Rozdział 31 Przeznaczenie

2.2K 224 130
                                    

Pustka.

Tak mógł tylko opisać swój stan Jimin. Kiedy otworzył oczy, widział tylko ciemność. Straszliwą i nieprzeniknioną.

O dziwo nie czuł bólu. Każdy jego ruch był bezbolesny i opóźniony jakby płynął w czarnej, ciepłej brei. Nie, nie płynął. Bardziej unosił się na powierzchni wody, niesiony bezwiednie przez fale.

Nie wiedział gdzie jest, co go otacza. Wszystkie jego zmysły były otępione. Czuł coraz większy niepokój w sercu, strach ścisnął go za gardło. Desperacko próbował zaczerpnąć powietrza, miotając się w wodzie.

Zaczął krzyczeć, ale nie był w stanie usłyszeć własnego głosu. Czuł, jak jego struny głosowe napinają się, a mimo to wychodził z tego tylko ledwo słyszalny pisk. Jego uszy były zatkane od wody, a dźwięk zniekształcony. W przestrzeni unosił się jedynie szum.

Chciał znaleźć Yoongiego, ale go nie wyczuwał. Zarówno zapach Alfy, jak i jego własny rozmył się w wodzie. Jimin nie był w stanie już nawet wyczuć ich słabiej, dopiero co dopełnionej więzi. Próbował się skupić, wyczuć chociaż niewielką obecność Yoongiego, ale na nic.

Alfa zniknął. Przepadł.

Kompletna pustka.

Nie wiedział ile czasu unosił się na powierzchni. Nie mając siły ruszać nogami, zdał się na łaskę prądu. Czasem zdawało mu się, że widzi jasny punkt gdzieś w oddali, ale nurt wody prowadził go w zupełnie innym kierunku, oddalając od światła i niosąc dalej, w stronę ciemności.

Przymknął znów oczy, oddając się temu dziwnemu uczuciu. Otworzył je dopiero, gdy woda zniknęła, a pod plecami wyczuł twardy grunt.

Obudził się na środku łąki, wśród traw i zbóż. Jasne, żółte kłosy kołysały się na wietrze. Jimin niepewnie wstał na nogach, próbując złapać równowagę. Czuł pod nogami wbijający się w bose stopy piasek i kamienie. Trawa łaskotała go po skórze, a zimne, nocne powietrze przyprawiało o ciarki.

Żył. Wszystko na to wskazywało.

Wszystko było takie realne, ale każde doznanie zdawało się pogłębione, zmysły wyostrzone. Słyszał każdy najmniejszy szelest w gęstej trawie, każdy nawet najcichszy krok, ale mimo najszczerszych chęci nie mógł wyczuć Yoongiego.

Nadal czuł tylko ogromną pustkę w swoim sercu.

Przedzierał się przez wysoką trawę i zauważył, że na jego rękach nie było widać śladów zadrapań. Zero ran. Zero krwi. Jego skóra była nietknięta. Delikatnie musnął opuszką palca nadgarstek, tuż przy naczyniach, ale nie doznał bólu.

Jego klątwa zniknęła, ale wcale nie czuł ulgi. Był wystraszony. Jeszcze bardziej desperacko szukał Yoongiego, ale nigdzie go nie było. Błądził w ciemności kompletnie na oślep, potykając się o kamienie i przedzierając przez gąszcze.

 -Yoongi? Yoongi!- krzyknął, a silny podmuch wiatru wygiął łodygi traw. Jimin zasłonił dłonią oczy, by uchronić je przed drobinkami piasku.

Wiatr wiał dalej, ale Jimin uparcie szedł do przodu. Nie wiedział ile czasu minęło. Zresztą, czy to w ogóle miało znaczenie? Nadal panowała noc, więc rytuał przesilenia powinien jeszcze trwać. Szedł naprzód, ale pole się nie kończyło, jakby Jimin cały czas tkwił w jednym punkcie.

Gdy zaczęły boleć go nogi, przykucnął na ziemi, a z bezsilności zbierało mu się na płacz.

- Gdzie jesteś Yoongi? Odezwij się- powiedział w duchu, próbując znów sięgnąć do niego myślami. Na próżno.

Położył się na ziemi zmęczony, a ostra trzcina wbijała mu się w plecy. Nie miał jednak siły wstać. Podniósł bezsilnie głowę do góry, zerkając na zawieszony na niebie księżyc, a wtedy zamarł.

Fatum znaczy Przeznaczenie [Yoonmin] [Omegaverse]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz