Rozdział 11 Historia Shigarakiego

639 80 73
                                    


50⭐ i od razu wstawiam nowy rozdział

*Uwaga w rozmowie Shigarakiego z All Migtem występują spoilery z mangii*

Pov. Tenko

Przed chwilą powiedziałem All Mightowi, że to ja zabiłem moją rodzinę. Wyglądał na bardzo zdziwionego i zmieszanego ale jak tu nie być w takiej sytuacji. Ledwo się powstrzymywałem by zaraz nie zacząć płakać.

-C-czemu...? Czemu ich zabiłeś- Jego głos był coraz bardziej niewyraźny i coraz smutniejszy. No tak przecież on nie wie... Nie wie co działo się w tym domu... Nikt nie wie... i co ja mam mu teraz powiedzieć? Ja nie chciałem ich zabić, no może oprócz ojca ale ja w życiu nie chciałem skrzywdzić mojej siostry- DLACZEGO?!- zaczął na mnie krzyczeć- JAK MOGLEŚ ZABIĆ WŁASNĄ RODZINĘ!!

-JA WCALE NIE CHCIAŁEM ICH ZABIĆ TO BYŁ WYPADEK!!!- Nie wytrzymałem i w końcu to powiedziałem a raczej przyznałem przed samym sobą... To nie była moja wina... prawda? Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Zerknąłem kątem oka na All Mighta, wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego lecz nadal było można wyczuć bijącą od niego złość- To był wypadek...- powtórzyłem szeptem po czym usiadłem na jednej z ławek bo nie wiem czy dałbym radę dłużej stać. Byłem cały roztrzęsiony ale nie chciałem pokazać przed nim mojej słabości.

Toshinori podszedł do mnie a po chwili usiadł obok mnie nie utrzymując przy tym kontaktu wzrokowego. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy aż w końcu nie wytrzymałem i zacząłem płakać. Wszystkie wspomnienia z tamtego dnia mijały mi przed oczami co dodatkowo utrudniało mi powstrzymanie łez. Tak bardzo chciałbym wrócić do tamtego dnia i zapobiec tym wydarzeniom... Chciałbym żeby Hana była tu razem ze mną... Jedyne czego nie żałuje to zbicia ojca, on to mógłby nawet z zaświatów nie wracać. Mijały kolejne minuty a nikt nadal się nie odzywał, było jedynie słychać mój cichy płacz. Chyba już nie zdążę wrócić na lekcję.

-Co się stało tamtego dnia?- zapytał ze spokojem były symbol pokoju po paru chwilach. Kontem oka spojrzałem na niego ale tak by tego nie zauważył. Wtedy dostrzegłem w jego oczach coś innego niż gniew i żal, w jego spojrzeniu dało się dostrzec troskę. To było coś zupełnie dla mnie obcego.

Milczałem, po prostu nie wiedziałem co powiedzieć. Powinienem mu powiedzieć? Nikomu nigdy nie mówiłem co się wtedy wydarzyło, w sumie to nikt nie pytał. Nigdy nie opowiedziałem reszcie ligi swojej przeszłości, nie uważam, że było to potrzebne. W końcu to byliśmy organizacją złoczyńców, każdy z nas trafił tam z różnych powodów. Jednak wszyscy znaleźli się tam by zacząć inne życie, chcieliśmy zapomnieć o naszych wydarzeniach z przeszłości. Nie wiem czy reszta osób z ligi uważa czy to był błąd by stać się przestępcami i czy żałują tego co zrobili. Ja nie miałem za dużo rozwiązań, moje wcześniejsze życie zostało mi zabrane i dano mi nowe, którego nie wybrałem. Dlatego może to jest ten moment gdy dają mi drugą szansę, żebym mógł zacząć wszystko od początku.

-Kiedy byłem mały bardzo chciałem zostać bohaterem jednak mój ojciec nie tolerował tego...- zacząłem opowiadać, All Might zdziwił się na moje słowa- Dostawałem kary za każdy przejaw entuzjazmu do bohaterów- Toshinori spojrzał na mnie ze strachem i jednocześnie współczuciem- pewnego dnia moja starsza siostra Hana odkryła prawdę o tym kim była nasza babcia... więc gdy tylko mój ojciec się o tym dowiedział natychmiast zostałem ukarany- patrzyłem się w jeden punkt na ścianie by nie musieć spojrzeć na blondyna- Potem siedziałem na dworze z podkulonymi kolanami i moim psem ale kiedy go dotknąłem... ja zabiłem go- mój głos był coraz słabszy a ja drżałem na samą myśl przywołania tych wspomnień- j-ja nie chciałem, nie miałem pojęcia co się dzieje. Wtedy na dwór wyszła moja siostra, która przestraszyła się widokiem, który zastała i zaczęła uciekać. Nie wiedziałem co robię, złapałem ją za rękę i wtedy ją też...- słowo zabić nie mogło mi przejść przez usta- Nagle na zewnątrz wyszła reszta mojej rodziny oprócz ojca, byłem cały roztrzęsiony... klęczałem na kolanach na ziemi... nie miałem pojęcia jak działa mój quirk, nie panowałem nad nim- od tego wszystkiego zaschło mi w gardle, starałem łzy z moich mokrych policzków i przetarłem przekrwione oczy- dotknąłem ziemi wszystkimi pięcioma palcami... i potem, tak nagle i po prostu, cała moja rodzina zamieniła się w popiół- następna łza spłynęła mi po policzku a ja próbowałem powstrzymać kolejne, co niezadobrze mi szło...- Potem na dwór wyszedł mój ojciec, j-ja go nienawidziłem w tamtym momencie tak bardzo, że go zabiłem- mój głos łamał się coraz bardziej- On próbował się jeszcze bronić ale nie dał rady... i j-ja go zabiłem- powtórzyłem spuszaczając głowę, to była tylko i wyłącznie moja wina...- Potem błąkałem się po ulicach jakiś tydzień ale nikt mi nie pomógł nawet bohaterzy... wtedy zacząłem ich nienawidzić i zrozumiałem, że mój ojciec miał rację... Herosi ratują cywilów ale tym samym opuszczają swoje rodziny... Bohater to osoba, która ratuje ludzi prawda? Więc czemu żeby to robić muszą poświęcają swoich najbliższych? Moja babcia zostawiła nas... swoich krewnych by ocalić całą rzeszę osób i wyszkolić ciebie kolejny symbol pokoju. Gdyby nas nie zostawiła to może mój ojciec nie był by taki jaki był? Bohater jest to ktoś kto poświęca wszystko co ma aby ratować ludzi w potrzebie, musi także poświęcić swoją rodzinę...- powiedziałem to... w końcu... to prawda, że jeżeli się komuś powie o problemie jest lżej.

League Of HeroesWhere stories live. Discover now