Rozdział 3.

8.7K 312 83
                                    

- Czy ja muszę tam jechać?

- Nie musisz, Derek. Ty chcesz tam jechać.

- To ty tak powiedziałaś! - krzyczy z drugiego pokoju, a ja kręcę głową przez jego zachowanie. 

Derek pomimo swoich osiemnastu lat, czasami zachowuje się jak dziecko. Nic nigdy mu się nie podoba i zawsze na wszystko marudzi. Mam nadzieję, że to z wiekiem przechodzi, bo inaczej za parę lat dosłownie przez niego osiwieję.

Wzdycham i zabieram się za ubieranie mojego dzisiejszego stroju. Zakładam na siebie dopasowane, czarne materiałowe spodnie w kratkę, a następnie przekładam przez głowę białą koszulkę na ramiączka. Dopełniam to czarną marynarką, w której podwijam rękawy do połowy. Z komody biorę swoją biżuterię, która w ekspresowym tempie znajduje się na swoim miejscu. Na samym końcu używam moich ulubionych perfum. Spoglądam ostatni raz w lustro, żeby zobaczyć, czy mój lekki makijaż pasuje do ubioru. Po chwili jednak stwierdzam, że to w końcu tylko rodzinny obiad i mogłabym przyjść nawet w dresach, jednak no nie wypada. Wyjmuję z szafy swoje ulubione trampki, bo to one będą dziś najwygodniejsze, a potem w ekspresowym tempie je zakładam. Chwilę później wychodzę z garderoby i zabieram z komody telefon, wkładając go do kieszeni spodni. Czując się w pełni gotowa, kieruję się ku wyjścia z sypialni. W podskokach schodzę ze schodów i idę do Olgi, która znajduje się jak zawsze w kuchni. Siadam przy wyspie kuchennej i przez chwilę oglądam jak kobieta sprawnie krząta się po swoim ulubionym miejscu. Wyciągnąć ją z kuchni jest bardzo ciężko, zwłaszcza kiedy eksperymentuje przy nowych przepisach.

- Co wymyśliłaś tym razem? - przez moje nagłe pytanie, pulchna kobieta podskakuje przestraszona i kładzie jedną rękę na swoim sercu. Odwraca się w moja stronę i piorunuje mnie wzrokiem, co wywołuje u mnie śmiech.

- Demirow, zobaczysz, kiedyś przyprawisz mnie o zawał. - kręci z niedowierzaniem głową i wyciera pot z czoła. - Poruszasz się tak bezszelestnie, jakbyś chciała mnie zabić.

- Kto wie? Nikt nie zna moich intencji, Olgo. Nawet byś nie poczuła, kiedy bym ci wpakowała kulkę w łeb. - odpowiadam starając się przybrać poważny ton, jednak cała ta sytuacja zbyt mnie śmieszy. 

Olga udaje przestraszoną, a potem wybucha głośnym śmiechem. Prawda jest taka, że nigdy bym jej nie skrzywdziła. Ona jest dobrą duszą, którą traktuję jak babcię, jakiej nigdy nie miałam. Kręcę głową, a za sobą słyszę jak Derek i Kate schodzą z góry. Odwracam się w ich stronę i od razu mogę zauważyć niezadowoloną minę Dereka. Przewracam oczami, a potem mój wzrok pada na zawsze uśmiechniętą dziewczynę.

Siedemnastoletnia Kate jest zupełnym przeciwieństwem swojego brata. Jest pełna życia, zawsze uśmiechnięta, czym zaraża wszystkich wokół. Można powiedzieć, że do złudzenia przypomina dawną mnie, czyli osobę, którą już nikt nigdy nie zobaczy. Być może jest to pesymistyczne stwierdzenie, ale taka jest prawda. Życie nauczyło mnie dużo rzeczy, a przede wszystkim dało mi do zrozumienia, że nic nie jest proste i kolorowe tak, jak się zdaję.

Uśmiecham się do ich obojga i wstaję z zamiarem wyruszenia w drogę, która niestety zajmie nam sporo czasu. Żegnam się z Olgą i informuję ją, że mamy zamiar wrócić dopiero jutro. Idziemy do garażu, a ja otwieram pilotem jeden z moich samochodów. Wszyscy wsiadamy do niego i powoli wyruszamy w drogę. Za nami jedzie również drugie auto pilnujące nasze tyły, bo w końcu ostrożności nigdy za wiele, a zwłaszcza, kiedy jadę z dzieciakami.

Przez następne półtorej godziny rozmawiamy o wszystkim, byle zająć sobie czymś czas. Czasami razem śpiewamy piosenki lecące w radiu. Chwilę potem Kate zasypia, a Derek grzebie coś w telefonie. Taka jazda na dłuższą metę jest męcząca i ja dobrze o tym wiem. Z racji tego, że jest piątek, to ruch na drogach jest trzy razy większy niż normalnie. Cieszy mnie fakt, że dotychczas nie natknęliśmy się na żaden korek, ani nic w tym stylu.

Więcej Niż Mafia |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now