Rozdział 5

317 33 1
                                    

Po chwili zeszła mówiąc, abyśmy się udali do pokoju mistrza. Na górze był cienki korytarz, a po obu jego stronach było parę drzwi. Pewnie są to VIP-owe pokoje. Na końcu korytarza byłe jedyne ciężkie drzwi ze złotą klamką. Do nich właśnie się skierowaliśmy. Ukazało nam się niewielkie pomieszczenie, które pełniło funkcje biura, a z tyłu były drzwi prowadzące jeszcze do innego pokoju. 

Za małym biurkiem siedział najprawdziwszy brodaty karzeł. Miał wielki nos, małe oczka i strasznie gęstą brodę, która sięgała mu prawie do kolan. W zaroście miał wplecione różne ozdoby, w postaci koralików i sznurków.

Nawet jak weszliśmy nie oderwał się od papierkowej roboty, którą wcześniej wykonywał. Kapitan puścił prowizoryczną smycz, a ja natychmiast usiadłem zmęczony podróżą. 

Po 10 minutach spędzonych w ciszy krasnal skończył swoje zadanie i wtedy na nas spojrzał.

"Ile chcesz?" zdartym głosem od picia odezwał się

"Mistrzu nic nie chce za tego psa, jeśli przyjmę coś w zamian przysporzy mi tylko same kłopoty" z szacunkiem kapitan odpowiedział.

"Hmm.. dobra. Zgoda."

"Tak szybko?" zdziwiony kapitan spojrzał na krasnala.

"I tak będziesz jojczeć jak teraz. Poza tym znalazł się członek innej gildii tutaj, aby odebrać psa od kupca, którego już kupił" wypił filiżankę kawy, która zabrudziła jego cały wąs.

"Rozumiem, powiadomię go o tym" kapitan chciał się wycofać.

"Podobno kręci się gdzieś koło sadów całe dnie, więc znajdziesz go szybko" pomachał mu ręką do widzenia krasnal.

Zapewne mistrz gildii, ten krasnal spojrzał na mnie i chrumknął. 

"Mógł zabrać kundla ze sobą ten pieprzony Filip. Nie będę go niańczył" mruknął pod nosem siorbiąc kawę.

"Nina!!!" po chwili zaczął krzyczeć. ٩(๑'н'๑)۶

Zaraz było słychać kroki na korytarzu i do pokoju weszła recepcjonistka

"Co znowu?" westchnęła, dając ręce pod boki

"Dajże mi prawdziwego napoju, a nie takie same fusy" zrzędził

"Piwsko sobie zostawiaj na wieczory, bo twoje malutkie ciało nie może znieść kilku procentów!" rzekła jakby wiedząc, że będzie próbował ją przekupić za chociażby mały łyczek

"Podwoję ci pensje, jeśli przyniesiesz chociażby mały łyczek" zaczął skomleć

"Podwoje ci twoją dupe! Nie mam czasu na twoje dziecinne głupoty!" wykrzyczała i wyszła z trzaskiem drzwi.

"Ech.. baby... Niby ładne, a w środku zgniłe do kości nie pozwalając spragnionemu napić się..." zrzędził pod nosem nic nie robiąc sobie z zachowania Niny.


Dalej siedziałem w tym samym miejscu rozglądając się po pomieszczeniu. Nagle dotarł do mnie znajomy zapach czekolady od strony mistrza. 

"Niedobre to świństwo!" splunął na podłogę po odgryzieniu kawałku "Tyle kosztuje, a słodkie jak c*****" przeklinał

Jak może on tak mówić! Czekolada to jest co najlepsze w życiu istnieje! Jak on śmie (☼Д☼)

Położyłem się i zacząłem skomleć patrząc na dar bogów.

"..." krasnal spojrzał raz to na mnie, raz na tabliczkę czekolady.

"A masz. Przynajmniej się nie zmarnuje" po chwili namysłu rzucił mi czekoladę. 

Uradowany złapałem ją w locie i kładąc się zacząłem ją zjadać. Mmm... najlepsza.... Czułem się jakbym trafił do nieba. Była jeszcze lepsza niż Wedel...


Jak kończyłem zjadać niebiański posiłek ktoś wszedł. Był to młody mężczyzna. Na oko 20 lat. Miał krótkie blond włosy, wręcz białe. Miał na sobie lekki pancerz ze skór oraz miecz u swojego boku.

"40 minut spóźnienia. Nie wiem czego uczą tam u ciebie.." zaczął zrzędzić krasnolud

"Mój pies."przerwał mu niebieskooki młodzieniec z zimnym wyrazem twarzy

"... Ach... tak tak. Je sobie właśnie." wskazał na mnie zza biurka 

Ja nie zwracając na nich uwagi kończyłem jeść, gdy poszarpano mnie za sznurek .

Hola! Jeszcze nie skończyłem! (メ`ロ')/

"Wrr...." odwróciłem się do młodzieńca, który trzymał sznurek i ukazując swoje uzębienie zawarczałem na niego.

Niebieskooki patrzył na mnie przenikliwie i ponownie pociągnął za sznurek. Nie ustąpiłem i nie poruszyłem się o krok.

"Agresywny..." mruknął z zimną twarzą

"Och... a był taki cichy przy mnie. Jeśli go nie chcesz to muszę go przyjąć do siebie.." zachrypiał krasnolud

"Nie trzeba. Poradzę sobie z nim." Puścił sznurek 

"Chodź albo zgnij tu na dobre" rzekł do mnie i odwrócił się do wyjścia. Krasnolud był bardzo szczęśliwy. Przecież pies nie rozumie mowy i zostanie u niego, a on będzie miał zysk.

Przestałem warczeć i szybko chwytając ostatni kawałek czekolady poszedłem za nim. Przecież nie będę zostawał z dziwakiem. Wole już tego przystojnego dupka.

"Dobry pies" dupek lekko się uśmiechnął i zdjął mi z szyi sznurek. Wyszliśmy z budynku gildii i przeszliśmy niedaleko do hotelu. Podążałem za nim, aż do samego wynajętego pokoju. Chłopak położył torbę na łóżku i zaczął się pakować. Ja siedziałem metr od niego i przyglądałem mu się. Nie wiem czemu, ale dręczy mnie uczucie, że znam go. 

"Szczek" zawołałem

Obejrzał się na mnie i ponownie wrócił do pakowania swoich rzeczy.

"Szczek! Szczek!" ponownie zawołałem

"...." usiadł na łóżku i poklepał sobie kolano w celu przywołania mnie.

Posłusznie usiadłem koło niego, a on zaczął mnie pieścić. Podczas pieszczot zauważył moją torbę i już miał do niej sięgnąć, gdy zawarczałem na jego gest. Zdziwiony podniósł do siebie rękę i popatrzył dziwnie na mnie.

"Kim jesteś?" po chwili zwrócił się do mnie

Przechyliłem głowę.

"Rozumiesz mnie?" 

Przytaknąłem i wywaliłem jęzor. Chłopak ponownie zaczął mnie głaskać.

"Jestem Leon... a ty?" zapytał niepewnie, nie wiedząc czy na pewno go rozumiem, czy to był tylko zbieg okoliczności

"Szczek" nie ujawniłem się.

Stwierdziłem, że lepiej nie wypowiadać mojego pełnego imienia. Ponieważ same ono w znaczeniu oznacza , że jestem smokiem. Nawet jeśli miałbym go użyć w przyszłości zdecydowałbym się użyć zdrobnienia.

"Ech... co ja gadam... " westchnął blondyn

Chociaż może będzie mnie lepiej traktować jak odkryje, że jestem nadzwyczajnie na świecie inteligenty. Podczas podróży nie mogłem się przyzwyczaić do jedzenia resztek po innych ludziach. Dla mnie to było nie higieniczne. Mogę spróbować. Jeśli zawalę to ucieknę. Nie mam już zawiązanego sznurka. Nic nie stracę przy tym, ale mogę zyskać, więc zaryzykowałem. 

Łapą zacząłem szurać po podłodze. Mój ruch przyciągnął jego uwagę. Uważnie mi się przyglądał i zobaczył, że coś próbuje napisać.

"C....i....Cin~~" marszcząc brwi odczytał mój zapis i oszołomiony spojrzał na mnie. (⊙_⊙)

"Cin" zawołał mnie jeszcze raz, a ja poruszyłem ogonem i szczęśliwe szczeknąłem.

"Nazywasz się Cin~" stwierdził

"Szczek" kiwnąłem mu głową.

Uśmiechnął się.

"Witaj mój kompanie. Pomożesz mi pokonać złego maga?" pochylił się i spojrzał w moje oczy.


Wiedziałem! Wiedziałem już skąd go kojarzę!

Odrodziłem się w innym świecie jako Smok!Where stories live. Discover now