Areszt

28 5 28
                                    


 - Drogi panie, zaufałem ci w tej jednej, małej sprawie i zawiodłeś...

Kapitan transportowca siedział przy biurku, w pełnym uniformie z przyczepionymi do piersi odznakami, splatając palce i układając na nich podbródek ze wzrokiem utkwionym w piątkę łowców. Tylko Dowódca trzymał się wyprostowany, gdy reszta załogi ledwie trzymała się na nogach, udając nieobecnych na osądzie.

- Wiem... Przepraszam...

Dowódca uderzył w łokieć łowcę z fioletową skórą, który wraz z resztą towarzyszy powtórzyli formułkę.

- Teraz większość załogi jest na kacu, przez co nie mogą zająć się odpowiednio swoją pracą... i to przed deszczem asteroid. Ma pan coś na swoją obronę, panie...

- Ted.

- Ted?

- Tak - powiedział zawstydzony Yautja. - Rodzice chcieli... by ludzie nie mieli zbytniego problemu z wymówieniem mojego imienia.

- Rozumiem. Czyli pana rodzice to fanatycy ludzi?

- Co...

- Wróćmy do głównego tematu. Macie w tej sprawie coś na swoją obronę, że to wszystko musiało potoczyć się w taki, a nie inny sposób?

- Wybaczy kapitan, lecz nic nie mamy na swoją obronę.

- Jaka szkoda. Już myślałem, że wezwanie Policji Międzygalaktycznej nie będzie konieczne. Do tego czasu zostaniecie zamknięci w swoim statku aż do ich przybycia. Zrozumiano?

Pośród łowców odezwały się pomruki zgody. Wówczas podeszło do nich dwóch ochroniarzy, którzy towarzyszyli im w drodze do ich statku. Kiedy już się tam dowlekli, wokół ich statku usadowionego w rogu hali pośród dziesiątek pudeł i maszyn do transportu zebrał się mały tłumek w ciszy przyglądający się procesowi aresztowania łowców. Kiedy wchodzili, jeden po drugim, do ich kadłuba, na końcu doszedł do nich Ster, który z równie kwaśną miną co jego załoga, zamknął właz poprzez wciśnięcie serii przycisków na panelu sterowania, odcinając ich od widoku pracowników transportowca.

Nie mówiąc o tym, co się stało, każdy, jak zautomatyzowana maszyna, zaczął zajmować się swoimi sprawami, oczekując na przybycie Policji Międzygalaktycznej.

Dziesięć godzin po zamknięciu

- Ej, a co się tak w ogóle wydarzyło? - zapytał łowca z pionową blizną na piersi, leżąc na hamaku. - Kurwa, jak mnie boli głowa.

- Ty tak serio? Przecież wszyscy nagle oszaleli i była bitwa na żarcie - odpowiedział mu inny towarzysz z szerokim pasem na biodrach we wzorem w krowie łatki.

- Serio?!

- Tak. Ale ktoś nagle włączył system przeciwpożarowy i się na tym skończyła. Chociaż jakby ktoś zrobił mi taki sam syf, jak tam na stołówce, to też byłbym zły... - W tym momencie pochylił się do osobnika z fioletową skórą i mruknął do niego - A tamten co wyprawia?

- Myśli pewnie, że uda mu się złapać jeszcze Moch'de i Laurę.

- Nie rozumiem kompletnie, dlaczego tak za nimi szaleje.

- To nie szaleństwo, to prawo - orzekł wpatrzony w szybę Dowódca, dopiero po wypowiedzeniu swojej kwestii skierował wzrok na rozmawiających.

- Przecież to nie nasza sprawa - wtrącił się ten z blizną. - Nie możesz po prostu dać sobie z tym spokoju? Ach, moja głowa. 

- Nie.

- A niby przez kogo tutaj tkwimy? - zapytał inny łowca, tym razem z tatuażami na ramionach. - Gdyby nie ty, wszystko przeszłoby po cichu.

Dowódca nie zareagował, za to zbliżył twarz do szyby, wypatrując czegoś w dole. Niespodziewanie skoczył na równe nogi, nieustannie mrucząc spod żuwaczek. Pobiegł w stronę wyjścia, i już jego pazur znalazł się na panelu sterowania, gdy czyjaś dłoń chwyciła go i odciągnęła.

- A ty dokąd? - zapytał Ster, obrzucając Dowódcę surowym wzrokiem. - Pamięta szef, że mamy zakaz? Nie możemy stąd wyj...

- Puść mnie! Teraz mam szansę! Oni właśnie...!

- Co znowu oni? CO ZNOWU?! Jesteśmy tutaj tylko dlatego, że ty...

- Ty, koleś ma rację.

Ster spojrzał w stronę pozostałej czwórki łowców, którzy spoglądali z tego samego miejsca co wcześniej Dowódca. Mechanik zaciekawiony wyminął Dowódcę i usadowił się jak najbliżej szyby i spojrzał w dół. Wlepił wzrok w stojącą poniżej dwójkę, kobietę ze spiralnie skręconym kucykiem i Yautję tulących się do siebie. 

Odzyskanie ex-oomankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz