31

71 4 97
                                    

To było sto lat temu,gdy ostatnio się tu coś pojawiło. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie, co się tu działo :D

***

Cemre opadła na łóżko w swojej dawnej sypialni i skrzywiła się, słysząc jak jej matka i babka kłócą się za ścianą. Wzdychając przeciągle uniosła dłonie do twarzy, przesuwając nimi po policzkach, jakby chciała się obudzić z koszmarnego snu.

Pół godziny wcześniej poinformowała rodzinę o rozwodzie z Cenkiem, wywołując niemałe poruszenie. Jej matka natychmiast zaczęła planować wyjazd ze Stambułu, a babka prawie wpadła w histerię, sprawiając, że Cemre nie była w stanie utrzymać stoickiej postawy. Nie po tym wszystkim, czego dowiedziała się od Ceren.

Powinna była trzymać nerwy na wodzy, ale nie była w stanie. Nie po tym wszystkim, co Neriman próbowała jej wmówić. Że sobie nie poradzi, że co one teraz zrobią, jeśli Karacayowie wyrzucą ich z rezydencji i że powinna była lepiej to przemyśleć. Co skutkowało tym, że Cemre nie zatrzymała się na słowach, że drogi jej i Cenka się rozeszły. Dorzuciła również informację, że nie są już małżeństwem od kilku tygodni i nic, kompletnie nic, oprócz pewnej sprawy z przeszłości, ich nie łączy. Po czym spojrzała wymownie na Neriman, która w jednej chwili zrobiła się biała jak papier.

Wtedy Cemre wiedziała już, że jej babcia jest dokładnie taką osobą, jaką przedstawiła jej Ceren. Mimo że Ceren mówiła o babci z trudno ukrywanym żalem, to wciąż w jej słowach czaiły się okruchy ciepła, którego Cemre nie czuła i nie umiała zmusić się, żeby widzieć w tej kobiecie swoją babcię. Taką babcię, jaką widziała w niej wcześniej.

- Co się wydarzyło, że tak zawzięcie się kłócą? - Cemre zerwała się z łóżka do pozycji siedzącej i obróciła głowę w kierunku głosu brata dochodzącego od strony drzwi. Civan wyglądał na zmęczonego, jego ramiona i głowa były nisko zwieszone, a cienie pod oczami wyglądały na nienaturalnie fioletowe. Cemre ścisnęło się serce na jego widok, gdy opadł jak kłoda na stare łóżko Ceren.

Od jakiegoś czasu obserwowała, jak zaharowywał się, żeby uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy, by wyprawić wesele, a nadto zbyt dumny, żeby przyjąć pieniądze od niej.

Które miała, pieniądze znaczy się. Dostała kawałek majątku Karacayów po rozwodzie z Cenkiem, mimo że broniła się przed tym nogami i rękami. Nie wspominając już o tym, że Ceren dałaby jej każdą ilość pieniędzy, jakiej by nie potrzebowała. Także obecnie pieniądze były ostatnim zmartwieniem Cemre.

Choć nie zamierzała dzielić się tą informacją z nikim poza Civanem, a już na pewno nie chciała, by dowiedziała się o tym babcia.

- Powiedziałam im coś, co się im nie spodobało - mruknęła Cemre, podciągając nogi pod szyję i obejmując je ramionami. Civan uniósł głowę z nowym zaciekawieniem, podkładając sobie poduszkę pod głowę, wyraźnie oczekując na relacje z wydarzeń. Cemre uśmiechnęła się delikatnie, widząc jego reakcję. Jednak jej uśmiech zniknął, gdy dotarło do niej, że Civan na pewno też nie będzie zachwycony jej rewelacjami.

- Civan... - Zaczęła Cemre, ale nie wiedząc, którą bombę wysadzić jaką pierwsza, zamilkła i skuliła się, przytulając kolana do klatki piersiowej i westchnęła z żałością. - Musisz mnie wysłuchać, ale od początku do końca, potem będziesz mógł się wściekać, ale... Daj mi to z siebie wyrzucić, ok? - Po tych słowach, jakby doceniając powagę sytuacji, Civan uniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał jej prosto w oczy, zachęcając ją do kontynuacji gestem dłoni. Dopiero w tej chwili, Cemre dostrzegła jak bardzo zmienił się przez te ostatnie kilka miesięcy, jak bardzo dorósł. I jak bardzo była zajęta swoimi sprawami, żeby nie zauważyć tego wcześniej.

Ruchome piaskiWhere stories live. Discover now