Rozdział 10

256 23 1
                                    

"Cin... co chcesz teraz zrobić?" skierowała do mnie brunetka pytanie, podczas gdy ja chciałem wyjść z prawie rozwalonego domu. Obróciłem tylko szyję, miałem ją już na tyle długą, że mogłem oprzeć ją na całej długości swoich pleców, gdy śpię.

"Idę zapolować" od razu odpowiedziałem.

Tomira leżała oparta na jednej z ocalałych ścian. Była obłożona różnymi materiałami, które znalazłem. Niestety nie mogłem ich uprać, ale zawsze lepiej stare, potargane szmaty niż nic. Nie mogłem pozwolić, aby zamarzła. W dzień było jeszcze w miarę ciepło, ale w nocy zapalałem ognisko. Normalnie nie musiałbym tego robić, gdyż moje łuski sprawiają, że nie odczuwam ani zimna, ani gorąca. 


Cieszę się, że moja matka nauczyła mnie małych zaklęć, dzięki którym mogę spokojnie rozpalić ognisko, czy wysuszyć się. Magii smoki nie mogą z ogółu używać oprócz kilku podstawowych zaklęć, które potrzebują także pewnych przedmiotów do ich zaintonowania. Dlatego ostatnio mało co ich używałem. Niby jestem mitycznym stworzeniem, ale cała nasza magia znajduje się w żołądku, dzięki której możemy zmieniać formy. Co powoduje brak innych zdolności magicznych. 

Z opowiadań mojej mamy dawniej żyły też smoki, które rodziły się z dodatkową magią pozwalającą na swobodnie używanie jej, a także podobno zwykłe smoki mogły ewaluować w wyższe formy. Mogły one także używać magii, ale też były one same magią. Posiadały atrybut jednego z żywiołów i tylko nim mogły się posługiwać, ale nikt inny z 8 ras nie mógł dorównać ich zdolnością w tej dziedzinie. Stąd przekonanie, że rasa smoka jest najsilniejszą z ras.


"Zimno mi..." cicho rzekła dziewczyna, ledwo utrzymując otwarte oczy, które niestety były zamglone. 



2 dni wcześniej:

Po pół godzinie lotu niestety moje skrzydła odmówiły dalszej chęci latania i musiałem wylądować. Gdzie się nie obejrzałem tam rozciągał się las. Nie myślałem że jest on, aż taki wielki! Z każdą chwilą czułem jak nieświadomie zmniejszam odległość od ziemi i za niedługo zamiast wylądować przywalę prosto w jedno z wyższych drzew!

Nie jest dobrze... W łapach ciągle trzymałem tą osobę. Nie wiem, kim ona lub on jest, ale też mam niemiłe przeczucie co do niej. Jeszcze nie przyjrzałem się jej, ale jak znajdę bezpieczne miejsce na pewno ją przeszukam. 

Po kilku metrach zauważyłem niedaleko kraniec lasu i kilka zawalonych pozostałościach jakiś budynków. Nie wahając się przyspieszyłem w jej kierunku.


Po wylądowaniu w opuszczonej wiosce odnalazłem jedno 'pomieszczenie', które można tak nazwać. Gdyż były to tylko jeszcze 3 ściany wpierające się na siebie, tworząc trójkąt z otwartym wejściem.  Nagle poczułem jak cała adrenalina, która towarzyszyła mi prawie od początku spotkania z wilkami, nagle opuszcza moje ciało. Ledwie się dowlekając i ostrożne kładąc osobę w prowizorycznym pomieszczeniu rozluźniłem wszystkie mięśnie i zasnąłem.  

Obudziłem się rankiem, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło całkowicie nad horyzontem. Przetarłem łapą moje oczy oraz głośno ziewnąłem rozciągając przy tym ciało. Po tych czynnościach poczułem, że moje ciało nie jest takie jak wcześniej. Urosłem i to dość sporo. Nie mieściłem się cały w pomieszczeniu. Cały mój tył zakrywał wejście, a tyłek miałem na zewnątrz. Wielkością przypominałem olbrzyma. Moja matka wspominała, że niektóre smoki z naszego gatunku mogą urosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów. Mogą rosnąc nieskończenie, aż będą przypominały wielkością góry. Wtedy jeden jedyny raz wspomniała o moim ojcu. Był niezrównanym smokiem olbrzymim, który jako jeden z ostatnich oddał życie w walce, aby moja matka mogła uciec. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że będzie mieć jajko...

Odrodziłem się w innym świecie jako Smok!Where stories live. Discover now