Rozdział 7.

6K 192 29
                                    

Budzę się rano i przecieram zaspane oczy. Już zapomniałam jak dobrze się śpi w tym łóżku. Niewiele myśląc odkrywam kołdrę z mojego ciała i powoli wstaję, przeciągając się. Biorę z fotela swój szlafrok i zakładam go na siebie, a potem idę do garderoby się ogarnąć. Przelotnie patrzę na zegar wiszący nad moim kominkiem i zauważam godzinę siódmą z groszami. Zazwyczaj wstaję o wiele wcześniej, ale dziś mogłam sobie pozwolić pospać dłużej, ze względu na to, że za dwie godziny jedziemy do laboratorium, żeby zbadać odciski palców z listu. Mam nadzieję, że znajdziemy coś więcej niż linie papilarne Roberta, Tylera, czy też moje.

Przy okazji kazałam moim ludziom przeszukać jeszcze rzeczy Roberta. Najbardziej zależy mi na telefonie i karcie kredytowej, bo one też mogą nam przynieść dużo informacji. Jeśli nic nie znajdziemy, to będziemy w głębokiej dupie. Będziemy również zmuszeni czekać na kolejny ruch człowieka, który chce mnie sprzątnąć. Nie mam jednak pewności, czy uderzy dziś, jutro, czy może za rok, dlatego zależy mi na tym, aby znaleźć coś. Cokolwiek. Jest przecież człowiekiem, musiał coś po sobie pozostawić, nawet najmniejszy ślad. Musiał popełnić jakiś błąd, albo o czymś zapomnieł. Nikt nie jest idealny, każdemu może się podwinąć noga.

Wzdycham i przeglądam szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Kiedy lustruję wszystkie moje ciuchy stwierdzam, że powinnam postawić na coś wygodnego. Odruchowo biorę z półki czarne dżinsy, do których dobieram granatowy golf bez rękawów, a z wieszaka zabieram skórzaną kurtkę. Z szuflady biorę jeszcze moją ulubioną bieliznę, a potem prędko przebieram się w wybrane przeze mnie rzeczy. Później wyjmuję ze szkatułki kilka pierścionków i zapinam na szyi łańcuszek. Podchodzę do lustra i chwilę przypatruję się swojemu ubioru, a kiedy decyduję, że wszystko pasuje, idę do łazienki i ogarniam się, pomijając makijaż. Jedyne co robię, to lekko podkreślam tuszem rzęsy, a następnie myję zęby. Ostatni raz patrzę w lustro w łazience, spoglądając na siebie z uznaniem. Przed wyjściem z pokoju, zakładam jeszcze na rękę zegarek, ponownie sprawdzając godzinę. Nie jest źle, bo udało mi sie wyrobić w niecałe 20 minut. Gratuluję sobie w duchu, wychodząc z sypialni i idę na dół do kuchni coś przekąsić.

Z racji tego, że Olgi nie ma, zastępuje ją inna pani. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętam jej imienia. Jest tu z polecenia mamy, a więc z dobrego źródła. Dla mnie najważniejsze jest to, aby robiła smaczne jedzenie i żeby dogadywała się z dzieciakami. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba.

Wchodzę do kuchni, jednak nie słyszę ani nie widzę w niej żadnej żywej duszy. Marszczę brwi, a potem wzruszam ramionami. Jeśli nie przyszła to trudno, nie toleruję spóźnialskich. Podchodzę do lodówki i wyjmuję z niej jakiś jogurt, do którego dodaje płatki owsiane. Wkrajam jeszcze owoce i biorę się za jedzenie. Kiedy mam zamiar usiąść przy wyspie, słyszę, jak ktoś wchodzi głównymi drzwiami do domu. Odkładam miskę ze swoim śniadaniem i krzyżuję ręce na piersi.

Chwilę później mogę obserwować wchodzącą do pomieszczenia starszą panią, przeładowaną torbami zakupów. Kręcę głową i podchodzę do staruszki, biorąc kilka siat, aby jej pomóc. Na pierwszy rzut oka kobieta wydaje się przyjemna, jednak zobaczymy, czy faktycznie taka będzie.

- Panienka już wstała! - dziwi się staruszka. - Ja bardzo przepraszam, ale byłam na zakupach, a taksówkami mi dłużej zeszło. - mówi speszona i kładzie reklamówki na blacie.

Marszczę w niezrozumieniu brwi i również odkładam siaty. Opieram się ręką o wyspę i uważnie się przyglądam kobiecie.

- Jak to taksówką? Mieli panią zawieźć moi ludzie. - mówię i czekam na jej wyjaśnienia.

Kobieta patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami, jakby właśnie zobaczyła ducha. Przyznam, że zachowuje się trochę dziwnie.

- O mój Boże. Bardzo przepraszam! - zakrywa usta dłońmi, wciąż mi się przyglądając. - Nie myślałam, że pani jest taka urodziwa! Co ja też plotę, przepraszam najmocniej. Anna. - wyciąga w moją stronę rękę, a ja lekko mrużę oczy. A więc ma na imię Anna, tak właśnie coś mi się kojarzyło. Spoglądam na nią, a potem na jej rękę i podaję swoją, ściskając w geście powitania.

Więcej Niż Mafia |ZAKOŃCZONE|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora