Złapany

53 6 19
                                    

- Ale to wbrew wszelkiemu prawu! - Dowódca Yautji wykazywał znaczną chęć do kłótni.

- Uwierz mi, ze wszystkimi zgromadzonymi ludźmi tutaj szukaliśmy najmniejszej wzmianki w Międzygalaktycznym Protokole Pokoju o tym, ale... nie było określone, że człowiek i Yautja nie mogą być razem - powiedział spokojnym głosem Kevin, głaszcząc swoją kozią bródkę.

- Jak to nie?! - wrzasnął doprowadzony do granic wytrzymałości wojownik. - Rozdział trzeci, artykuł...

- Po prostu - przerwał mu stanowczo. - Ta dwójka żyła bez kontaktów seksualnych. Nie obmacywali się, nie całowali (bo niby jak?). Absolutnie nie naruszyli przy tym przepisów. Ale facet po prostu nie wytrzymał.

- Nie wytrzymał?

- Dostał dwa dni wolnego, poleciał na jakąś planetę i zaliczył z dwadzieścia dziwek.

Dowódcę zatkało. Wpatrywał się w Yautję-mechanika i jego ludzkiego przyjaciela szeroko otwartymi oczami tak, że niemal wyłaziły na wierzch. Po czym, bez słowa, machnął na swoich ludzi, którzy mieli równie zmieszane miny, zapytał jeszcze o miejsce znajdowania się stołówki, i opuścił główną halę.

***

Przed wejściem do stołówki, yautjański dowódca odwrócił się do swoich towarzyszy i orzekł uroczystym głosem:

- Yautja! My, jako wojownicy Prawa i Honoru, nie możemy stać tak bezczynnie, gdy przed nami dzieją się takie rzeczy!

W tej chwili jeden z łowców podniósł rękę. Dowódca skinieniem głowy pozwolił mu przemówić.

- Czyli mamy zamiar przeszkodzić temu Moch'de w przejęciu tej oomanki?

- W sumie, to chciałem go zabić podczas snu... - rozumował na głos Dowódca, gdy nagle wśród jego grupy odezwały się głosy niezadowolenia.

- To niehonorowe! - odezwał się zdumiony i jednocześnie zdegustowany kolejny z towarzyszy z wielką, pionową blizną na długości całej klatki piersiowej.

- No tak, ale... - próbował się bronić Dowódca, lecz został obsypany gradem pogardy. Żadne słowa nie dochodziły do jego towarzyszy, którzy zaczęli niebezpiecznie się do niego zbliżać z postawami gotowymi do ataku.

- Nie próbuję zrobić z was złej krwi, po prostu chcę wbić temu Yautji zasady moralne do głowy!

- Lub zabić... - dopowiedział ten z blizną na piersi.

- Podczas snu jak Zła Krew? - dokończył inny, z fioletową skórą.

- Nie! Ach...

Łowca potarł dłonią szerokie czoło, rozejrzał się i znów spojrzał na swoich współtowarzyszy z goryczą. Wtem, jego wzrok utkwił punkcie za jego grupą.

Przykładając palec wskazujący do żuchw uciszył skutecznie grupę. Tym samym palcem następnie wskazał wejście do stołówki, machnął na nich i cała grupa poszła za nim.

Krok przed przekroczeniem progu wejścia, Dowódca niespodziewanie wystrzelił jak z procy, chwytając coś, co ukrywało się za ścianą. Przez pięć sekund miętolił się z czymś, aż w końcu z dumą przedstawił swoim towarzyszom ciągniętego za podarty kombinezon Yautję.

Osobnik wydawał z siebie serię warknięć i ryknięć, dopóki nie stanął twarzą w twarz z Dowódcą.

- Kogo nam tu przywiało... - warknął Dowódca, przeszywając Yautję wzrokiem.

- Nie mamy tutaj wiatru - parsknęła ofiara z płomieniem w oczach.

- Ależ ty pyskaty - powiedział Dowódca, wbijając pazury w skórę ex-kochanka. - Czyli jeszcze za to nienawidzi cię twoja była oomnaka?

Mężczyzna, po usłyszeniu tych słów, zamarł w bezruchu. Zaczął gorączkowo oglądać się we wszystkie strony.

- Spokojnie, nie ma jej tu, jesteśmy tylko MY - orzekł z naciskiem na ostatnie słowo Dowódca, gdy nagle głowa ofiary odchyliła się, by po chwili cisnąć z całej siły w jego twarz. Wydał z siebie ryknięcie bólu, puszczając przy tym Yautję, który zaczął uciekać. Jednak przegrał z pięcioma przedstawicielami swojego gatunku. Powalony na ziemię, przyciśnięty do ziemi za wszystkie kończyny wydawał z siebie serię kliknięć niezadowolenia.

Ktoś chwycił go za włosy, zmuszając do podniesienia głowy, a jego wzrok spotkał się z zimnym wzrokiem Dowódcy, rozmasowującego obolałą żuchwę.

- Kawy?

Odzyskanie ex-oomankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz