Zatrzymaliśmy się spory kawałek dalej. Nie miałam pojęcia gdzie iść i jak wrócić do domu.

- Jesteś czarodziejką! - powiedział  chłopiec co najdziwniejsze nie otwierając ust - Uratowałaś mi życie

- Jak potrafisz mówić z zamkniętymi ustami? - zapytałam a chłopczyk uśmiechnął się

- To proste. Mówię w myślach to co chcę ci przekazać. Spróbuj - powiedział

- Jestem Veronica Blake - powiedziałam w myślach do chłopca. Byłam zaskoczona i bardzo zdziwiona   - Jak to możliwe!?

- To stare czary - odparł chłopiec używając ust - Ja mam na imię Mordred i jestem druidem.

- Druidem? - zapytałam

- Takim czarodziejem co zna się na starej magii. Co to? - zapytał wskazując na patyk w mojej ręce

- To jest różdżka. Dzięki niej potrafię czarować. Skoro jesteś czarodziejem gdzie masz swoją? - spojrzał na mnie zdziwiony

- Nie używamy takich przedmiotów - Nagle przedemną pojawił się wysoki, łysy facet około trzydziestki w luźniej  brązowej szacie. Spojrzał na Mordreda jakby rozmawiali ze sobą telepatycznie. A no tak. To możliwe.

- Jesteśmy ci winni podziękowania za uratowanie jednego z naszych. Udowodniłaś, że nie stoisz po stronie króla Uthera i nie podzielasz jego poglądów. Skąd przybywasz? - zapytał mężczyzna

- To skąplikowane - podrapałam się po głowie - A mogę zapytać gdzie jestem?

Spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Zaproponował abym poszła z nim i Mordredem do ich kryjówki. Zgodziłam się. Po drodze dowiedziałam się, że mężczyzna nazywa się Sinan. Opowiedziałam o mojej podróży tutaj i śmierciożercach. Oboje słuchali mnie uważnie.

Dotarłam do pewnego rodzaju wioski w środku lasu. Mijaliśmy ludzi, którzy wyglądali jakby żyli w innej epoce. Zauważyłam całkowity brak komunikacji i hydrauliki.
Doszliśmy do namiotu. Sinan gestem ręki zaprosił mnie do środka.

- Pewnie jesteś zmęczona. Połóż się na tym łożu - wskazał na drewniane legowisko - Dam ci coś do wypicia. To powinno zniwelować ból.

- Dziękuję. Za wszystko - uśmiechnął się i podał mi fiolkę z niebieskim płynem, który wypiłam. Poczułam zmęczenie więc położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie miałam snów. Nie czułam bólu i byłam wypoczęta. Gdy się obudziłam spostrzegłam nad sobą młodego Mordreda.

- Przyniosłem Ci, śniadanie - powiedział słodkim głosem. Polubiłam tego chłopca. Był bardzo miły.

- Dziękuję - zabrałam od chłopca drewnianą miseczkę. W środku była biała papka. Niezbyt apetycznie to wyglądało ale uśmiechnęłam się i zjadłam. Do namiotu wszedł Sinan. Powiedział że muszę wpasować się w ludność i przyniósł mi piękną ciemno-niebieską suknię z długim rękawem przepasana złotą wstęgą.
Podziękowałam i gdy chłopcy wyszli założyłam ją. Pasowała idealnie. Domyśliłam się, że to sprawa magii. Wyszłam na zewnątrz. Słońce kryło się za wysokimi drzewami. Przeszłam się wzdłuż innych namiotów w poszukiwaniu poznanego wczoraj starszego Druida.

- Pięknie wyglądasz - rzekł. Uśmiechnęłam się nie śmiało - Myślałem nad tym co mi wczoraj opowiadałaś. Uważam, że przybyłaś do nas z innego świata a przejściem pomiędzy moim a Twoim jest właśnie Jezioro Avalon, z którego do nas przybyłaś.

- I nikt wcześniej go nie odkrył? - zapytałam zdziwiona

- Jesteś pierwsza. Jezioro Avalon to jezioro umarłych. Nikt tam wchodzi aby nie zakłucić spokoju zmarłym. Wiele osób straciło tam nawet swoje życie. To niebywałe, że akurat Tobie udało się tu dostać. Musisz być wyjątkowa.

- Nie jestem wyjątkowa. W moim świecie jestem lubiana tylko dlatego, że jestem siostrą Harrego Pottera. Nie potrafię dobrze czarować, nie znam się na tworzeniu eliksirów ani nawet magiczne stworzenia mnie nie lubią. No może poza pewnym jednorożcem i smokiem - powiedziałam - A tak właściwie to gdzie ja jestem?

- W lesie Asethir, nieopodal Camelotu. - zdziwiłam się

- Camelotu? Miejsce gdzie rządy sprawuje król Arthur? - Sinan również wyglądał na zdziwionego.

- Władze nad królestwem sprawuje jego ojciec, Uther Pendragon popatrzył mi prosto w oczy - Widocznie nie jesteś z innego świata, tylko z przyszłości. Może to jest znak.

- Znak? - usiosłam brew

- Może przybyłaś tu po to aby obrócić bieg wydarzeń. Aby pomóc Emrysowi.

- Kim jest Emrys? - Co zdanie to nowe pytanie

- Najpotężniejszym czarodziejm, którego zadaniem jest strzec księcia Arthura oraz przywrócić starą Magię.

- W naszym świecie on nazywa się inaczej

- Emrys nosi wiele imion. Kiedyś będziemy wolni. Dzięki Tobie coraz mocniej w to wierzę. - uśmiechnął się. Nagle przypomniałam sobie rozmowę z Gajuszem w szpitalu

- Sinanie czy znasz się może na uzdrawianiu? - opowiedziałam mu o Sofii. Schował ręce za siebie i popatrzył w dal.

- Z wielką chęcią pomógłbym Ci jednak Druidzi nie mogą wejść do świętego Jeziora. Przykro mi - posmutniałam

- Jesteście jej ostatnią nadzieją. Bez waszej magi - zdusilam łzy - ona umrze

Sinan popatrzył na mnie.

- Możesz sama ją uzdrowić. Pod zamkiem Camelotu, mieszka w zamknięciu pewien smok. Wcześniej wspominałaś, że smoki cię lubią. Warto to wykorzystać. Gdy go odnajdziesz poproś aby nauczył Cię zaklęcia, które pomoże Ci ocalić twą przyjaciółkę.

- Jak smok może mnie nauczyć zaklęcia? - teraz sobie przypomniałam, że stare smoki potrafią rozmawiać i czarować. - Sinanie ja nie potrafię. Nie jestem jedną z tych potężnych czarodziejów.

- Jesteś potężniejsza niż myślisz. Wiesz dlaczego różdżka cię nie słucha? - pokiwałam głową - ponieważ magia jest w Tobie. Nie w różdżce. Jesteś magią. Może nie zauważyłaś ale odkąd się tu zjawiłaś do rozmowy ze mną nie otwarłaś ust.

Faktycznie. Spojrzałam na usta. Nawet nie potrafiłam ich otworzyć. Spojrzałam pytająco na Sinana.

- Poleciłem Mordredowi dodać do jedzenia pewne ziele, które zakleja usta na dwie godziny. Dzięki temu nauczyłaś się rozmawiać telepatycznie - odpowiedział Druid

- Wyruszę jutro o świcie do Camelotu. Odnajdę tego smoka i poproszę go zaklęcie. - odpowiedziałam pewnie.

Sinan się uśmiechnął. Resztę dnia spędziłam na nauce starych zaklęć. Druidzi nauczyli mnie używać podstawowych zaklęć za pomocą rąk i oczu. Bardzo łatwo i szybko zaklęcia wchodziły mi do głowy.  Wychodziły mi nawet za pierwszym razem.

Następnego dnia świtem, pożegnałam się z Mordredem i Sinanem oraz Podziękowałam im za okazaną mi pomoc i wyruszyłam na północ gdzie miał znajdować się Camelot.

Niechciana - Harry PotterWhere stories live. Discover now