8. Nieznajomy Ratuje Mi Życie

192 13 3
                                    

Pov Veronica

Dni mijały nieubłaganie szybko. Dzisiaj odbyło się zakończenie roku szkolnego. Cieszyłam się, że to już koniec nauki. Jednak martwiło mnie to, że nie wracam do domu.

Kilka dni temu, tata napisał mi, że już z mamą wprowadzili się do Ciotki. Od tygodnia nie widziałam się z Snape'em i Malfoy'em(Oczywiście nie licząc lekcji). Dzięki temu miałam czas wszystko sobie poukładać w głowie.

Właśnie szłam z Erykiem, Sofią, Alexą i Claudią na pociąg.

- No to kolejny rok za nami - Odparł Eryk - Jeszcze tylko dwa lata

- Dwa lata - powtórzyłam radośnie- Macie jakieś plany na wakacje?

- Zamierzam hucznie świętować moją hot 16 - odpowiedziała Alexa

- A ja mam zamiar urządzić wam wspaniałe imprezy urodzinowe - dodał Eryk patrząc raz na mnie raz na Alexę.

- Nie wliczaj w to mnie, w tym roku nie będę świętowała. - Eryk i Claudia zatrzymali się. Alexa i Sofi spojrzały na mnie ze współczuciem.

- Ale Ver, ty uwielbiasz imprezy urodzinowe! - powiedziała ślizgonka w okularach - przecież sama mi to powiedziałaś!

- Sytuacja trochę się zmieniła, wybaczcie mi - spojrzałam na zegarek - już późno chodźmy bo zajmą nam wszystkie miejsca.

Eryk chciał się ze mną sprzeczać ale Alexa szepnęła mu na ucho, że nie warto.

Gdy weszliśmy do pociągu udało się nam znaleść wolny przedział. Kilka minut później ciuchcia ruszyła. Zaczęliśmy rozmawiać o wakacjach i szkole. Później złapał nas nagły atak śmiechu i zaczęliśmy śpiewać piosenki. Humor nam dopisywał.

- Dobra muszę wyjść się uspokoić- powiedziałam - Zaraz wracam

Wstałam i wyszłam na korytarz. Otworzyłam drzwiczki i weszłam do ostatniego przedziału. Był pusty. Zamknęłam drzwi i wyszłam na świerze powietrze. Oparłam się o balustrady. Oczywiście nie można było tu wchodzić ale ja słynęłam z nie przestrzegania zasad. Co może mi się stać? Nauczyciele i tak nie podróżują pociągiem.

Pomyślałam o mamie. Byłam ciekawa jak sobie radzi. Od dwóch dni rodzice nie napisali żadnego listu. Pewnie byli zajęci albo mama gorzej się poczuła no chyba że już urodziła. Tak bardzo chciałabym wrzucić do domu. Popatrzyłam na niebo. Za bardzo się ściemniło. Nie zapowiadało się na burzę a poza tym było coś około godziny siedemnastej. Nagle usłyszałam krzyki i otwieranie drzwi. Obróciłam się i instynktownie wyjęłam różdżkę z dżinsowej kurtki.

W drzwiach stała zakapturzona postać w masce. Śmierciożerca. Byłam przerażona. Uniosłam różdżkę

- Drentwota - wypowiedziałam. On odbił moje zaklęcie i rzucił w moją stronę zaklęcie ktorego nie znałam. Z wielkim trudem je odbiłam. Walczyliśmy tak z minutę. Niestety nie byłam szybka ani dobra z zaklęć i obrony więc dość szybko mnie pokonał

- Sectumsempra - krzyknął. Poleciałam na bok i uderzyłam się o metalową balustradę. Czułam ogromny ból ale nie straciłam przytomnosci. Widziałam mnóstwo krwi obok siebie. Podszedł do mnie. Przyłożył mi różdżkę do gardła gdy nagle ktoś przybiegł do drzwi i wypowiedział jakieś zaklęcie. Ale brzmiało ono jakby było w innym języku. No i nie używał różdżki. Śmierciożerca odleciał w górę a następnie nieprzytomny wylądował na torach.

Chłopak około dwudziestu lat podbiegł do mnie. Miał jasną skórę, brązowe, prawie czarne włosy i jasne, niebieskie oczy, które mogłabym przysiąc przed sekundą były złote. Ubierany był w niebieską koszulę, brązowe spodnie i kurtkę, a przez szyję miał przewiązaną czerwoną chustkę.

Niechciana - Harry PotterWhere stories live. Discover now