Rozdział 21.

6.3K 228 12
                                    

            Od jakiegoś czasu czułam się dziwnie, ale to pewnie przez wydarzenia, które ostatnio nas spotkały, ale kiedy Marcin tak mnie potraktował poczułam się po prostu podle. Tak bardzo żałowałam wszystkich tych sytuacji, oddałabym wszystko, żeby było jak dawniej.

Zeszłam na dół, do ogrodu, gdzie mieliśmy zjeść śniadanie. Mój ukochany mąż siedział już przy stole, rozmawiał przez telefon. Miał na sobie białe spodnie i czarny, obcisły t-shirt. Kiedy podeszłam spokojnie odłożył telefon i uśmiechnął się do mnie.

-Właśnie zamówiłem samolot, na 20. - wyjaśnił mi - Pojedziesz do Polski, odpoczniemy od siebie, od tego wszystkiego. - mówił oschle, a mnie od razu napływały łzy do oczu.

-Nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam zdenerwowana - Chcesz pozbyć się mnie, a zarazem problemu? - warknęłam - Jak możesz tak po prostu mówić, że chcesz ode mnie odpocząć? Po chuj przysięgałeś mi miłość póki śmierć nas nie rozłączy? Mieliśmy być zawsze razem pieprzony egoisto! - warczałam, ale pół tonem, nie chciałam, aby ktoś z osób pracujących u nas słyszał moje wywody.

-Nie mogę nawet Cię dotknąć, rozumiesz? Nie potrafię, bo staje mi przed oczami ten palant... - mówił spokojnie, widziałam, że jest mu ciężko.

-Możesz pójść ze mną? - podniosłam się z krzesła, poczekałam, aż wstanie od stołu i pójdzie ze mną.

Nie odpowiedział. Wstał po prostu od stołu i zmierzał ze mną, na górę do naszej sypialni. Było ciepło, a ja miałam na sobie tylko czarną bieliznę i białą narzutkę. Poprosiłam, aby usiadł na łóżko.

Zaplotłam moje długie włosy w kok na środku głowy i klęknęłam przed nim. Dobrze wiedział co chcę zrobić.

-Magda... - głośno westchnął.

-Nie, po prostu bądź cicho. - zaznaczyłam od razu - Proszę Cię. - szepnęłam i rozpięłam jego pasek a później rozporek.

Wzięłam go do ręki, patrzyłam mojemu ukochanemu w oczy, był zmieszany, ale nie protestował, bo było mu dobrze. Będąc z nim tyle czasu doskonale wiedziałam co lubi. Kiedy wzięłam go do ust warknął ciche "kurwa", wiedziałam, że się rozpływa, bo naprawdę dawno tego nie robiliśmy. Znałam tempo i technikę, jaką lubi najbardziej, więc doszedł naprawdę szybko. Podniosłam głowę, spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się.

-Jesteś niemożliwa. - szepnął z uśmiechem na buzi - Cholero mała, co ja mam z Tobą zrobić? - popatrzył mi w oczy, kiedy podniosłam się.

-Kochać mnie tak, jak kochałeś dotąd i nie pozbywać się mnie. - mówiłam ze spokojem.

Złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko, na plecy, wszedł we mnie i zablokował mi ręce nad głową. Jęknęłam, bo zabolało mnie unieruchomienie.

-Przysięgnij, kurwa! - warknął - Przysięgnij, że on Cię nie przeleciał! - rozkazał.

-Przysięgam... - szepnęłam.

-Całym zdaniem! - mówił ostro.

-Przysięgam, że nie spałam z nim... - powiedziałam spokojnie, jak najbardziej wiarygodnie, zresztą tak było, ale znając Marcina można spodziewać się było wszystkiego.

-Wierzę Ci. - powiedział i puścił moje dłonie, pocałował mnie - A teraz śniadanie, bo cholera nie zdążę do pracy. - podniósł się - A z tym samolotem na 20 to kłamałem. Zapomniałem to załatwić. - wzruszył ramionami i zaczął się śmiać.

Wziął mnie pod włos, nie wiem co miał na myśli i w planach, ale nie czułam się wykorzystana, nie czułam się z tym źle. Przecież był moim mężem i jeśli to miało coś zmienić w nas na lepsze mogłabym powtarzać to godzinami. Kochałam go najbardziej na świecie i mogłam spełniać każdą jego zachciankę.

________________

Kochani moi, przepraszam, że tak się obijam, ale ostatnio dużo się dzieje. Rozdział jest krótki, bo coraz mniej do końca...

Buziaki!

Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz