sobą, to są ze sobą, jak nie to nie. Po chuj sobie tym dupę zawracać! Jesteś zazdrosny czy co?

Dowódca nic nie odpowiedział. Zamiast tego, cały w nerwach, chwycił włócznie wiszącą na ścianie i wymierzył nią w mechanika. Ten jednak w ostatniej chwili schylił się, a włócznia przeleciała prosto w panel kontrolny. Zagłębiła się jak nóż w masło, rozcinając znajdujące się pod spodem kable i niszcząc kolorowe przyciski wokół siebie.

- O nie! - rozpaczał mechanik, podchodząc czym prędzej do panelu i próbując wyciągnąć włócznię. Gdy mu się to udało, przyjrzał się dokładnie uszkodzeniom klnąc siarczyście.

Ster wziął głęboki wdech i odwrócił się do reszty załogi z powagą na twarzy.

- Mamy spieprzony panel.

- No i? - zapytał zniecierpliwiony Dowódca.

- Nie można opuścić tego statku. A ja nie mam przy sobie części zamiennych.

Nastała grobowa cisza. Każdy spoglądał na siebie nawzajem, nie wiedząc co poczynić. Ster westchnął, podszedł do dźwigni awaryjnego wyłączania prądu i z powrotem uruchomił prąd. Z uszkodzonego panelu zaczęły się sypać iskry, a na ekranie pojawił się dziwny widok z kamery z zewnątrz. Całej załodze ukazał się zniekształcony obraz ludzkiej kobiety ubranej w służbowy strój i stojącej pod wejściem.

Ster ostrożnie podszedł do panelu i wcisnął guzik łączenia, który okazał się sprawny.

- Witamy panią! - powiedział do mikrofonu, a widząc, że kobieta podskoczyła zaskoczona, ściszył głos na tyle, ile mógł i kontynuował wypowiedź - z kim mamy zaszczyt się powitać?

- W-uś-e mni - mówiła zniekształconym, acz poważnym tonem. - Nat-hm-ast.

- Pani z policji międzygalaktycznej? Bo mi przerywa.

- A-ie wida? - zapytała nieco zirytowanym głosem. - Przy-łam tu-w spra- wojo-fiol-ma-nak-z, wi-jeż-jaja-tera- nie-wyjcie...

- Przepraszam - powiedział mechanik ledwie powstrzymując się od śmiechu. - Mamy niestety problem. Nie można wejść ani wyjść z tego statku, ponieważ nasz DOWÓDCA ZNISZCZYŁ GŁÓWNY PANEL STEROWANIA.

Kobieta powiedziała coś, lecz głośnik skutecznie zniekształcił jej słowa. Po chwili odeszła z pola widzenia kamery, a w oddali odezwały się głosy zniekształcone przez mikrofon. Po dziesięciu minutach nagle wróciła pod właz i wyciągnęła do góry dwa kciuki.

Nagle właz otworzył się, a do środka wparował obcy Yautja w kombinezonie z logiem transportowca. Przeszukał wzrokiem otoczenie, a natrafiając wzrokiem na łowcę z fioletową skórą, pewnym siebie krokiem poszedł w jego stronę.

Łowca widząc twarz pracownika wstrzymał oddech i próbował się wymknąć. Mimo to, mężczyzna zdołał go dopaść.

- Przepraszam, że przeszkadzamy - w wejściu stanęła kobieta, która wcześniej rozmawiała z łowcami. Poprawiła ciemnogranatowy kombinezon i objęła w pasie zdumionego mechanika, który zauważył jej obecność dopiero po chwili.

- EJ! Zróbcie coś barany! - wrzasnął wojownik do swoich towarzyszy, którzy tylko wzruszyli ramionami. W tej samej chwili Yautja chwycił dłonią za szyję wojownika, a drugą przyłożył mu coś do szyi. Łowca niespodziewanie zadrżał i stracił przytomność, a jego ciało zostało przerzucone przez ramię Yautji.

- Co się tu, kurwa, dzieje?! - zapytał Ster kobiety, która posłała mu pobłażliwe spojrzenie.

- Sprawy osobiste. Nie muszę ci wyjaśniać.

- Jak nie... - zaczął mechanik, a widząc, jak porywacz próbuje wydostać się ze statku, wyrwał się spod ramienia kobiety i stanął mu na drodze. Jednak zbyt późno uświadomił sobie, że mężczyzna jest wciąż w posiadaniu urządzenia paraliżującego i zaraz leżał na ziemi w pozycji embrionalnej.

Wraz ze zniknięciem porywaczy i wojownika z fioletową skórą, łowcy podeszli do sparaliżowanego mechanika. Ten, kierując na nich wzrok, zapytał:

- Co to była za sprawa, że i mnie się oberwało?

- Z tego co słyszałem... - zaczął łowca z tatuażami - podobno przespał się z jakimś facetem, który dostał na jego punkcie bzika.

- A co z tą samicą?

- Chuj wie. Nie wiem, nie wnikam.

- Ale wiecie, że jeżeli ich nie będzie jak przyleci policja, możemy mieć większe kłopoty niż teraz? - rzekł mechanik, po czym kazał im położyć go do jego hamaka. Kiedy łowca z tatuażami i pionową blizną na piersi zaczęli go przenosić, ten z krowim pasem zapytał nagle:

- Ich? Jeżeli ICH nie będzie?

- Tak - mruknął Ster po tym, jak ułożono go na hamaku twarzą do załogi - nasz kochany Dowódca też dał się porwać swoim chorym ambicjom i ewakuował się z pokładu. 

Odzyskanie ex-oomankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz