55. Jeden dzień z St Braddock

12 0 0
                                    

Dziennik Martyna, cd. - perspektywa Maryna
Otworzyłem oczy. Nasza szóstka znajdowała się pośród lasu, pokrytego śniegiem. Nie potrafiłem zrozumieć, czemu tam byliśmy. Próbowałem coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie. Miałem też dziwne wrażenie, że pozostała piątka w ogóle nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności.

- Tak jak myślałem - westchnął Scottie. - Znowu to samo.
- Masz rację - przytaknęła Sylvia. - Znowu są kłopoty, bo ktoś coś trzyma w tajemnicy.
- Przestańcie - powiedziała Fiona. - Przecież to nie jest tak, że chcieliśmy, aby coś takiego się stało.
- Ale się stało - odezwała się Serena. - Nic z tym nie zrobimy. Musimy teraz się zastanowić jak wyciągnąć wnioski z naszych błędów.
- Dajcie spokój - wymamrotał Jake. - Ja nie będę na siłę robić z siebie waszego przyjaciela. Nie jestem zobowiązany do tego, aby wam mówić cokolwiek.
- O czym ty mówisz?
- W takim razie proszę bardzo, możesz iść sam - powiedziała baśniowa Pokémonka.

Po tych słowach każdy zaczął iść w swoją stronę.

Zaczekajcie. Czemu nie możemy porozmawiać? Nie odchodźcie!

***

St Braddock Niedziela, 29 listopada
Obudziłem się i gwałtownie podniosłem głowę z poduszki. To już był piąty raz w tym tygodniu, kiedy śnił mi się ten sen. Za każdym razem toczyła się ta sama rozmowa. Nigdy jednak nie pamiętałem, z jakiego powodu ona wynikała. Wiedziałem jednak, że padały w niej te same słowa, z tą różnicą, że za każdym razem wymawiał je ktoś inny.

Sprawa w Jaskini Terminus dobiegła końca. Byliśmy w połowie drogi do Snowbelle i dotarliśmy przed południem do miasteczka St Braddock, które było jednym z pierwszych, w którym zauważyliśmy śnieg. Postanowiliśmy się zatrzymać tutaj, jako że do Snowbelle został jeszcze kawałek.

- Wyglądasz na zdenerwowanego - powiedział Scottie, kiedy wstałem z łóżka. - Śniło ci się coś nieprzyjemnego?
- Tak, ale to nic poważnego - odparłem, po czym po cichu dodałem: - A przynajmniej tak myślę.

Przychodząc wczoraj do tego miasteczka zauważyliśmy, że niedaleko Centrum Pokémonów znajdowało się lodowisko, które Sylvia koniecznie chciała odwiedzić. Dlatego też po śniadaniu zdecydowaliśmy tam pójść.

Przy wejściu otrzymaliśmy... No właśnie. Nie można było tego nazwać łyżwami ani butami, ale zdecydowanie zakładało się to na dolne kończyny. Domyślałem się, że dzięki temu mieliśmy się tak bardzo nie ślizgać. Tak czy inaczej, gdy już byliśmy gotowi, weszliśmy na lodowisko. Oprócz nas było jeszcze kilka Pokémonów oraz ludzi.

Wychodząc na ślizgawkę, zacząłem się zastanawiać nad rozmową, którą przeprowadziłem z Eliotem dwa dni temu.

- Nad czym tak rozmyślasz? - zapytała Fiona, podczas gdy pozostali zdążyli już pełną parą wjechać na lodowisko.
- Nad tym, co ostatnio usłyszałem - wyjaśniłem.

***Retrospekcja***

Jaskinia Terminus Piątek, 27 listopada
- Ale jestem zmęczony - westchnął Eliot, kiedy opuściliśmy Jaskinię Terminus. Jak się później okazało, jaskinia ta miała jeszcze jedno wyjście, z którego skorzystaliśmy. Podczas gdy reszta szła na przodzie, ja i Eliot rozmawialiśmy z tyłu.
- Gdzie zamierzacie teraz iść? - zapytałem.
- Wracamy do Lumiose zdać raport. A wy?
- Do Snowbelle.
- Och, to tam już pewnie spadł śnieg. Nie to co tutaj.

Szliśmy jeszcze przez chwilę w ciszy, aż wreszcie zdecydowałem się zadać jedno, dręczące mnie pytanie.

- Jak ci się żyje? - zapytałem. - Jako Zeraora. W końcu jesteś Mitycznym Pokémonem.
- Jak widzisz, muszę iść cały czas tak ubrany - odparł. - Teraz to i tak bez różnicy, ale latem jest to uciążliwe.
- Życie w ukryciu przed obcymi nie jest łatwe - westchnąłem.
- Mówisz to tak, jakbyś dobrze o tym wiedział.

Pokémon: Przygody Teamu Kalos XOù les histoires vivent. Découvrez maintenant