Summer's Almost Gone

59 4 0
                                    

- Imię?
- Richie
- W górę rękaw. – rozkazał brzydki, gruby belfer o spoconej twarzy, a następnie długą linijką zdzielił mnie parę razy po rękach aż się zaczerwieniły.
- Imię?
- Richard
Stary mruknął coś pod nosem, zadowolony z siebie. Chlasnął calówka jeszcze raz, tak na dokładkę.
- Nazwisko!
- Torrance
- Wiesz, dlaczego kazałem ci zostać po lekcjach?
Dłuższą chwilę czekał na odpowiedź, aż w końcu grube, krótkie palce zacisnęły się na moim nadgarstku - znów próbował zdzielić mnie kantem linijki. W ostatniej chwili wyślizgnąłem się z jego uścisku, efektem czego sam siebie solidnie uderzył. Spaślak zawył z bólu i odruchowo złapał się za bolące miejsce. Upuścił drewniane narzędzie, które następnie znalazło się w moich rękach. Uderzyłem mocno, bez ostrzeżenia. Za moment znowu. Potem kolejny raz. I jeszcze jeden. Waliłem w brzuch i klatkę piersiową. Poczułem przypływ adrenaliny. Potem nogą przewróciłem go na grzbiet, Kilka minut waliłem go w plecy. Niechcący uderzyłem z dużą w swoją lewą stopę, ale nie czułem bólu. Odczuwałem jedynie nowy przypływ wściekłości i szału. Nie myślałem wtedy o konsekwencjach. Byłem do granic podekscytowany. Uwielbiam to, do cholery!

***

„Śmierć z jego rąk poniosło prawdopodobnie 13 osób. Ofiarami zbiegłego psychopaty były głównie męskie prostytutki. Młody mężczyzna torturował swoje ofiary i brutalnie gwałcił. Uwielbiał pokazywać im sztuczki---„ – W telewizji pokazywali specjalne wydanie wiadomości, gdzie była mowa o jakimś tam uciekinierze z wariatkowa. Telewizja mnie denerwowała, zwłaszcza te same opatrzone do obrzydzenia gęby dziennikarzy. Nie mogłem spokojnie patrzeć jak niektórzy spośród nich starają się przede wszystkim skupić uwagę widza na sobie.
Zgasiłem telewizor. W pokoju było ze mną czterech moich kumpli. Wydostanie się z pokoju po ciszy nocnej nie było bardzo trudne, tylko trochę niewygodne. Drzwi zamykano, ale okien nie.. Usiadłem na łóżku. Powyżej na ścianie, od lewej do prawej strony, wisiały plakaty z Caballe, Nietzschem, Doorsami i Attylą Hunem.
Od dwóch lat mieszkałem w internacie w Ottawie. Takie miejsca mają swoje rytuały i tajemnice. W internacie uczyłem się fałszywej pobożności, bo każdy chłopiec z dobrego domu musi należeć do bractwa różańca. Tutaj uczy się niedowiarstwa, kłamstwa i – rozpusty. Miałem jednocześnie kilka panienek – w internacie -- lecz między wszystkimi najładniejsza była Selina. Selinka to dziewczynka wąskotorowa. Nie potrafi myśleć o kilku rzeczach naraz. Nie miałem w niej oparcia, nie zdobyła się na własne zdanie w żadnej sprawie, była uległa z miłości. Nigdy nie skarżyła się na zmęczenie, żebym był z niej zadowolony. Na tamtą chwile, nie pragnąłęm niczego więcej od kobiety. W internacie poznałem prawie wszystkich. Mam kilku znajomych z moich okolic.
Było nas pięciu, to znaczy ja i czterech moich kumpli: Sepp, Felton, Jack i Beton - Beton bo mogłeś roztrzaskać talerz o jego łeb – i siedzieliśmy w pokoju na pierwszym piętrze, który dzieliłem z Jackiem Doe.
Jack Doe był ze wszystkich napotkanych oryginałów największym dziwakiem. Po raz pierwszy Jack przyciągnął moją uwagę, gdy na drugim semestrze przenieśli mnie do dwuosobówki na pierwszym piętrze. Miał długie do ramion, jasne, kręcone włosy i był chudy jak szkapa. Przypominał też trochę Jima Morrisona. Miał też nietypowe hobby – Był mistrzem ucieczek. Potrafi w 10 sekund zdjąć dowolne kajdanki. Kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem, właśnie próbował uwolnić się z opaski zaciskowej.
Jack ukląkł koło łóżka, na którym wcześniej się wylegiwał, rozejrzał się, konspiracyjnie, wyciągnął z pod łóżka wojskowy plecak. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, a on klęknął i odrzucił klapę. Wsadził rękę do środka i wyciągnął szwajcarski scyzoryk, talię kart i mały podłużny pakunek przewiązany wstążką. Położył go na kołdrze i wgramolił się z powrotem na górę. Na koniec wyciągnął tablet i wpisał kod.
Położył urządzenie na tapczanie między poduszkami, tak aby wszyscy widzieli. Jack włączył przeglądarkę i wybrał plik zatytułowany „śmieszne". Wszedł do folderu z klipami wideo i wybrał plik z wczorajszą datą. Na filmie widać parkującą białą furgonetkę, a potem wysiadającego z niej w szybkim tempie Breivika ubranego w strój przypominający mundur ochroniarza. Parę minut później zrobiona przez Breivika z nawozu bomba eksploduje. Nagranie pokazuje, jak silna była eksplozja - z budynków lecą szyby, w powietrze wzbijają się kawałki metalu i betonu. W tym momencie zerknąłem na chłopaków. Wszyscy mieli takie miny, jakby działo się coś bardzo poważnego. Ziewnąłem szeroko i rozprostowałem przygarbione ślęczeniem plecy i znów zapadała cisza. Felton rzucił jakąś uwagę na temat poczytalnośći Breivika, aby nie pozostawić tego bez komentarza.
Jack włączył kolejny film. Mężczyzna wchodzi do meczetu i bez emocji rozpoczyna masakrę. Strzela do uciekających ludzi, zmienia magazynki i oddaje kolejne serie. Jack spojrzał na Seppa ze zjadliwym uśmiechem.
- Ale super, co nie? – zapytał z udawaną niewinnością, czujnie obserwując jego reakcję.
Chłopak zaczerwienił się po koniuszki włosów. Uśmiechnęłam się do niego. Był całkiem sympatyczny jak na muslima. Z Seppem poznałem się w dzieciństwie. Miał ogromnie bogatych starych. Jego ojciec miał bank i dzięki temu stał się milionerem. Sam pochodziłem z bardzo dystyngowanej i bogatej rodziny.
- Ludzie, którzy codziennie czują zbliżający się koniec świata żyją spokojniej. – powiedziałem, opierając głowę o ścianę, przyjmując półleżącą pozycję. Teraz dopiero poczułem, jak bardzo chce mi się pić. Otworzyłem szufladę i wyjąłem butelkę, były w niej resztki bimbru. Trochę wypiłem i podałem butelkę Seppowi. Pociągnął z niej spory łyk, po czym podał dalej do Feltona. Beton siedział przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu i pokazując zęby.
- Wypadł mi właśnie przedni mleczny ząb, wyglądałem tak, jakbym miał dziesięć lat mniej. Jestem anomalią! ... - marudził. Jak zwykle nikt go nie słuchał: Jack pochłonięty był swoją psychozą, Sepp kiwał się na krześle, a ja zastanawiałem się, czy gruby człowiek dłużej przeżyje głodówkę niż chudy? Jeśli Beton przestałby jeść, ciekawe, czy przeżyłby na samych mikroelementach i własnym tłuszczu ponad rok (jak facet w telewizji). Felton stał oparty o drzwi, przeglądając coś w telefonie. Po chwili prychnął krótko, jakby przeczytał właśnie coś niesamowicie śmiesznego.
Przysiadł na brzegu łóżka Jacka. Szturchnął go łokciem w bok. Felton przeczytał żart, który tak go ubawił i rozweselił.: „Dzieci nie po to się dziadek powiesił, żebyście się na nim huśtały!" prawie się uśmiechnąłem, wyobrażając sobie tę scenę. Nagle przypomniał mi się jeden z moich ulubionych cytatów...
- Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem a nadczłowiekiem. Liną nad przepaścią... - powiedziałem, patrząc gdzieś w przestrzeń nad głowami kolegów.
- Aż 25 procent prób samobójczych zaplanowanych jest na środę. Dziś jest środa! – zawołał nagle Beton, nie odrywając oczu od swojego odbicia.
Sepp złapał się za nos zbierało mu się na kichnięcie. Beton przypomniał sobie o jeszcze innej ciekawostce.
- Wiecie że nie da się kichnąć z otwartymi oczami, bo ciśnienie wysadzi nam oczy z orbit?
Felton pokręcił głową z niedowierzaniem , patrząc na wyświetlacz telefonu.
- „Matka dwójki dzieci powiesiła się po operacji plastycznej piersi, która nastąpiła po rozpadzie związku z dużo młodszym partnerem, który zostawił ją z uczuciem bycia brzydką." - przeczytał na głos.
- Ale cycków szkoda - rzucił obojętnie Sepp.
Zaśmiali się wszyscy, oprócz Jacka. Facet był gejem, bardzo. On zresztą tego nie ukrywał. Pomimo tego, że wolał facetów. szczupły, ciemnooki Jack, z bujną czupryną, zdecydowanie nie wyglądał na pedała, przez co pewna grupka jego wielbicielek fantazjowała, że da się go „nawrócić".
- Mądre kobiety nie powinny się nigdy kochać w bardzo młodych i bardzo ładnych chłopcach , ponieważ oni kochają się tylko i wyłącznie w sobie i co najwyżej mogą oferować kobiecie wspólne adorowanie swojej niezwykłej w ich mniemaniu osoby. – jego język patetycznych wyznań brzmiał jakby w oderwaniu od życia. jakby nie wiadomo ile lat na świecie żył i wszystko już przeżył.
- Gdybyś znał się na kobietach wiedziałbyś, że mądre kobiety nie istnieją - odparł bez emocji Sepp. Co natychmiast przypomniało mi o mojej lali, i o tym zdjęciu, które Sel wysłała mi w tamten wtorek. Selfie w lustrze jakiejś eleganckiej przymierzalni. Robiła głupią minę i pozowała na bosaka w czerwonej sukience. Ma fantastyczne cycki, ale Jezu, poza tym ledwo ją widać.
Poznałem ją podczas wakacji . Do inauguracji roku szkolnego zostało jeszcze kilka dni.
Chłopaki nie znali jej. Wiedzieli tylko, że chodziła do naszej szkoły i że miała rude włosy.
Przeszukałam pamięć telefonu i znalazłam zdjęcie w naszych wcześniejszych rozmowach. Stamtąd wysłałem kumplom wiadomość na WhatsAppie wraz z załącznikiem.
- Śliczna, co nie? – zapytałem, zanim jeszcze zdążyli otworzyć wiadomość.
Wszyscy wyciągnęli komórki i podnieśli na wysokość oczu. Zdjęcie zrobiło wrażenie, bo oni wszyscy zastygli , w tym samym ułamku sekundy skamienieli jak jeden mąż poprawiali sobie kołnierzyki. Tylko J. siedział niewzruszony i — jak się zdawało — sam jeden trzeźwy w tym gronie dzięki bajecznej wytrzymałości swego jankeskiego łba.
- Cześć, skarbie! – zawołał Felton i pochylając się pocałował ekran.
Jeżeli chodzi o kobiety, z którymi się wiązałem. Nie byłem zazdrosny. Potem zastanawiałem się nad tym , dlaczego właściwie nie byłem zazdrosny i doszedłem do wniosku , że chodziło tu o próżność , bo uważałem , że zazdrosnym można być tylko o człowieka równego nam.
- Fantastyczna! – Sepp pokiwał głową z uznaniem, robiąc słodkie oczy pijanego szczeniaczka do jej fotki.
Rozbawiłi mnie. Oczywiście nie dałem tego rozbawienia poznać po sobie, lecz pomyślałem, że Selina nigdy nie spojrzy na ich zaloty, kiedy ja jestem obok. Jako wyrozumiały ironista , którym byłem , pozwoliłem im po prostu pomarzyć.
- Kobiety nie są zdolne do pokochania w taki sposób, w jaki facetowi wydaje się, że powinny potrafić. Mężczyźni jeszcze bardziej niż kobiety wierzą w mit miłości romantycznej... - powiedział Jack, szybko i pewnie jakby odczytywał oświadczenie., cały czas patrząc na twarz dziewczyny na zdjęciu w dużym przybliżeniu. Nie uważam się za romantyka ani człowieka szczególnie sentymentalnego, lecz nie wierzę w jego mizoginistyczne interpretacje.
W pewnym momencie obserwowałem kątem oka, jak siedzący przy biurku , pochylony nad komórką Beton, sunie palcami delikatnie po ekranie, obrysowując palcem kształt piersi Rudej. Po chwili spojrzał na mnie, po czym powiedział:
- W dziewczynach denerwuje mnie to, że nie wiadomo o czym myślą.
- Ja myślę, że one w ogóle nie myślą! – Sepp zachichotał.
- Chcecie zobaczyć sztuczkę? - zawołał nieoczekiwanie Jack, zrywając się ze swojego miejsca na tapczanie. Nie czekając na odpowiedź, blondyn odpakował paczkę, którą wcześniej zostawił na łóżku, po czym wyciągnął z niej futerał z nożami do rzucania i położył go na ziemi. Z małego futerału wyciągnął nóż, śmiejąc się do niego lekko pożółkłymi zębami. Jackie uwielbiał popisywać się sprytnymi sztuczkami. Nie ma jednak cienia wątpliwości co do autentyczności tego noża. Chłopak przez chwilę obracał ostrzem, którego szpic przyłożył do kciuka drugiej dłoni, aż wreszcie podrzucił, tak że nóż wykonał obrót o 360 stopni i ładnie wylądował z powrotem w jego dłoni rękojeścią. Powtórzył ten trick parę razy. Praktycznie w marszu, albo z zamkniętymi oczami, trzymając ostrzem w górę, raz dół, zmieniając na przemian ręce i chwyty. Na koniec zamachnął się i rzucił nożem w drzwi, trafiając w sam środek twarzy Che Guevary na jednym z plakatów. Patrzyłem ze zdumieniem na ostrze głęboko wbite w flizy drzwi i rozchwianą kościaną rączkę,
Chwilę potem dało się słyszeć kroki odbijające się echem od betonowej podłogi i sufitu na korytarzu.
- Szybko! – zawołał zaalarmowany Felton
Jack poderwał się błyskawicznie z łóżka, zgarnął w pośpiechu swoje „ skarby " – scyzoryk i zestaw noży, do plecaka, następnie wybrał ksiażkę na chybił trafił, otworzył na losowej stronie Zanim Sepp i Felton zdążyli zniknąć w łazience, pognał za nimi Beton, ale te matoły zatrzasnęli u przed nosem drzwi.
Zaledwie zdążyłem schować flaszki pod łóżko i pochwycić pierwszą książkę Jacka , jaka wpadła mi w ręce , gdy Nagle drzwi do naszego pokoju rozwarły się na oścież i pojawił się prefekt. Zmarszczył nos , skrzywił się
- Spożywaliście alkohol. – zauważył
To był Exley. Straszny bufon. Jak oni wszyscy.
- Wcale nie – odparłem, patrząc mu prosto w oczy.
Postąpił dwa kroki w głąb
- Gdzie butelka?
Beton zerknął na nas przelotnie – Która? – zapytał niewinnym tonem
- Chuchnij – zażądał od niego prefekt
Gruby otworzył szeroko usta i pokazał mu na wysuniętym języku dwie gumy do żucia.
Exley złożył ręce za plecami i pokręcił głową z widocznym poirytowaniem.
- W obecności prefekta macie stać! – warknął surowo, a my markotnie i niechętnie podnieśliśmy się z miejsc.
- Ręce z kieszeni!
Posłuchaliśmy. Chłop zaczął mi działać na nerwy. Odchrząknąłem, starając się opanować.
- Obowiązuje was cisza nocna. Nocą zakazuje się wychodzenia z pokoi i poruszania się po szkole! – mówił surowo patrząc na Betona, a potem odwrócił się do mnie – Za karę, od następnego tygodnia do końca miesiąca, wszyscy trzej będziecie pomagali w kuchni. – Mam nadzieję, że niektórych otruję... Nagle jego wzrok powędrował do szafki nocnej. gdzie odłożyłem książkę, którą udawałem, że czytałem.
- A to co!? – zawołał jakby się czegoś wystraszył
Zerknąłem ukradkiem na poszarpaną okładkę i mogłem odczytać tytuł: HOW TO SET A FIRE AND WHY. Spojrzałem na Jacka i przewróciłem oczami.
Prefekt podniósł głowę i patrzył wyczekująco na mnie
- Jestem na ostatnim rozdziale.
wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się głupkowato
- Muszę skontrolować, czy ta książka nie zawiera treści dla dorosłych. Na terenie szkoły nie wolno czytać takich rzeczy. Nie masz jeszcze osiemnastu lat. Jeżeli ci się nudzi, poszukaj czegoś w bibliotece.
Exley podniósł tom i obrócił go w dłoniach.
- Konfiskuję ją – oświadczył
Kątem oka, mogłem dostrzec, wyczuć, że J. zbladł, że wiadomość zmroziła rysy jego twarzy. Jego ręce zacisnęły się w pięści, w ciemnych oczach błysnęło coś bardzo wyraźnie.
Na koniec, Exley odwrócił się do nas plecami, żeby obejrzeć długi nóż, utkwiony w drzwiach aż po trzonek. Po chwili odwrócił się do Jacka i powiedział:
- A ten nóż zostaw sobie na obieranie kartofli.
Chuj był za bardzo zadowolony z siebie. Złapałem oparcie krzesła, które stało za moimi plecami, potem mocno zacisnąłem na nim dłonie. Poczułem wir gwałtownych emocji; wiem, że mój przyjaciel, Jack czuł się tak samo.
Exley, jakby dostrzegając to narastające napięcie szybko odwrócił się i pośpieszył wyjść z pokoju. Trzymając rękę na klamce, spojrzał jeszcze raz na mnie, przez ramię
- Jesteś degeneratem, Torrance. - rzucił
Potem wyszedł.

WE ARE CHAOSWhere stories live. Discover now