10

861 19 4
                                    

Ocknęłam się, gdy tylko zadzwonił budzik. Kto u diabła ustawił budzik na... niedzielę!! Niedziela to dzień odpoczynku, a nie zamartwiania się wszystkim.

Jęknęłam sięgając po telefon, by jednym ruchem palca przerwać udrękę. Podniosłam się na rękach i oparłam plecami o zagłówek łóżka. Pociągnęłam kolana pod brodę.
Znów ktoś siedzi przy moim biurku i znów jest to David. Westchnęłam cicho.

- Po cholerę ustawiasz budzik na niedzielę?- spytałam niezadowolona- Wydaje mi się, że wiesz co to dzień wolny- przejechałam palcami po twarzy, odgarniając z niej włosy

- Czyli nie wiesz, że dziś masz gości- zacisnął usta w wąską linię, aby się nie zaśmiać

- Jakich gości?- przewróciłam oczami i spojrzałam na przyjaciela opierającego się o odchylone opieradło krzesła

- Twój ojciec stwierdził, że potrzebujesz nowych ochroniarzy w zastępstwie za Olivera... najlepiej już od dzisiaj- wytłumaczył

- Proszę, powiedz, że żartujesz- zasłoniłam się kołdrą

Usłyszałam jak podniósł się z krzesła i szedł w moją stronę. Czyli nie ma szans na spokojnie spędzony poranek.
- Czy ja wyglądam jakbym żartował?- odkrył kołdrę z mojej twarzy- Przecież wczoraj nie było nic do roboty, więc Cię nie budziłem, tylko grzecznie siedziałem- zaśmiał się

...
Kiedy w końcu zebrałam się z łóżka i podeszłam do szafy, przyjaciel zaoferował, że zrobi mi śniadanie.
Nowi mieli się pojawić o 10³⁰. Miałam niecałą godzinę na ogarnięcie siebie wewnątrz i na zewnątrz.

Po kilku minutach udało mi się znaleźć ubrania wyglądające na codzienne. Musiały być jednak nieco ładniejsze i bardziej odpowiednie na pierwsze spotkanie z ludźmi, których będę widziała codziennie przez co najmniej kilka lat. Niezbyt cieszyła mnie ta presja znalezienia odpowiedniego outfitu.

Na szczęście przygotowanie posiłku przez Davida nie trwało długo i już po chwili przyniósł mi je do pokoju.
- Spotkałem Twojego ojca i powiedziałem, że nie chcesz wychodzić z pokoju, póki nie będziesz względnie wyglądać- zaśmiał się, zjadając jednego z kilku pomidorków koktajlowych na talerzu. Ciekawe ile ich było na początku. Zaśmiałam się w myślach.

- Taa... Mógłbyś być dobrym kelnerem...- powiedziałam spoglądając jak trzyma w jednej ręce talerz i kubek, a drugą nawet na moich oczach podjada pomidory-... gdybyś nie jadł posiłku w drodze do klienta

Kiedy skończyłam jeść, zaczęłam nakładać makijaż. Miał być delikatny, ale żeby było widać. David załatwił sobie krzesło i usiadł obok mnie.
- Widzę, że masz ochotę na makijaż- zaśmiałam się widząc, jak oboje patrzymy w lusterko

- Nigdy więcej- przełknął głośno ślinę, nie wiedząc czy żartuję, czy nie

- Przecież pięknie wyglądałeś- drażniłam się z przyjacielem

***

Na szczęście udało mi się zdążyć zejść na parter w porę. Na ustach taty pojawił się uśmiech, gdy zobaczył, że w końcu się nie spóźniłam. No cóż, czasem się to przydarzało. Chwilę później usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Ojciec podążył w tamtym kierunku i otworzył drzwi. Mówiąc krótkie "zapraszam" wpuścił kogoś do środka.

Kiedy goście pojawili się w salonie, myślałam tylko o tym, żeby nie otworzyć buzi z wrażenia. Dla pewności zacisnęłam wargi nieco mocniej. Gdyby nie to, na pewno opadła by mi szczęka na widok pięciu przystojnych facetów w wieku od prawdopodobnie 26-30 lat.
W sumie "przystojni" to mało powiedziane. Oni są boscy.

Córka Szefa MafiiWhere stories live. Discover now