Prolog

34.6K 622 58
                                    

             Wszedł do domu. Mój mąż, niedawno jeszcze nazywałam miłością życia i największym szczęściem jakie mnie spotkało. Byłam na górze, w niby swoim pokoju. Odkąd jesteśmy w tym kraju nic tu nie jest moje. Ochrona idzie za mną w krok, nie robię nic poza oglądaniem telewizji i wylegiwaniem się w łóżku do południa. Za oknem jest piękna pogoda, ale co z tego? Jeśli założę bikini mój facet nie da mi żyć przez najbliższy miesiąc.

Marcin jest moim mężem od dwóch lat. Pamiętam dzień w którym pierwszy raz wszedł do naszego domu. Miałam wtedy 16 lat. Imponował mi, od zawsze mój ojciec robił interesy z rodziną mojego męża. Na początku ojca szeptał Marcinowi słówka, żeby zwrócił na mnie uwagę podczas wyjścia do klubów. Wysoki, zawsze ubrany na ciemno, świetnie pachnący i wyglądający mężczyzna pilnował wtedy małolaty takie jak ja.

Z czasem zakochałam się w tym, jaki dla mnie był. Czułam się przy nim bezpiecznie, bo wszyscy wiedzieli kim jest.

Pamiętam każdą chwilę.

Ślub mieliśmy wziąć dzień po mojej obronie. Gdy ja cieszyłam się zdobytym tytułem magistra mój ukochany został ciężko zraniony. Podczas kolejnej ze swoich akcji został postrzelony w bark. Do dziś czasem odczuwa tego skutki, ale najważniejsze, że to skończyło się wtedy tylko tak. Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. W noc przed ślubem Marcina serce po kilku godzinach operacji przestało pracować. To był najgorszy dzień w moim życiu.

Słyszałam jego kroki, jak zbliża się do mnie. Chwycił za klamkę i drzwi otworzyły się. Stanął w nich on. Wysoki, wysportowany mężczyzna, miał na sobie białą koszulę i czarny, uszyty na miarę garnitur. Jedną dłoń trzymał w kieszeni, podchodził do mnie.

-Dochodzi 15, a moja piękna żona jest całkowicie w rozsypce? - powiedział z tak udawana miłością, że zrobiło mi się niedobrze.

-Boli mnie głowa. - urwałam krótko.

Westchnął. Nachylił się nade mną, czułam, że będzie chciał mnie pocałować. Wysunął mi jedną rękę pode mnie i podniósł. Skierował się do łazienki. Posadził na blacie, przytrzymał jedną rękę, jakby bał się, że spadnę. Po chwili wysunął mi białą tabletkę do ust.

Wyciągnęłam do niego dłoń, chcąc dotknąć go po twarzy, ale odsunął się.

-Chcesz mnie dotknąć? - zapytał, uśmiechając się bardzo delikatnie.

- Tak. Mogę? - popatrzyłam na jego badawczo.

- Teraz prysznic. - zdjął mnie z blatu i popchnął w stronę kabiny - A później zrobisz się na bóstwo i zabiorę Cię na kolację i w nagrodę dam Ci się dotknąć. - oparł się o szafkę -No, dalej. Przecież widziałem Cię nago. - pokiwał głową - Po tym wypadku jesteś niemożliwa. - zaśmiał się.

Tylko, że ja nie pamiętałam żadnego wypadku. Pamiętam tylko jakaś halę, czarne auta i kobietę z mężczyzną ....

*** Półtora roku wcześniej ***

Marysia, nasza gosposia właśnie zapinała mi złotą, błyszczącą, obcisłą niebotycznie krótką sukienkę. Na nogach miałam wysokie szpilki, a na twarzy mocny makijaż. Spojrzałam w lustro, w drzwiach stał mój ukochany. Marysia widząc go od razu usunęła się z pomieszczenia. Jego dłonie objęły mnie w pasie.

-Mam straszną ochotę na rozpięcie tej sukienki ... - westchnął mi do ucha.

- Moje nowe kasyno samo się nie otworzy. - przerwałam mu - Muszę jakoś zarabiać na chleb. - pocałowałam jego pełne, mokre usta.

- Mogę kupić Ci go tyle, że do końca życia będziesz miała co jeść. - powiedział z kpiną - Zbieraj się, czekam na dole. - dotknął mojego ramienia, zaśmiał się pod nosem i wyszedł.

Po godzinie siedzieliśmy w audi. Mój mężczyzna lubił kupować auta, a ten model kochał chyba bardziej ode mnie. Nie bałam się z nim jeździć chociaż pewnie w ciągu kilku minut łamał wszystkie możliwe zakazy.

-Coś byś chciała, czy tak sobie tylko zerkasz? - zadał to pytanie nawet kątem oka na mnie nie patrząc.

-Zastanawiam się za co Cię tak kocham ... - powiedziałam z przekorą, siedział tak blisko, był cudowny, miał na sobie czarny garnitur i czarny golf. Na dłoni miał dużego złotego Rolexa.

- Wieczorem Ci przypomnę, będziesz pamiętała znowu na długo. - położył dłoń na moim udzie, przykryłam ją swoją.

- A musimy czekać do wieczora? - wsunęłam jego dłoń odrobinę dalej, widziałam jak zagryzł zęby.

Spojrzał na mnie, zrobił to w taki sposób, że przeszedł mnie dreszcz. Poczułam jak wsunął dłoń i dotknął mojej bielizny.

-Kochanie, jeszcze nie zdążyłem Cię dotknąć, a Ty już jesteś mokra. - roześmiał się głośno i po prostu wyjąłem dłoń.

- Odszczekasz do. - powiedziałam zaciskając uda.

Zatrzymał auto pod naszym nowym klubem. Stara kamienica dostała teraz nowe życie. Wyremontowaliśmy ją i stworzyliśmy nasze dziecko. Marcin zaparkował na naszym podjeździe i otworzył mi drzwi. Podał mi dłoń i ruszyliśmy do środka.

Krótki korytarz prowadził do klubu. Urządziliśmy to w nowoczesnym stylu, na poziomie, meble były białe, bar też, obity pikowaną skórą. Żeby przejść do dalszych części należało za barem skręcić w lewo i przejść przez naszych ochroniarzy. Tu zaczynała się część do gier. Było jasno, nie było tak głośnej muzyki. Na prawo od baru były loże prywatne, oddzielone od siebie ciężkimi kotarami. Tu grała muzyka, było ciemno. W każdej z loży zamontowaliśmy rurę do tańczenia.

Weszliśmy do naszej loży. Przy stoliku siedzieli już nasi znajomi. Przyjaciel mojego męża Paweł i jego żona, którą bardzo lubiłam Karolina. Miało przyjść  jeszcze kilka osób i mieliśmy rozpocząć imprezę. Marcin podał mi drinka, od mojego ukochanego barmana, gdy go szukam zaserwował mi takie doznania smakowe, że chyba nawet mój mąż nie potrafi sprawić mi tyle przyjemności.

Nie zdążyłam wypić mojego alkoholu, kiedy wszyscy się zeszli. Wiedziałam, kim są znajomi mojego męża i wiedziałam też, że i on nosi pod marynarką broń. Marcin trzymał w dłoniach szklankę z whisky, kiedy na stół jeden z towarzyszy posypał kreski amfetaminy. Zwinął stówę w rurkę i podał mojemu mężczyźnie. Nie wiem dlaczego zawsze zaczynali od niego.

- Pasuje. - ku mojemu zdziwieniu nie wziął banknotu do ręki - Obiecałem żonie takie doznania, których jeszcze w życiu nie miała. - objął mnie w pasie.

- To tym bardziej. - kolega stuknął go łokciem w żebra.

- Wiesz jak bardzo nienawidzę, gdy ktoś namawia mnie do ćpania, gdy ja tego tego nie chce? - podniósł się i podał mi dłoń - Wrócimy za godzinę, narkomani. - nazwał ich tak, chociaż czasem sam robił to samo.

Poprowadził mnie plątaniną korytarzy, ale doskonale wiedziałam gdzie idziemy. Nie miałam zamiaru się sprzeciwić. Wolałam wszystko byleby nie patrzeć na nich. Marcin chronił mnie przed tym, choć nie zawsze to się udawało. My, kobiety w tym zakresie miałyśmy do ​​powiedzenia tyle, ile ma pies oddawany do schroniska. Lepiej dla nas było po prostu się nie sprzeciwiać naszym mężczyznom i wychodzić z tego z godnością.

Wepchnął mnie do tego pomieszczenia, nie zapalił jeszcze światła. Słyszałam jak zamykał drzwi na klucz. Poczułam jego dłonie, objął mnie stojąc za mną, a ręce skierował od razu tam, gdzie było mi na cieplej. Obróciłam się, żeby go pocałować. Jego język prawie siłą wdarł się w moje usta, jeśli chciałabym to umożliwić nie dałabym rady, ale ja już nie chciałam. Jedyne czego chciałam to to, żeby poczuć jak mój mąż we mnie wchodzi ...

Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz