49

221 10 1
                                    

Rano obudziłam się dość późno. Bill dalej spał. Nie mogłam jakoś tego znieść. Postanowiłam delikatnie go obudzić. Musnęłam go w usta. Dalej spał twardo. Delikatnie wsunęłam język do jego ust. „Bawiłam” się jego kolczykiem. Język Billa zaczął się poruszać i teraz to on miał język w moich ustach. Po rozłączeniu się spojrzałam na niego.
-Miła pobudka- powiedział uśmiechając się.
-Następnym razem ty budzisz mnie w jakiś miły sposób.
-Oczywiście. -Bill namiętnie mnie pocałował. Potem wstał taki jak go Pan Bóg stworzył i poszedł do łazienki. Wstałam i ubrałam bieliznę i koszulkę Billa. Wcale nie miałam chęci wstawać no, ale… Po chwili Bill przyszedł. Wtedy poszłam ja. 
-Bill! Pożyczyłbyś mi kredkę??
-Jasne. Leży na półce.
Pomalowałam się delikatnie. Wzięłam kredkę i wróciłam do pokoju. 
-Makijaż? -Bill pokiwał głową. Pomalowałam go. -Co dzisiaj robimy?
-Wiesz, ja dzisiaj muszę coś załatwić. Chyba nie będę miał czasu…
-Szkoda. No, ale to nic. 
Ubrałam się w swoje ubrania. Bill też się ubrał. Zeszliśmy na śniadanie, ale ja jakoś nie za bardzo byłam głodna. Oczywiście musiała coś zjeść, bo Bill mi nie odpuścił. Potem poszłam do domu, a Bill na miasto. Stwierdziłam, że tez muszę iść, bo nie mam farb żeby pomalować figurkę. Wzięłam pieniądze i poszłam. W pierwszym lepszym sklepie kupiłam farby. Wróciłam do domu, pomalowałam „Billa”. Potem się nudziłam. 
-Kasia?- Zawołam mnie tata.
-Słucham?
-Pamiętasz, że miałem cię zapisać na kurs niemieckiego??
-Tak.
-No, więc od poniedziałku 3 razy w tygodniu po 3 godziny prywatne lekcje. 
-Skoro muszę.
-Raczej tak. Będzie ci łatwiej żyć.
Super. Tak się cieszę, że będę miała mniej czasu. Niestety muszę się z tym pogodzić.
Czas mijał dość szybko, o ile Bill był ze mną. Nie ubłagalnie zbliżały się święta Bożego Narodzenia, których tak nie lubię. Czasami sama zastanawiałam się, dlaczego. To proste. W święta moja mama udawała taką życzliwa, taką kochaną i prawdziwą mamę. W święta zawsze zwalała się do nas „kochana” rodzinka. Przyjeżdżali z dziećmi, które nie raz bywały kłopotliwe zwłaszcza, gdy ciągnęły za bombki na choince. I z jeszcze jednego powodu nie lubię świąt. Śnieg. Po prostu go nie lubię. Mokry, zimny. Coś okropnego. I niestety na 2 dni przed Wigilią spadł śnieg. Pokrył całą ziemie około 20 cm śniegu. Bliźniacy oczywiście nie świadomi niczego próbowali mnie natrzeć.
-Palanci!! Nie każcie mi tego dotykać!! Nienawidzę tego!! Pierdolony śnieg!!- Wybuchnęłam na nich. Trochę się zmieszali, a potem przeprosili. 
Zbliżała się Wigilia. Poszłam do Simon. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Bill.
-Już się za mną stęskniłaś?? Widzieliśmy się pół godziny temu. 
-Nie przyszłam do ciebie. Tylko do… Toma-wiedziałam ze się wkurzy.
-Po co?
-Stęskniłam się.
-Foch.
-Żartuje. Przyszłam do twojej mamy. Jest?
