Rozdział 8

289 22 4
                                    

-------------------------------------------------------------------------

UWAGA: SCENA PRZEDSTAWIONA PONIŻEJ MOŻE BYĆ NIECO DRASTYCZNA, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

-------------------------------------------------------------------------

Obudziłem się wczesnym rankiem, przed Leonem. Nie mogłem pozwolić, aby bohater przez mnie nie mógł rozwinąć swoich umiejętności. Właśnie porwanie lady Marii było kluczowym momentem w jego życiu. Wtedy obudził drzemiącą w sobie siłę. Nabrał więcej pewności siebie oraz zyskał pierwszą kobietę...

Niestety nie wiem wszystko, ani co się dzieje z Marią, ale nie mogę pozwolić na brak rozwoju u Leona. Przecież chce obserwować jak on to wszystko zdobywa nie tylko siłą i walecznością, ale dobrocią i pomocą. Wszystkiego dokonał sam. Dlatego postanowiłem nie ingerować w jego walkach. Przepraszam cię Leon, ale nie mogę ci pomóc.

Chociaż nie mogę ingerować w twoją walkę pozwól mi jedynie przyglądać się. Będę blisko ciebie, jak obiecywałem. Nie złamię danego słowa. Po spojrzeniu na spokojnie śpiącego bohatera tego świata odszedłem i udałem się w kierunku lasu.

Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzi? Cóż.. jest na to mała szansa, że mnie porzuci, ale hej. Nawet jak mnie zostawi to nic nie będzie, przecież i tak miałem go obserwować a nic mi w tym nie przeszkadza, nawet w mojej misji.

Kiedy byłem już w lesie postanowiłem porzucić swoją postać psa. Moja zmiana postaci może wydawać niezawodna i bez wad, ale nic więcej mylnego. Każda przemiana może się odbyć tylko raz. Przez to nie wracałem przez długi okres czasu do swojej oryginalnej postaci smoka. Zanim się zmieniłem wpadłem na jeden pomysł. Był bardzo lekkomyślny i niezbyt bezpieczny. Aby móc pozostać przy Leonie musiałem być tym samym psem co wcześniej.

Wiem, że to strasznie głupie z mojej strony, ale nie mogę już wytrzymać jako pies. Moje oryginalne ciało ostatnio zaczęło strasznie swędzieć pod skorupą wyżła.

Przed przywróceniem mojego ciała, jako pies musiałem odgryźć jakąś część siebie. Najlepiej, żeby to była jakaś większa część ciała. Wtedy mam większą pewność, że się przemienię w tego samego psa co byłem wcześniej.

Aby ktoś nie usłyszał moich krzyków, a szczególnie Leon wszedłem do środka lasu. Witamy z powrotem w Busznym Lesie. Nieco zagłębiając się w środek lasu. Po chwili się zatrzymałem i wziąłem głęboki oddech.

"Dobra Cin... dasz radę" mówiłem sam do siebie

"Szybko to zrobisz i będzie potem bez bólu..." pocieszałem siebie, gdy zbliżałem się do ugryzienia swojej części nogi, a następnie jej wyrwania. (╥_╥)

Na szczęście mogę tą nogę wyrwać bez późniejszych problemów, bo mam dalej w bukłaku tą wodę ze źródła. Szybko zdjąłem z siebie torbę oraz przyszykowałem wodę, aby od razu się jej napić. Dzięki niej moja kończyna powinna się zregenerować po tym jak ją oderwę i zjem ponownie. Nie przedłużałem, ani nie starłem się o tym myśleć, gdyż im dłużej nad tym zwlekałem to tym bardziej mnie strach ogarniał.

Dobra zrobię to na trzy! Zrobię odliczanie. (⊃д⊂)

"Raz!!" szybko z siłą zacisnąłem zęby na mojej przedniej łapie i zacząłem ją szarpać.

"Uuu....Gg..." piszczałem, ale nie przestawałem.

Bożenko! Boli to jak diabli! Muszę do końca wytrwać, bo inaczej już nie będę mógł dalej podróżować...

Mocniej zacisnąłem szczęki. Krew była wszędzie. Czułem jak moje własne zęby dziurawią mi łapę. Tak samo czułem metaliczny zapach i smak krwi. Zamknąłem oczy i zacząłem szarpać łapę coraz mocniej. Najgorsze... że czułem jak rozrywam powoli moje ciało na kawałki. Każda sekunda była dla mnie katorgą, a one coraz bardziej się dłużyły. Czułem jak kość oddziela się od mięśni. Wtedy usłyszałem nagły trzask i czułem się jakby piorun mnie poraził.

Zemdlałem.

Ocknąłem się z łapą w paszczy.

"Boli~~" zaskomlałem.

Starałem się nie patrzeć na moją wyrwaną łapę, gdyż czułem w jej miejscu straszne pieczenie oraz ból. Także w powietrzu roznosił się metaliczny zapach krwi. Wszytko było we krwi, trawa, ja, nawet bukłak. Szybko nie zastanawiając się porzuciłem kawałek mnie i zacząłem pochłaniać naszykowaną wodę.

Nie wiem ile minęło, ale już zaczynało się ściemniać. Po opróżnieniu wody do ostatniej kropelki powróciłem do mojej oryginalnej postaci smoka. Na szczęście miałem wszystkie kończyny.

"Uff.." usiadłem na ziemi. Byłem padnięty. Spojrzałem w bok, tam gdzie wcześniej dokonałem tego czynu.

Leżała tam. Na trawie. Widać było wszystkie porozrywane naczynia krwionośne oraz wszystkie ścięgna. Na jej końcu wystawała okrągła, biała rzecz.

Nie chciałem tego widzieć, ani nie mieć świadomości, że zrobiłem to na trzeźwo. Nigdy więcej. Będę musiał się przyzwyczaić, że mogę rzadko wrócić do mojej oryginalnej postaci. Gdyż za każdym razem będę musiał to robić.

Przełknąłem ślinę i wziąłem się konsumpcje oderwanej kończyny. Chociaż mogło by się wydawać to ohydne to i tak nie czułem żadnego smaku. Po kilku gryzach już łapy nie było. Teraz w każdej chwili, w której zechce mogę się przemienić. Odetchnąłem z ulgą. Już to wszystko było za mną. Teraz pozbierałem moje rzeczy i zacząłem przechadzkę po lesie.

Nie wiem co robi teraz Leon, ale już jest wieczór. Mam nadzieje, że się nie zawiódł i nie porzucił zadania. Nie, na pewno nie porzucił questa, dotyczącego Marii. Jedynie co wiedziałem z książki, że Maria ukrywała się przed dzikimi stworzeniami w grocie, którą zamieszkiwały niedźwiedzie. Oczywiście pewnie nie będą to zwykłe miśki. Tylko autor musiał je opisać jako krwiożercze bestie z kolcami na plecach, jak jeże oraz były strasznie zwinne jak na swoje wielkie ciała osiągające 4 metry. Tylko drużyny poszukiwaczy rangi B mogły ledwo co pokonać te stwory.

Leon znalazł jaskinię od razu. Gdyż lady Maria pozostawiała po sobie ślady prowadzące do jej kryjówki. Nie wiedziała ile spędziła w tym lesie czasu, ponieważ znalazła się w najciemniejszej części lasu, gdzie światło dzienne nie dociera. Leon wchodząc do jaskini napotkał dwa duże niedźwiedzie. Bohater wtedy odniósł wiele obrażeń o mało co nie stracił ręki.

Nie udało mu się jeszcze uratować Mari. Trwało to kilka dni. Leon dzień po dniu obserwował jaskinię oraz ruchy niedźwiedzi, próbując ustalić kiedy będzie mógł bez konfrontacji ze stworami odnaleźć Marię.

Starałem się odnaleźć Leona. Prawdopodobnie teraz ciężko się kuruje. Po atakach niedźwiedzi, błąkał się chwilę w lesie po czym stracił przytomność, aż do ranka. Tak było w noweli. Szukałem go, chciałem mu pomóc i odstraszyć od niego zwierzęta. To było niebezpieczne dla niego tak zemdleć w środku lasu, a szczególnie najciemniejszej jego części.

Wiem, że nie powinienem nic robić, ale ja tak nie mogę! Nie mogę zostawić mojego ulubionego bohatera, bez żadnej opieki. Nie wiem ile mogło czasu minąć, ale już jakąś chwilę temu nastała noc. A ja wciąż go szukałem dalej i nic na razie nie znalazłem.

"Auuu!" usłyszałem wycie niedaleko, brzmiało to jak wilk

"Uuu!" z nad przeciwka odezwały się inne wilki

Miałem co do tego złe przeczucia. Szybko pobiegłem w kierunku pierwszego wilka, który zawył. Wydawało mi się, że znalazł coś ciekawego i zaczął zwoływać resztę. Oby tym znaleziskiem nie był bohater...

Pędziłem ile sił miałem w nogach, nie miałem zamiaru latać bo i tak nie umiem oraz są tutaj drzewa, o które mógłbym się zabić. Wilk ponownie zawył. Był blisko. Zatrzymałem się i podszedłem do miejsca w którym on był. Pod drzewami leżało ciało człowieka, a nad nim stał właśnie ogromny wilk. Chciałem od razu go zaatakować, gdyż tym ciałem mógł być bohater. W tej chwili co chciałem skoczyć do ataku. W tym momencie z mojej prawej strony wyłoniły się wilki otaczając leżące ciało.

Tego w książce nie było!



Odrodziłem się w innym świecie jako Smok!Where stories live. Discover now