Grupa Yautji z wściekłym dowódcą na czele stanęła i spojrzała na trzymetrowy właz, na których wielkimi literami napisano: KOMORY NOCLEGOWE.
Dowódca przycisnął niebieską kartę dostępu do czytnika, który trzema piknięciami oznajmił uznanie dostępu. Właz otworzył się cicho, a zaraz po przekroczeniu progu cała piątka łowców szukała swoich komór.
Dowódca z coraz bardziej wściekłym wyrazem twarzy chodził w tę i z powrotem pomiędzy komorami noclegowymi przypominającymi swoim kształtem wielkie walce ułożone jak cegły, szukając swojego numeru wypisanego na karcie dostępu. W końcu tylko on został na nogach, gdy reszta jego załogi ułożyła się już w swoich komorach i zasypiała.
Wściekły, oparł się całym tyłkiem o drzwiczki komory D-12, dając sobie chwilę na pomyślunek. Jednak nie minęło dziesięć sekund, gdy coś zaczęło go popychać do przodu. Poddał się sile, oddalając się na odległość metra, a gdy się odwrócił i spojrzał w dół, zauważył parę wściekłych oczu, wpatrzonych prosto w niego.
- No, proszę. Nie dość, że kpi sobie z życzliwości, jaką mu okazaliśmy, to w dodatku smaruje dupskiem przed czyimiś oczami.
Kobieta ze skręconym kucykiem leżała przed nim podparta na przedramionach, ubrana jedynie w bieliznę. Yautja przez kilka pierwszych sekund stał jak wryty, a po opamiętaniu zaczął tłumaczyć się, że nie mógł znaleźć swojej komory.
- Który numer? - wysyczała przez zęby.
Powiedział numer, po czym palcem wskazała kierunek i bez słowa wcisnęła coś pod sobą, a jej komora znów zaczęła wsuwać się w ścianę. Już układała się z powrotem do snu, gdy w ostatniej chwili coś wyciągnęło komorę z powrotem.
- Hej!
- Słuchaj i nawet nie próbuj przerywać! - powiedział zdesperowany Yautja. - Oboje chcemy pozbyć się Moch'de z tego statku, więc możemy zawrzeć sojusz.
- Sojusz? Kurwa, spać mi się chce, a ty o jakiś sojuszach mi mówisz? - żachnęła się kobieta, przecierając opadające powieki i głośno ziewnęła.
- To chociaż powiedz mi, za co z pewnością go wyleją.
Zaraz po wypowiedzeniu przez niego tych słów, twarz ludzkiej samicy zmieniła się diametralnie.
- Powiem... gdy już się wyśpię!
Kosmita tym razem nie zdążył złapać komory. Próbował pukać w wieko, lecz po licznych próbach zrezygnował i skierował się, z niezaspokojoną ciekawością w oczach, w stronę swojego legowiska.
***
- Jak to niby ma wypalić?
Wojownik z fioletową skórą poprawił ciążącą na jego górnych kończynach drewnianą skrzynkę z brzęczącymi wewnątrz butelkami.
- Wszyscy prócz Dowódcy mają pić. Ta Ex mówiła, że po alkoholu lubi on narobić rabanu na statku - powiedział jego kompan z blizną na piersi, niosąc podobną skrzynkę.
- No, ale jesteśmy w środku kosmosu. Nie zabiorą go służby z powodu czegoś takiego.
- O to się nie martw - odezwał się za ich plecami Dowódca, kładąc dłonie na ich ramiona i ustawiając się pomiędzy nich. - Jest plan, ale wszystko musi pójść gładko. Więc zanieście to do miejsca spotkania i pójdźcie po całą resztę alkoholu.
- CAŁĄ?! - krzyknęli zrozpaczeni, lecz miażdżący wzrok ich dowódcy zmusił ich do ciszy i uległości. Kiedy odeszli, Dowódca odwrócił się, a widząc przechodzącego Yautjańczyka w kombinezonie, podbiegł do niego, krzycząc jego imię na cały korytarz.
Moch'de, widząc łowcę, zatrzymał się i z wyczekiwaniem patrzył na Dowódcę, który oznajmił:
- Nie udało się załatwić sprawy z kapitanem, ALE... - tu wziął głęboki wdech. - Chcieliśmy się porządnie przywitać z pracującymi tu Yatujami i zrobić małą imprezkę...
- Imprezkę? Dostałeś pozwolenie? TAK szybko? - zapytał zdziwiony Yautja.
- Oczywiście! Od samego kapitana. Będziemy imprezować na stołówce.
Moch'de zaśmiał się głośno, przykuwając uwagę przechodzących ludzi wokół.
- W tej dziurze?
- To jak, Yautjo? Wchodzisz w to?
Kosmita zamyślił się na pięć sekund, po czym z ochotą kiwnął głową.
CZYTASZ
Odzyskanie ex-oomanki
Short StoryGrupa łowców, którzy rozbili się o deszcz asteroid, trafiają na pokład transportowca. Niedługo potem odkrywają, że nawiązał się na nim związek Yautji i człowieka, żyjących do tej pory na granicy prawa międzygatunkowego. Podczas, gdy ex-kochanek ludz...