-W salonie. -Poszłam do salonu.
-Dzień dobry.
-O witaj. Co się stało?
-Nic. Chciałam tylko spytać o tą wigilię. Mam coś przynieść?
-Nie, wszystko zrobimy.
-To przyjdę i pomogę.
-Nie trzeba. Lepiej wyszykuj się i ładnie wyglądaj choćby dla Billa. -Poczułam, że się rumienię. 
-Skoro tak mówisz. To już wszystko, co chciałam. -Poszłam do Billa. Wygłupialiśmy się w trójkę. Wieczorem poszłam do domu.
Nadeszła Wigilia. Zapakowałam prezent dla Billa. Miałam lekki dylemat, w co się ubrać. Bill bardzo by się cieszył z mini, ale było zimno. Chociaż z drugiej strony to tylko na drugą stronę ulicy. Niech będzie mini. Do tego wzięłam błękitną bluzkę z lekkim dekoltem. Do Kaulitzów mięliśmy iść na 17.00. Wyszykowałam się wcześniej. Później zajęłam się prasowaniem taty garnituru. On miał problem żeby zdążyć się wyszykować. Ponaglałam go. Dzięki temu się nie spóźniliśmy. Wyszliśmy chwilę wcześniej. Zadzwoniłam. Otworzył mi Bill. Uśmiechnął się.
-Jemioła…- Spojrzałam w górę.
-Zrobiłeś to specjalnie…
-Kasia jemioła… Tradycja…-Powiedział tata. Pocałowałam Billa. 
-Dobra teraz wchodzimy, bo mi zimno.
-Ślicznie wyglądasz.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. 
-Chodźcie do stołu. 
Usiedliśmy do stołu, który dosłownie uginał się od potraw. Poczułam, że te święta będą naprawdę wyjątkowe. Poczekaliśmy aż wszyscy przyjdą. Bill był ubrany w jeansy i białą koszule. Fajnie wyglądał. Większe wrażenie zrobił na mnie Tom. Nie był ubrany w jego typowy strój. Miał jasne spodnie, ale nie takie obwisłe. Normalne. Do tego biała koszula. Wyglądał tak inaczej. Przez chwile zaparło mi dech. 
-Cześć.
-Yyy… Cześć. Cóż za zmiana.
-Nic mi nie mów. Czuje się jak idiota. 
-Nie potrzebnie. Fajnie wyglądasz.
-Ta jasne. 
-Cieszę się, że jesteśmy już w komplecie- zaczęła przemawiać Simon.- Na początek chciałam wam życzyć wszystkiego najlepszego, więcej takich miłych spotkań, prawdziwej miłości,- spojrzała na mnie i na Billa- i żebyście mieli zgodę w rodzinach. -Podała nam opłatek. Podzieliliśmy się nim składając sobie życzenia. Czułam się wyjątkowo. Zasiedliśmy do potraw, które stały na stole. Próbowałam wszystkich 12 potraw (liczyłam). Czułam się obżarta. Nadszedł czas dawania prezentów. Zbliżaliśmy się z Billem do siebie. W ręce trzymał mały prezent. Pomyślałam, że rozmiar się nie liczy tylko pamięć. Dałam mu moją figurkę. Otworzył. Zaczął się śmiać. 
-Nie podoba się?
-Jest fajna. Zawsze marzyłem o swojej figurce. Teraz ty otwórz.
Otworzyła i wyjęłam 2 bilety.
-Na co te bilety? 
-Na sylwestra. Idziemy na imprezę dla VIP-ów. Tom też będzie z Mar…
-Bill, co robicie?!- Krzyknął Tom.
-Tom, z kim idziesz na tą imprezę? -Spytałam 
-Nie wiem jeszcze…. -Coś kręcił. 
Na noc nie wróciłam do domu. Do bardzo późnej nocy męczyłam Toma o to, z kim idzie. Nie dowiedziałam się.

Historia Kathrin i BillaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz