1

974 23 0
                                    

-Nie wyjeżdżaj- błagałam ojca- nie zostawiaj mnie z tą wariatką…
-Nie mów tak o matce… Nie jest wariatką!
-Tylko wariaci biją z byle powodu! 
-Ale ona cię nie bije, nic nie widziałem!!!
-Bo nigdy cię nie ma! Jeśli jeszcze raz mnie uderzy zrobię obdukcje i…
-I co? Podasz ją do sądu?? Nie bądź śmieszna-teraz tata miał rację.
-Dlaczego wyjeżdżasz? W Polsce też jest praca, ale tobie tylko Niemcy w głowie. Musisz jechać na całe wakacje??
- Wrócę 2 tygodnie przed rozpoczęciem roku. Chce żeby żyło ci się lepiej niż mi…
-Mi żyje się lepiej tylko wtedy, kiedy jesteś w domu…
-Postanowiłem, że wyjeżdżam i nic nie zmienisz, dlatego…-Reszty nie dosłyszałam, bo już biegłam po schodach, ale nie do pokoju. Jak zawsze w takich chwilach pobiegłam na strych zamykając za sobą drzwi na zatrzask. Podeszłam do okna i zobaczyłam jak mój ojciec jedzie gdzieś do miasta. Usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi
-Otwórz te drzwi albo wejdę sama-krzyczała matka. W pierwszej chwili spanikowałam, ale zobaczyłam szczelinę na strych sąsiadów i szybko przeszłam. W ostatniej chwili schowałam się za szafkę tak, że widziałam, co robi, ale ona nie widziała mnie.

-Ciekawe gdzie poszło to dziecko diabła. Dobrze że on jej nie wierzy, bo nie wiem, co by zrobił.

Wyszła a ja poczekałam jeszcze chwile. Pobiegłam do swojego pokoju i siedziałam tam do następnego dnia. Dnia, w którym wszyscy oprócz matki byli smutni, bo tata wyjeżdża. Pojechali razem na busa do Berlina. Miałam czas żeby wymyślić, co zrobię jak wróci i znowu się „to” zacznie. Nie wymyśliłam nic sensownego, dlatego czekałam na nią w kuchni.

-Gdzie jesteś gówniaro- krzyknęła od wejścia. Podeszłam i od razu uderzyła mnie w twarz-Jak śmiesz mówić ojcu, że cię bije. To się nazywają metody wychowawcze-kolejne uderzenie-spróbuj komukolwiek się poskarżyć.

Z zakrwawioną wargą poszłam do pokoju i przesiedziałam cały dzień bez jedzenia. Wodę miałam schowaną w szafce z ubraniami. Jak matka poszła spać zeszłam zrobić sobie kolacje i pech chciał, że wypadł mi nóż z ręki, który narobił hałasu. Od razu zaczęła schodzić z pokoju. Nie było gdzie uciec. Zamknęłam oczy i czekałam na cios, ale ten się nie pojawił. Otworzyłam oczy a ona stała w drzwiach i patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem. Na szczęście odwróciła się i poszła spać.

Takich dni było więcej, ale najgorszy był na 3 dni przed powrotem taty. Zeszłam wcześnie na śniadanie, ale ona już była w kuchni. Chciałam jak najszybciej zrobić sobie śniadanie.

-Siadaj-usłyszałam zimny głos. Roztrzęsiona siadłam na krześle i wtedy poczułam ból.-Teraz możesz iść.

Takie rozpoczęcie dnia nie oznaczało nic dobrego. Około 12 zawołała mnie na obiad a zazwyczaj tego nie robi. Przestraszona zeszłam i zobaczyłam na stole 2 talerze pełne zupy. Siadłam do jednego i poczekałam aż też usiądzie. O co jej może chodzić? Tak bardzo się bałam, że trzęsły mi się ręce. Przez to na stół spadło parę kropel zupy. Próbowałam je szybko wytrzeć, ale nie zdarzyłam, bo zauważyła. Resztę zjadłam bardzo szybko. Ona była szybsza czekała na mnie w korytarzu. Po wyjściu z kuchni poczułam ostry był na twarzy a potem na plecach kilka krotne uderzenie. Potem znowu w twarz. Odeszła. Poszłam do pokoju i zadzwoniłam.
Dominik:Słucham??
Ja: Możesz przyjść?? -Powiedziałam zapłakana
D: To, co zawsze?
J: tak, ale wszystko boli.
D: Zaraz będę.

J: Jak przyjdziesz to puść strzałkę, bo powie, że mnie nie ma.

Dominik to mój chłopak. Jesteśmy ze sobą pół roku, ale tylko trzymamy się za ręce, bo i on i ja trochę się baliśmy.
Puścił strzałkę i wyszłam…

Historia Kathrin i BillaWhere stories live. Discover now