Rozdział 28.

3.9K 168 15
                                    

Wróciliśmy do szarej rzeczywistości. W prokuraturze odnalazłam się bardzo szybko, wreszcie robiłam to, co cholernie mi się podobało. Przestałam być kurą domową, a stałam się Panią Prokurator. Wszystkie papiery załatwił Jurek, człowiek, którego widywałam ciągle, był dla mnie w pracy jak ojciec. Ciągle był zadowolony, wszystko mówił i był otwarty na pytania. To właśnie dzięki niemu byłam tu, gdzie byłam.

Mój mąż pracował, nie chciałam wnikać co dokładnie robił, bałam się, że to mnie zwyczajnie przerośnie i nie będę w stanie patrzeć na niego jak na najlepszego mężczyznę na świecie, a tego bardzo nie chciałam. On był w moich oczach ideałem i tak miało zostać.

Miałam dzisiaj dyżur, a zarazem nadzieję, że nie będzie żadnego denata i nie będę musiała jeździć oglądać zwłok. Weszłam do swojego pokoju, siadałam na krześle, kiedy weszła sekretarka.

-Kopernika 20. - powiedziała spokojnie - Gdzieś nad jakimś stawem znaleźli ciało w znacznym rozkładzie, lepiej się przygotuj, bo podobno jest od cholery larw, a denat zmasakrowany. - wzruszyła ramionami, a mnie przeszły ciary, wiedziałam, że w sumie cała czarna robota spoczywa na Policji, a ja tylko muszę zerknąć, no, ale nie był to najprzyjemniejszy moment.

Wyszłam z prokuratury, wsiadłam do auta, wstukałam w GPSa adres, bo jeszcze nie znałam dobrze miasta i ruszyłam. Nie chciałam jeździć z Policją, wolałam robić to na własną rękę. Zatrzymałam auto gdzieś na drodze, gdzie widziałam w sumie z daleka niebieskie światła. Teren był zagrodzony taśmą Policyjną. Czułam, że będzie grubo. Wysiadłam, a wtedy podszedł do mnie mężczyzna, miał na sobie biały kombinezon, a mnie od razu od pierwszego oddechu odór zmusił do oddania śniadania.

-W porządku? - mężczyzna ponownie do mnie podszedł - Weź trzy głębokie oddechy - próbował mi pomóc - Załóż maseczkę i kombinezon i chodź. - zmierzył mnie wzrokiem - O w sam raz wskoczysz w spodnie od kombinezonu w tej kiecce. - spojrzałam w dół, miałam obcisłą, czarną sukienkę.

-Kurwa. - jęknęłam - Będziesz szedł za mną, żeby nie było widać majtek. - założyłam maseczkę na twarz, która tak naprawdę gówno dała i nadal czułam smród, weszłam w kombinezon, który spódnicę podciągnął mi prawie na majtki - Ok? - zapytałam Policjanta, którego w sumie widziałam pierwszy raz w życiu.

-Ok. - uśmiechnął się, widziałam to po oczach, bo na gębie miał maseczkę. Skierowaliśmy się do denata.

Im odległość jaka dzieliła nas i denata się zmniejszała tym bardziej czułam ten smród. Nie da się opisać tego, komuś kto nie czuł rozkładających się zwłok. Rzuciło mnie na wymioty, kiedy podeszliśmy i spojrzałam na jego twarz. Mężczyzna miał rozwaloną głowę, przynajmniej tak mi się wydawało, bo pełzało po nim tyle larw, że ciężko było cokolwiek ustalić.

-Dawno zginął? - zapytałam spokojnie, choć robiło mi się coraz bardziej słabo, nie mogłam patrzeć na te robaki i smród.

-Jakieś dwa miesiące temu, dokładnie będę mógł ustalić później. - odezwał się technik, chciałam go zapytać jeszcze o to jak to się stało, ale świat zaczął mi wirować, zrobiło mi się słabo, odsunęłam maseczkę z nosa, co okazało się jeszcze gorszym pomysłem i straciłam przytomność.

Ocknęłam się w karetce, stał obok mnie ten sam policjant i dwóch ratowników.

-Halo, halo? - odezwał się ratownik - Żyjemy? - pomachał mi ręką przed nosem - Śmierdzi to prawda, ale to nie powód, żeby od razu mdleć. - śmiał się wesoło, wiem, że tacy ludzie są mocno uodpornieni, bo przyzwyczaili się.

-Jak on zginął? - nie patrząc na to co mówi do mnie ratownik popatrzyłam na policjanta.

-Prawdopodobnie gdzieś indziej. Jego ciało jest zmasakrowane, gość nie ma dwóch palców, może być tak, że zginął, bo ktoś chciał okup. Nie wiemy kto to jest, badania DNA może coś nam powiedzą, musimy poszperać w bazie, może jest osobą zaginioną. - wyjaśnił mi szybko - Ma popękaną czaszkę prawdopodobnie, więc pewnie od tego zginął. Ktoś musiał mu dobrze wpieprzyć. - oderwał się na chwilę od telefonu - Dasz radę sama wrócić? - popatrzył na mnie.

-Dam radę, zaraz zadzwonię po Marcina. - szepnęłam, ale widziałam już, że podjechało jego auto, wysiadł i podbiegł od razu do karetki, w której siedziałam.

-Co tu się stało skarbie? - popatrzył na mnie, w oczach miał przerażenie, jego też ruszył ten smród, zasłonił twarz ręką - O kurwa, ale jebie. - skwitował w punkt.

-Twoja żona straciła przytomność ze smrodu. - ratownik roześmiał się w głos i podał rękę mojemu mężowi, nie chciało mi się wnikać w to skąd się znali, czułam się fatalnie, podniosłam się bez słowa, zdjęłam kombinezon i poszłam do swojego auta, wsiadłam na miejsce pasażera, bo widziałam, że kierowca odjechał autem mojego męża.

Wzięłam swoją wodę i napiłam się jej. Marcin wsiadł do auta na miejsce kierowcy, a przynajmniej próbował się wcisnąć.

-O kurwa jak ciasno. - warknął, i odsunął fotel, wsiadł do auta i popatrzył na mnie, położył dłoń na moim udzie - Wszystko w porządku? - popatrzył na mnie z czułością.

-Będę żyła, ale wstyd jak cholera jasna. - powiedziałam cicho - Ale no jak zobaczyłam jego rozwalony łeb i te robaki... - zamilkłam - I ten pieprzony smród. - pokręciłam głową.

Odpalił auto i odjechaliśmy z tego miejsca. Tak bardzo nie chciałam tam być i nie chciałam wracać nigdy do takich miejsc. Weszliśmy do mieszkania, poszłam prosto pod prysznic. Wzięłam długą, gorącą kąpiel, potrzebowałam zmyć z siebie ten smród, który ciągle czułam pod nosem.

Wyszłam do wielkiego salonu, miałam na sobie szlafrok i turban na włosach, robiłam ślady po posadzce, która była w wysokim połysku, ale miałam to w nosie. Mój mąż siedział na kanapie i pił drinka, miał rozpięte guziki od koszuli pod szyją, wyglądał tak cholernie seksownie.

-Daj mi wody. - powiedziałam cicho, usiadłam na kanapie obok niego, podkuliłam nogi pod siebie - Kurwa, ciągle czuję ten smród. - warknęłam.

Wstał, bez słowa, nalał wody, wrzucił lód i podał mi szklankę, potrzebowałam tego.

-Przyzwyczaj się, to normalne, że będziesz jeździła do takich miejsc. Musisz się uodpornić od tego gówna. Nie ma co się tym przejmować. Taką masz pracę. - próbował mi to wytłumaczyć.

-W dupie mam tą pracę. - warknęłam, wzięłam łyk i pobiegłam do łazienki, zwróciłam nie tylko wodę, ale i wszystko co dziś zjadłam, chociaż nie było tego za wiele.

Wszedł do łazienki, kiedy już myłam zęby. Stałam oparta o zimną ścianę, było mi słabo jak cholera, nie wiem co się ze mną działo.

-Co się dziś z Tobą dzieje, mała? - zapytał czule.

-Nie wiem, kurwa. - powiedziałam z pastą w buzi.

-Wolałbym, żeby to nie była pasta, a co innego... - podszedł do mnie i przycisnął mnie mocno do siebie, a ja przez brak oddechu znowu straciłam przytomność.

Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz