Rozdział 5.

6.9K 230 23
                                    

Idę ciemnymi korytarzami do dobrze znanego mi miejsca. Niejedno życie zostało tam zakończone i to niekoniecznie z mojej ręki. Czuję jak krew w moich żyłach dosłownie buzuje. Będę musiała bardzo się powstrzymywać, żeby na dzień dobry go nie zabić. Już nie mogę się doczekać aż złapie jego zleceniodawcę, a wtedy będzie jeszcze ciekawiej. Kiedy dochodzę do stalowych drzwi, jeden ze stojących przy nich ochroniarzy otwiera ciężką powłokę, tym samym wpuszczając mnie do środka. Schodzę z kilku schodów i w końcu znajduję się w moim ulubionym pomieszczeniu.

Przez wenecką szybę mogę zobaczyć przywiązanego do krzesła mężczyznę z workiem na głowie. Zauważam, że pilnuje go trzech strażników, czemu się nie dziwie. Nie bez powodu Flynn jest nazywany najlepszym łapaczem głów, w końcu do takich sytuacji jest wyszkolony. Jednak szczerze wątpię, że uda mu się uciec z tej piwnicy. Jest tu zbyt dużo zabezpieczeń, jak i ludzi, którzy będą pilnować go na zmiany. Nawet gdyby spróbował, nic by mu to nie dało.

Wychodzę z pomieszczenia, w którym mogłam na niego patrzeć i wchodzę do pokoju, w którym znajduje się Paul. Kiwam głową do trzech mężczyzn, dając im znak, aby zostawili nas samych i skupiam na Flynnie całą swoją uwagę. Podchodzę do niego i zdecydowanym ruchem zdejmuję mu worek z głowy, żeby ujrzeć jego jeszcze nie ruszoną twarz. Mężczyzna początkowo szybko mruga powiekami, przyzwyczajając się do światła, a potem spogląda na mnie.

Przez sekundę mogę zauważyć jego zwątpienie, jednak Flynn szybko się maskuje i szyderczo uśmiecha. Nie mogąc dłużej wytrzymać, podnoszę rękę i uderzam go otwartą dłonią w twarz. Oddycham bardzo szybko i powstrzymuję się, żeby nie wypruć mu flaków. Pod wpływem mojego mocnego uderzenia, warga Flynna zaczyna krwawić. Jaka szkoda, że to dopiero namiastka tego co z nim zrobię. Flynn prycha i powraca do mnie spojrzeniem, nie komentując mojego czynu. Odsuwam się od niego na bezpieczną odległość i zakładam ręce na piersi.

- Zapewne wiesz, co tu robisz? - pytam, starając się utrzymać poważny głos, jednak wszystko w środku krzyczy. Flynn ani na chwilę nie spuszcza ze mnie swojego uważnego wzroku.

- Tak właściwie, to nie. - odpowiada obojętnie i wzrusza ramionami. - Spokojnie grałem sobie partyjkę pokera, aż tu nagle ktoś założył mi worek na głowę. - udaje zdziwionego, a potem robi smutną minę. Dobrze wiem, że chce mnie sprowokować, ale nie pójdzie mu to tak łatwo.

- Ciesz się, że worek na głowę, a nie od razu sznur na szyję. - mówię i zaczynam powoli chodzić po pokoju.

- Demirow, błagam cię. Oboje dobrze wiemy, że z tego wyjdę. - mówi pewny siebie, co powoduje moje prychnięcie. Powala mnie to, jak bardzo jest w błędzie. Każdy, kto tu trafił, nie wyszedł stąd żywy. I tak samo będzie z nim.

- Owszem wyjdziesz. - podchodzę do niego bliżej i schylam się tak, aby spojrzeć mu prosto w oczy. - Ale poćwiartowany w worku. - uśmiecham się szyderczo, a potem ponownie się prostuję, zauważając jego lekkie przerażenie. Aby to ukryć patrzy w dół i kręci głową, śmiejąc się. To on tutaj jest na straconej pozycji i dobrze by było, żeby w końcu to sobie uświadomił.

- Czego chcesz, Demirow? I tak ci nic nie powiem. - mruży oczy i oczekuje mojego ruchu. Przewracam teatralnie oczami i głośno wzdycham.

- W swoim czasie powiesz. - oznajmiam. - Zacznijmy od tego, iż wiem, że ktoś cię wynajął, aby mnie sprzątnąć.

- Skąd ty to niby wiesz? Z kolorowych czasopism? - śmieje się, a ja mu wtóruję wymuszonym śmiechem i kręcę przecząco głową.

- Nie. Wiesz, włamałam się tu i tam i zauważyłam, że ładnie się na tym wzbogaciłeś. - odpowiadam i widzę jak jego mina zrzednie. Chyba zdał sobie sprawę, że wiem wszystko i nie ma odwrotu.

Więcej Niż Mafia |ZAKOŃCZONE|Where stories live. Discover now