11

73 6 6
                                    


Oddalili się zaledwie o kilkaset metrów, a Cenk już miał ochotę zawracać. Cemre nie zwracając uwagi na jego cierpki nastrój i uśmiechała się do telefonu, zapewne oglądając galerię zdjęć, którą zdążyła już przesłać jej Ceren. Dlaczego tak bardzo mu to przeszkadzało? Cóż, sam chciał mieć dostęp do tych zdjęć, a najlepiej możliwość zrobienia własnych. Spinka Ceren, którą wciąż trzymał w dłoni zaciśniętej na kierownicy, boleśnie przypominała mu, że każda spędzona to tej pory chwila z Sanem, była chwilą skradzioną. Jak również zdjęcie, które udało mu się ukryć w kieszeni marynarki, zanim ktokolwiek zwrócił na to uwagę. Nie, nie był w stanie po prostu pojechać do Stambułu i zostawić wszystko własnemu biegowi. Jaką miał pewność, że Ceren nie spakuje się swoich rzeczy i nie wyjedzie razem z jego córką w miejsce, w którym nie będzie mógł ich odnaleźć? Zarówno środków, jak i determinacji jej nie brakowało. Szansa, że znów ją odnajdzie malała z każdym pokonanym metrem.

- Cemre... - Odezwał się w pewnym momencie, zdecydowany, że musi zawrócić za wszelką cenę.

- Hmm? - Dziewczyna wydała z siebie odgłos potwierdzający, że słucha, ale nawet nie uniosła głowy. Cenk przesunął dłonią po twarzy, śmiejąc się sam z siebie. Jak kiedykolwiek mógł sądzić, że przed nimi jest jakakolwiek przyszłość? Cemre zwracała na niego uwagę tylko wtedy, gdy to na niej wymusił - swoim zachowaniem, słowami czy kolejną dziwną sytuacja szalejącą w jego rodzinie. Nigdy tak naprawdę nie chodziło o niego. Ceren... Ceren od początku nie kryła, że chodzi jej tylko o niego. Jego pieniądze, koneksję, oczywiście również, ale to jego osoba była w centrum jej postrzegania. Brakowało mu tego - bycia osią czyjegoś świata. Pragnął jej niepodzielnej uwagi, jej ciętego humoru, jej ciała... I jej miłości.

- Myślę, że powinniśmy się rozwieźć - Cemre uniosła w końcu wzrok znad telefonu z wyrazem szoku na twarzy, co wywołałoby u Cenka zapewne dużo większą satysfakcję, gdyby nagle nie musiał hamować widząc światła stopu w samochodzie Nedima.

- Co się dzieje? - Zapytała Cemre porzucając na chwilę kwestię rozwodu na rzecz sytuacji na drodze.

- Nie mam pojęcia, ale nieważne. Nedim może złapał gumę, zaraz się dowiemy - Cenk zaciągnął hamulec ręczny i sięgnął do klamki, żeby sprawdzić co się dzieję, jednak dłoń Cemre, która pojawiła się nagle na jego przedramieniu, skutecznie go powstrzymała.

- Mówiłeś serio? O rozwodzie? - Zapytała Cemre uważnie przyglądając się jego reakcji, na co Cenk skinął głową. - Dlaczego teraz? Co się zmieniło? Wyjechaliśmy na jeden dzień ze Stambułu, a Ty...

- Nie chodzi o Stambuł, nie chodzi o ojca, ani o Nedima - skwitował Cenk zaciskając dłoń na złotej spince Ceren. - Prawdę mówiąc chodzi o... - Cenk przerwał słysząc pukanie w szybę i szybko otworzył drzwi, by usłyszeć, co ma do powiedzenia stojący obok auta Nedim.

- Hej, Ceren miała rację co do tego wiatru i zerwanych gałęzi - powiedział Nedim, krzywiąc się nieznacznie. - Tyle, że nie chodzi tylko o gałęzie. Na drodze leży powalone drzewo, po jego rozmiarach wnoszę, że nie damy rady przesunąć go sami. Wygląda na to, że musimy zawrócić - Cenkowi zabiło mocniej serce na tą wiadomość, miał bezbolesny pretekst, by wrócić do Ceren i ich dziecka. Problem w tym, że nie był pewien czy chce z tej furtki skorzystać. 

- To świetnie, właściwie wcale nie chciałam wyjeżdżać. Może Ceren pozwoli mi zostać na parę dni - stwierdziła Cemre radosnym tonem, choć to, co zamierzał jej powiedzieć, miało doszczętnie popsuć jej nastrój.

- Zaraz ruszymy z powrotem, daj nam chwilę na osobności, ok? - Zwrócił się Nedima Cenk, jednak jego kuzyn jak na zlość postanowił być uciążliwy.

Ruchome piaskiWhere stories live. Discover now