Lubił też poranki, kiedy budził się znacznie wcześniej, niż sam by siebie podejrzewał i nie czuł się zmęczony i zniechęcony tym dniem, który na dobrą sprawę jeszcze nie zdążył się rozpocząć. Tutaj wiedział, że nie czeka na niego żadne zadanie, któremu nie będzie potrafił sprostać, a największą trudność stanowiło wytypowanie osób, które pojadą do Jukrim na zakupy. Yoongi zawsze starał się nie być jedną z tych osób, bo pani pracująca w sklepie, już pierwszego dnia powiedziała mu, że jak na Koreańczyka to on jest stanowczo za blady, a potem spojrzała na niego krzywo. Yoongi przez chwilę myślał, że może jeszcze splunie przez lewe ramię i na pożegnanie posypie go solą, ale na szczęście do tego nie doszło. To był jednak mały zgrzyt i Yoongi nie brał tego za bardzo do siebie. Wiedział, że jest blady, ale nigdy nie uznawał tego za swoją wadę.

Jedyne, co od samego początku nie grało Yoongiemu w tej całej sielance, to ten dom. I już nie chodziło o to, że był stary i zagracony bardziej niż ktokolwiek by się spodziewał, bo stan domu nie był aż tak dramatyczny. Nie chodziło o te wszystkie pudła z niepotrzebnymi rzeczami, które regularnie wrzucali do kontenerów, by systematycznie odzyskać kolejne metry kwadratowe powierzchni mieszkalnej, zajęte wcześniej przez szaleństwo matki Jimina. To mu aż tak nie przeszkadzało, chociaż szczerze mówiąc, nie spodziewał się tego, kiedy Jungkook uprzedził ich, że w domu panuje duży bałagan. Duży bałagan to robił Jin, kiedy szykował się rano do pracy. Yoongi stan domu nazwałby zupełnie inaczej, ale postanowił tego nie robić ze względu na przyjaźń z Jiminem. To nie była jego wina, że miał patologiczną matkę. Jednak nie chodziło nawet o to.

To było coś innego. Coś, co sprawiało, że czasem w mrocznym korytarzu musiał spojrzeć za siebie, bo miał wrażenie, że ktoś za nim stoi albo kiedy wchodząc do pokoju, musiał od razu zapalić światło, chociaż na dworze nie było jeszcze wcale ciemno. Czasem miał wrażenie, że widzi coś na granicy wzroku, ale gdy tylko odwracał w tym kierunku głowę, wszystko wydawało się całkowicie zwyczajne.

To były małe rzeczy, krótkie chwile, jednak sprawiały, że Yoongi od razu miał ochotę się spakować i wrócić do domu.

Nie wierzył w duchy ani inne nadnaturalne istoty, jednak w tym domu czuł się niepewnie, zwłaszcza, gdy znajdował się w nim zupełnie sam. Tak, jak teraz. Nie odważył się jednak włączyć muzyki, bo uznał to z jakiegoś powodu za niewłaściwe. Może świadomość, że matka Jimina, właścicielka domu, zmarła całkiem niedawno tak na niego działała.

- Na świecie nie dzieje się nic, czego nie da się wytłumaczyć w sposób racjonalny - wymruczał pod nosem słowa swojego nauczyciela fizyki z liceum. Chociaż nigdy nie był z niej najlepszy, a mężczyzna czasem doprowadzał go do załamania nerwowego, to teraz jego słowa jako pierwsze przyszły mu do głowy, kiedy kroił warzywa na wczesny obiad. Liczył, że uda mu się je trochę poddusić, zanim chłopaki wrócą z miasta.

Pokręcił głową, kiedy zdał sobie sprawę, że od dobrej chwili nie robi nic, tylko znowu nasłuchuje w bezruchu odgłosów domu i przez chwilę wydawało mu się, że słyszy jakieś skrzypienie w okolicach drzwi wejściowych. Przez moment chciał nawet to sprawdzić, ale w końcu uznał, że to głupie. Odwrócił się szybko, ciemny prostokąt drzwi, nie zachęcał do opuszczenia jasnej i słonecznej kuchni. W porównaniu z nią korytarz wydawał się ciemnym i niezbadanym terenem.

- To stary dom, wszystko jest w nim rozjebane - powiedział głośno, sprawdzając, czy jego głos w pustym domu zabrzmi dziwnie. Jednak pełna napięcia cisza pochłonęła go od razu, zostawiając Yoongiego jeszcze bardziej niespokojnego niż wcześniej.

Już miał zamiar sięgnąć po swoją komórkę, żeby zadzwonić do chłopaków i spytać ich, kiedy wracają, kiedy w korytarzu zaskrzypiały deski. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tym nowym skrzypnięciom nie towarzyszył dźwięk kroków, jakby ktoś się skradał.

✔homecoming | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now