Rozdział 5 Rozmowy ciąg dalszy

1.6K 85 234
                                    

Pov. Shoto
Odsunąłem się od brata po czym postanowiłem znowu zadać to samo pytanie.

-Dlaczego mnie zostawiłeś wtedy gdy potrzebowałem cię najbardziej, przecież obiecałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie?

---------------------------
Shoto był właśnie na kolejnym ciężkim treningu ze swoim ojcem, to znęcanie się, bo inaczej nie dało się tego nazwać, trwało już 2 godzinę. Miał dość, wszędzie miał siniaki i poparzenia jednak po mimo tego, że płakał i prosił ojca by przestał, to nie nastąpiło. Sześciolatek powoli tracił nadzieję, że to się kiedyś skończy a przynajmniej do puki nie wytrzyma bólu i nie straci przytomności. Robiło mu się coraz słabiej i miał już mroczki przed oczami.

Nie potrafił zrozumieć dlaczego ojciec, czyli osoba, którą powinna go kochać, robiła mu takie rzeczy. Chciał już żeby to wszystko się skończyło i okazała się jakimś zwykłym koszmarem a on obudziłby się w normalnej i kochającej rodzinie to jednak nie nastąpiło. Endeavor mówił mu, że musi przewyższyć All Mighta ale on nie widział w tym sensu. Podziwiał bohatera numer jeden i w przyszłości również chciałby być taki jak on ale no właśnie on chciał być taki jak symbol pokoju a nie jego ojciec. Enjiego uważał za potwora, który zniszczył jego rodzinę.

Kolejne uderzenie tym razem w brzuch. Shoto miał ochotę zwymiotować i się popłakać, bolało jak cholera.

-WSTAWAJ, MUSISZ BYĆ SILNIEJSZY!!!- krzykną Enji na małego sześciolatka.

-Proszę ja nie chce, już dłużej nie wytrzymam..- Niski chłopak klęczał na podłodze nie mogąc się podnieść.

-WSTAWAJ POWIEDZIAŁAM, NIE MOŻEMY MARNOWAĆ CZASU!!!- Bohater numer dwa nadal nie odpuszczał i dalej zmuszał syna do poniesienia się i wznowienia treningu.

Mały heterochromik wstał wciąż trzymając się za brzuch i przyjął pozycję obronną. Enji, widząc to, od razu zaatakował, młodszy próbował obronić się lodem jednak był on za słaby na zatrzymanie takiej fali ognia. Shoto zasłonił się rękami, właśnie dlatego płomienie popatrzyły mu ręce. Ledwie się powstrzymał by nie jęknąć z bólu.

Niespodziewanie drzwi do treningówki otworzyły się i wszedł przez nie czerwonowłosy chłopak. Touya, widząc co się dzieje, natychmiast podbiegł do swojego młodszego brata. Młodszy zobaczywszy swojego bohatera bez wahania go przytulił, Touya widząc dwukolorowłosego w takim stanie zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę ojca.

-COŚ TY MU ZROBIŁ!- krzyknął czternastolatek wciąż nie puszczając brata, był zły, że doprowadził sześciolatka do takiego stanu. Jednak bardziej był zły na siebie ponieważ nie przerwał tego wcześniej.

-JAK TO CO TRENUJĘ GO BY MÓGŁ ZOSTAĆ LEPSZYM BOHATEREM NIŻ ALL MIGHT A TY CO TU ROBISZ PORAŻKO!?- Enji wydzierał się na swojego syna ten jednak nic nie robił sobie z tych przezwisk. Po tylu latach zdążył się już przyzwyczaić do wyzywania go od porażek przez nieudaczników na pomyłkach kończąc.

Touya nie mógł znieść widoku brata w takim stanie obwiniał o to siebie gdyż nie przerwał treningu na czas. Uważał, że wciąż był za słaby ale mimo to postanowił kolejny raz przeciwstawić się ojcu. Wiedział, że najprawdopodobniej skończy się to dla niego kolejnymi siniakami i oparzeniami a w najgorszym wypadku wizytą w szpitalu lecz w tej chwili o to nie dbał, teraz najważniejszy był jego młodszy brat.

Czerwonowłosy zapłoną swoimi niebieskimi płomieniami ze złości.

-Sho idź do mamy- czternastolatek powiedział to spokojnym i opanowanym głosem, młodszy zawsze uważał, że jest to niesamowite jak najstarszy z rodzeństwa potrafi zachować spokój nawet w tak beznadziejnej sytuacji. Sześciolatek chciał zostać że swoim wydawcą lecz wiedział, że to mu przysporzy tylko więcej kłopotów więc bez słowa udał się w kierunku drzwi.

League Of HeroesWhere stories live. Discover now