Rozdział 4.

8.1K 246 59
                                    

Leon Demirow

Od małego wraz z moją siostrą bliźniaczką byliśmy uczeni wszystkiego co trzeba wiedzieć o świecie mafii. Oczywiście nasi rodzice robili to bardzo powoli, bez nacisku, ale też i bardzo opornie. Dlaczego? Odkąd nasz ojciec poznał mamę, jego życie się zmieniło diametralnie. Już nie musiał martwić się tylko o siebie, ale również i o swoją ukochaną. Gdy do tego doszły dzieci, wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

Ojciec zawsze nam powtarzał, że mamy wybór. Nie musieliśmy obierać takiej drogi jak on i nasi przodkowie obrali. Z tego wszystkiego to właśnie on najmniej chciał, żebyśmy mieli cokolwiek wspólnego z mafią. Jednak dobrze wiedział, że jak raz się w to wejdzie, potem już nie ma odwrotu. Zrozumiałe w tym wszystkim jest to, że chciał nas uchronić od wszelkiego zła, które daje właśnie życie w kręgach mafii.

Z biegiem czasu sami, bez żadnego nacisku, wybraliśmy sobie swoją drogę. Ja od zawsze wiedziałem, że chce się podjąć tego ryzyka. W końcu jestem pierworodnym synem, czyli dziedzicem tego wszystkiego. Od zawsze pchało mnie do mafii, niczym jakaś niewidzialna siła. Wiedziałem, że pomimo wszelkich sprzeczności, zasługuje na to wszystko i muszę stawić czoła temu co da mi mafia. Z nas dwojga, to właśnie Lauren od samego początku chciała się od tego wyrwać. Miała bardzo ambitne plany, w końcu jest bardzo mądra, więc chciała to wykorzystać. Pomimo tego, że akceptowała jaka jest jej rodzina, nigdy nie myślała o tym, że stanie się jedną z nas.

Jednak los lubi płatać figle.

Przeżyła bardzo dużo, chociaż na to nie zasłużyła. Przeżyła tyle, że normalna osoba mogłaby się dziwić, że sama sobie dała radę. To wszystko co się stało, doprowadziło do tego, że i ona stała się bezwzględna, a co najgorsze zimna. Wzięła na siebie dużą odpowiedzialność i do dziś nosi ją na swoich barkach. Ja dobrze wiem, że to nie jest jej miejsce. Zapewne z biegiem czasu przestało jej to przeszkadzać, przecież od zawsze potrafiła wtapiać się w resztę i żyć według podanych zasad. Dla niej jednak to było za mało. Małymi krokami budowała własny świat, a także własne imperium. Stworzyła swój własny interes, który odnosi wielkie sukcesy. Jej sieć klubów jest rozsiana praktycznie po całym świecie. Osiągnęła coś, na co nasi dziadkowie i pradziadkowie pracowali przez wieki. Jednak tak jak mówiłem, tego wszystkiego jest ciemna strona.

Obserwuję uważnie Lorie, która stoi przy oknie w gabinecie naszego ojca. Jej postura oraz wyraz twarzy są nad wyraz spokojne, choć nie powinny, ze względu na całą sytuację. Można powiedzieć, że ja bardziej się stresuję niż ona sama, co idealnie ukazuje piąta szklanka czystej w mojej dłoni. Od zawsze to ona była tą bardziej opanowaną osobą, która stąpa twardo po ziemi, co strasznie w niej szanuje i dziękuję za to. W pokoju panuje grobowa cisza, chociaż znajdują się w nim jeszcze cztery osoby. Każdy z nas, jak jeden mąż czeka na cokolwiek, co powie Lauren. W końcu to od niej wszystko zależy.

Spoglądam na swój zegarek, zauważając dochodzącą już północ. Wypijam jednym chlustem wódkę, a potem odstawiam z głośnym hukiem szklankę na stolik. Staję naprzeciw całego towarzystwa i wkładam ręce do kieszeni moich garniturowych spodni.

- Wkurwia mnie ta cisza. Czy w końcu możemy coś ustalić? - pytam, przez co Tyler spogląda na mnie beznamiętnie. Kręcę głową i głośno prycham. - Myślisz, że to może być związane z tą strzelaniną na parkingu? - pytam Lauren, nawet na nią nie patrząc. Kątem oka zauważam zdziwioną minę ojca.

- Jaką strzelaninę? O czym wy mówicie, do cholery. – patrzy się na nas zdenerwowany i krzyżuje ręce na piersi. Szczerze nie dziwne, że nikt mu o tym nie powiedział. Lauren miała to załatwić, więc ja siedziałem cicho, lecz teraz to inna sytuacja.

Więcej Niż Mafia |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz