Rozdział 34.

3.4K 164 13
                                    

               Wyszłam właśnie z apteki, kupiłam trzy testy ciążowe, bo nie miałam okresu od dwóch tygodni. Odstawiłam tabletki, staraliśmy się o dziecko i zwyczajnie czułam, że to się cholera udało. Czy się cieszyłam? Tak, przecież chciałam zostać matką, dać życie, wychowywać, patrzeć jak rośnie i cieszyć się.

Weszłam do łazienki w domu, a ręce trzęsły mi się, jakbym ostro przedawkowała kawę.

-Ogarnij się idiotko. - popatrzyłam w lustro, nie wiem czego się bałam, chyba emocje, że robię ten test brały górę.

Zrobiłam jeden, nie spojrzałam na wynik i zrobiłam drugi. Wzięłam trzy głębokie oddechy i popatrzyłam na wynik. Oba miały dwie czerwone kreski. Serce zabiło mi dużo szybciej, a nogi zrobiły się jak z waty. Chciałam biec do Marcina i powiedzieć mu o tym, ale był w tym swoim cholernym klubie, a ja byłam sama w mieszkaniu, chyba jednak wrócił, bo usłyszałam drzwi, których nie zamknęłam z tego wszystkiego.

-Marcin. - wyszłam z łazienki z pewnością, że to on - Mam niespodziankę.

-My też. - odezwał się nieznajomy mi głos - Grzecznie pojedziesz z nami, czy mam Ci połamać nos, żebyś straciła przytomność? - przede mną stał wysoki mężczyzna, miał na sobie czarny garnitur, blond włosy, był dobrze zbudowany i miał z dwa metry wzrostu.

-Kim jesteś? Kim jesteście? - zadawałam pytania, cofałam się, aż wpadłam na ścianę.

-Zabierajcie ją. - odezwał się do dwóch mężczyzn, którzy z nim byli.

Szarpałam się, krzyczałam, ale dostałam w pewnej chwili tak mocno w twarz, że straciłam przytomność i nie wiem co działo się dalej.

Ocknęłam się w jakimś małym, obskurnym pokoju, leżałam na małym łóżku, które stało w kącie, na szafce nocnej obok była mała lampka, która dawała trochę światła. Nad łóżkiem było okno, weszłam na rant łóżka, żeby zobaczyć gdzie jestem, ale nie wiele mi to pomogło. Dookoła widziałam tylko jakieś pola i rosnące na nich zboża. W końcu drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich tego samego mężczyznę, który był po mnie w domu. Miał w ręku krzesło, które postawił obok mnie i usiadł na nim.

-Wiesz dlaczego tu jesteś? - popatrzył na mnie.

-Nie. - powiedziałam spokojnie - Chodzi o mojego męża, tak? - byłam pewna, że to jakieś cholerne porachunki między tymi grupami.

-Po części. - zaśmiał się - Widzisz, podstawiłem mu laskę, która miała zwyczajnie mi donosić. - jęknął - Ale zakochała się w nim, a on bachnął jej dzieciaka. - mówił z kpiną - Ta się zakochała i w ramach zemsty doniosła na niego do prokuratury. - mówił spokojnie, a mnie w jednym momencie zrobiło się słabo, jak to zrobił jej dziecko? Mówił, że go wkręca. 

-A co ja mam z tym wspólnego? - mówiłam cicho.

-No, jak Natalia się nie znajdzie to będziesz miała przejebane. - roześmiał się - A kolejna sprawa jest taka, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie na mojego serdecznego przyjaciela Antoniego - mówił, a ja od razu skojarzyłam, zatrzymali go za posiadanie znacznych ilości narkotyków.

-Policja go zatrzymała na gorącym. - powiedziałam od razu - Gość miał przy sobie 4 kg amfetaminy. - mówiłam spokojnie - To pójdzie w przyśpieszonym.

-A w toku śledztwa wyszło, ze narkotyki należały do kogoś innego. - mówił - Wystawię Ci kogoś, a Ty ogarniesz resztę. - podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy - Jesteś taka śliczna, że zastanawiam się czy w ogóle oddawać Cię tamtemu palantowi, który bzyka swoje pracownice. - mówił to specjalnie, żeby zrobiło mi się przykro, znałam te cholerne zagrania - Marcin już wie, że jesteś z nami. I módl się, żeby nie zabił Natalii, bo będę musiał zrobić z Tobą to samo. - nachylił się do mnie - Albo będę Cię rżnąć już zawsze tylko ja. - jęknął mi do ucha - Przemyślę to jeszcze. - warknął i wyszedł.

Pieprzony palant. Nie ogarniałam w ogóle tego co właśnie się wydarzyło kurwa. Porwał mnie, bo mój mąż porwał jakąś podstawioną laskę i być może ją zabił. Poza tym chce cwaniak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Czułam, że jestem zajebiście mocno zagrożona. Bałam się o swoje dziecko, nie wiedziałam co zrobią ze mną, chciałam jak najszybciej wrócić do mojego męża i wtulić się w jego ramiona. Chociaż z drugiej strony byłam na niego wściekła, skoro zrobił dziecko innej. Zdradzał mnie. Pieprzony palant. Każdy facet to pieprzony palant. Rozpłakałam się.

Nie wiem ile czasu minęło, ale wrócił ponownie. Miał w dłoni talerz z jedzeniem, a byłam tak cholernie głodna, że połknęłabym konia z kopytami. Podał mi talerz, a ja bez zastanowienia zaczęłam jeść. Siedział na krześle i patrzył na mnie, ale nie przejmowałam się tym.

-Zadzwonił raz, że nie powie nam gdzie jest Natalia. - roześmiał się - Widzisz jak mu na Tobie zależy mała? - jęknął, ostatnie słowo z jego ust wybrzmiało tak cholernie nisko. 

Odstawiłam prawie pusty talerz na stolik. Nie mówiłam nic, bo kurwa nie wiedziałam co mam powiedzieć.

-Łączy Cię coś z tą całą Natalią? - zapytałam w końcu, zebrałam w sobie całą odwagę.

-Nie. - mówił uśmiechnięty, miał równe, białe zęby - Ale chodzi o zasady, ona należała do mnie, więc Twój mąż ma mi ją oddać, choćby musiał odkopać ją spod ziemi. - podszedł do mnie - Zastanawiam się - dotknął mojej twarzy - Czy nie wsunąć Ci go do ust, nagrać to i nie wysłać do niego. Myślisz, że może by go to ruszyło?

-Wątpię. - warknęłam - Skoro bzyka inne i robi im dzieci to raczej nie zrobi na nim wrażenia. - powiedziałam z kpiną, bolało mnie to, że tak się zachował - Nie pomyślałeś, że ta laska może zwyczajnie kłamać, bo zakochała się w nim i to wcale nie on jest ojcem?

-Kurwa, mała. - powiedział z uznaniem - Mądra dziewczynka. - warknął - Masz rację, ale to on ją porwał, a nie kurwa ja. - zacisnął dłoń na mojej twarzy - Nie mogę się powstrzymać, przepraszam. - nachylił się i pocałował mnie, jego usta były kurwa tak miękkie, nie całował mnie jak oprawca, tylko jak facet, który tego pragnie. Ja pierdolę, co ja mowię!


Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz