Rozdział 7

293 27 2
                                    

Strażnicy zdębieli na jego widok. Ja natomiast stałem sobie spokojnie z boku i im się przysłuchiwałem.

"Nic!" odezwał się jeden z nich.

Leon zmarszczył nieznacznie brwi i jeszcze raz powtórzył pytanie nieco obniżając ton głosu.

"Możecie powtórzyć co się stało Lady Marii..." nie brzmiało to jak pytanie w ustach bohatera, a bardziej wręcz miało przekaz : Pozabijam was nędzne robaki, jeśli mi szybko nie odpowiecie. Ugh... aż ciarki mnie przeszły.

"Em..m.. jesteś poszukiwaczem?" zająkiwał się strażnik, który przekazywał wiadomość.

"Um." przytaknął bohater.

"Pani Maria...eee... ona zaginęła. Nikt nie wie gdzie ona jest. Ostatnio podobno widziano ją wraz z Jeremim.  W gildii wisi ogłoszenie o jej zaginięciu oraz quest od jej rodziny. Jeśli chcesz się zająć jej sprawą idź do gildii.." powiedział niepewnie.

"Przecież od zaginięć, a w szczególności w bogatszych rodzinach powinna się tym zająć straż miasta" zarzucił im Leon.

"..." strażnicy nie wiedzieli jak jemu odpowiedzieć, popatrzyli tylko na siebie i stali w milczeniu.

Właśnie dlatego jej zaginięcie było dziwne, a jeszcze dziwniejsze był quest o niej.  Łapałem się w tym systemie wartości na tym świecie. Dlatego większość w ich rozmowie rozumiałem. W końcu nie po to się naczytałem o tej powieści kilka razy. 


Strażnicy, kiedy nie mogli już znieść przeszywającego wzroku Leona uciekli, wymyślając przy tym tanią wymówkę o ich żonach, że będą wściekłe jeśli się spóźnią na obiad. 

"Chodź" rzucił w moją stronę bohater i zaczął iść w kierunku gildii. 

Podążyłem za nim, aż do samych drzwi przy których kazał mi zostać. Przewróciłem wtedy na to oczami. Mam już dość bycia traktowanym jak jakiś pies! Co z tego, że jestem w tej postaci. Hmpf! Nie posłuchałem go i zaraz jak wszedł do budynku postanowiłem wejść za nim. Nie mam zamiaru być następnym Hachiko.  ٩(๑'н'๑)۶

"Chcę przyjąć zadanie o Pannie Marii".

Nikt nie zwracał na mnie uwagi, gdyż cała uwagą była właśnie przypisana przystojnemu kolesiowi o imieniu Leon. Wszyscy patrzyli na niego dziwnie, a inni się jeszcze śmiali z jego głupoty. 

"Młody podejdź no tutaj!" wrzasnął jeden z roześmianych poszukiwaczy.

Protagonista obrócił się w jego stronę.

"Radzę ci nie brać tego zadania. Na początku było wielu mężnych i silnych facetów, którzy chcieli odebrać nagrodę za jej znalezienie... Nikt nie wrócił z lasu żywy" przerwał na moment.

"Nie marnuj swojego życia dla jakiejś zapyziałej, bogatej Panienki, która prawdopodobnie jest już martwa." wtrącił się straszy mężczyzna.

"Nie marnuję" odpowiedział stanowczo Leon.

"Prosisz się o śmierć!" nagle wykrzyczała Nina zza lady.

"... Ona też ma prawo do życia i pomocy.." po tych słowach przyjął zadanie i wyszedł z gildii pozostawiając wszystkich w stwierdzeniu, że jest szaleńcem, który prosi się o śmierć.

Pospiesznie za nim podążyłem. Nie miałem jak przed nim ukryć moje wyjście z budynku, gdyż on jakby wiedząc, że byłem tam z nim oczekiwał na mnie na zewnątrz, mając wzrok skierowany na moją osobę. Doznałem szoku. (◯Δ◯∥)

"... Dobry pies" pogłaskał mnie po głowie i lekko się uśmiechnął.

"Szczek!" zamerdałem ogonem zadowolony. Przynajmniej nie dostałem żadnego opieprzu.

Szczęśliwi, a przynajmniej ja, wróciliśmy do punktu wyjścia z miasta. Po przekroczeniu bram Leon kucnął i popatrzył mi w oczy.

"Poprowadzisz mnie w lesie? Podobno już tam byłeś Cin.." 

"..." Popatrzyłem na niego i liznąłem go w nos.


Protagonista lekko na to przymarszczył brwi, ale jego humor nieco się poprawił od wizyty w gildii. Hej. Przecież trzeba czerpać z życia co najpiękniejsze. ʕ◉ᴥ◉ʔ

Nauczyłem się tego w czasie, kiedy leżałem na szpitalnych łóżkach i nic nie mogłem zrobić. Nie mogłem być pesymistą do końca życia. Ja też chciałem je przeżyć jak każdy inny, ale los dał mi inne zadania. Teraz się czuję, jakby ta pustka po poprzednim życiu została w tym świecie napełniona. Dostałem drugą szansę na życie i nie mam zamiaru jej zaprzepaścić. Tak samo obietnice złożonej mojej matce, która w tym świecie poświęciła się dla mojego dobra.

Tak udaliśmy się w kilku dniową podróż do najbliższego skraju lasu, w którym rzekomo zaginęła Maria. Leon przez ten czas nauczył się paru rzeczy i ja tak samo. Protagonista jakby przyswoił się do tego, że jestem nad wyraźnie inteligentniejszy niż inne zwierzęta, które podążają za swoimi instynktami. Przez co nie traktował mnie jako zwierzaka, ale jako swojego kompana, czy przyjaciela. Także podczas podróży nauczył się paru sztuczek szermierki. Ja ogólnie nauczyłem się jak jemu pomóc w walce, czy jak wytropić jakąś zwierzynę i spłoszyć ją w kierunku Leona.


Leon także zaczął opowiadać mi o sobie... Nigdy nie miał szansy wygadać się od serca i rola słuchacza przypadła właśnie mnie.

Bohater w tej chwili miał 17 lat. Nie miał rodziny. Całą jego rodzinę pochłonęła epidemia, która podczas wojen między państwami była jedną z from ataków. Była to choroba rozesłana przez magików. Powodowała ona wielkie wrzody na ciele, które rozrastały się z dnia na dzień, aż w końcu pękały wszystkie na raz powodując krwawienie. Ludzie umierali albo ze świądu, ciągle będąc zdrapanym, aż do krwi albo z wykrwawienia pod koniec choroby. Poprzez zwykły dotyk rozprzestrzeniła się ta choroba i strawiła prawie cały jego kraj, który już niestety nie istnieje.

Miał 10 lat kiedy to się wszystko zaczęło. Był synem rolników. Na oddalonej wsi kilometrami od najbliższego miasteczka także się pojawiła ta nieszczęsna choroba. Jego rodzice oraz starsza siostra zostali zarażeni. Aby Leon nie zachorował ograniczali z nim kontakt do minimum. Aż w końcu po 2 latach cała jego rodzina zmarła z wykrwawienia. Z dnia na dzień. Przez dwa lata mało kiedy się z nimi widział, a kiedy mógł bardziej im się przyjrzeć były to martwe ciała, pokryte we krwi. 


Leoś.. Chlip...*pociągnięcie nosem* Tego autor noweli nie opisał! Napisał tylko, że w wyniku wojen w wieku 12 lat osierocony bohater zaczął podróżować. Pozwę gościa! Jak można tak skrzywdzić dziecko oraz innych ludzi! Nie martw się Leosiu, jako twój fan oraz przyjaciel pomszczę za ciebie także... Chlip.. (╥_╥)

Kiedy podążaliśmy pieszo ścieżką w końcu zobaczyliśmy na horyzoncie las. Jeszcze pół dnia i będziemy na miejscu. 

"Szczek. Szczek." zawołałem lekko szczęśliwy.

Leon popatrzył na mnie a następnie podążył za moim wzrokiem i nagle się zatrzymał.

"Rozbijemy tutaj obóz... Lepiej na początek nie spać w pobliżu lasu.. Szczególnie, że zaraz będzie zachód słońca.." mruknął cicho i zaczął się rozpakowywać. Ja w tym czasie położyłem się wygodnie na trawie i cicho go obserwowałem. 

Kiedy młody bohater położył się pod gołym niebem spać, ja postanowiłem zrobić coś głupiego.

"Na dobre i na złe... nie poddawaj się Leonie..." przemówiłem cicho, po czym położyłem się obok niego i zasnąłem.

Odrodziłem się w innym świecie jako Smok!Where stories live. Discover now