27. Problemy i Klątwy, czyli dzień jak co dzień.

111 9 0
                                    

Minęło dokładnie osiem dni odkąd Merlin razem z innymi opuścił Camelot. Jak dotąd nikt nie dał znaku życia. Morgana w dalszym ciągu się nie obudziła więc byłam tutaj sama z mistrzem eliksirów. Oczywiście nie licząc rycerzy i Gwen ale oni pomagali poddanym. Severus uznał, że najlepiej będzie poić zamkniętych śmierciożerców eliksirem słodkiego snu tak długo dopóki nasi nie wrócą ze swojej misji. Naprawdę się o nich martwiłam. Co jeśli Voldemort zabił lub uwięził kogoś z moich przyjaciół? Nie, to nie możliwe. Przecież Merlin jest z nimi. Chociaż z drugiej strony, nawet go można pokonać. 

Siedziałam na ogromnym łożu Morgany i wpatrywałam się w śpiącą królową. Chciałabym aby już się obudziła. Nie byłam pewna czy moje zaklęcie zadziałało. Im dłużej spała tym miałam coraz to gorsze przeczucia. Teraz wyglądała tak niewinnie. Patrząc na nią nigdy bym nie powiedziała, że to okrutna wiedźma.  To dziewczyna, która po prostu spotkała nie właściwe osoby. Stała się również taka dlatego, że przez całe życie Uther ukrywał prawdę przed nią. Nie rozumiem jak mógł przez tyle lat ją okłamywać? Przecież to jego córka. Ona chcąc nie chcąc bardzo go przypominała. Też była okrutna i bezwzględna. 

- Jeszcze się nie obudziła? - zapytał starszy mężczyzna wchodząc do komnaty. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Wyglądał prawie normalnie, jednak można było dostrzec oznaki zmęczenia. Przez ostatnie dni cały swój wolny czas poświęca na tworzenie eliksirów w pracowni Gajusza. 

- Śpi jak miś - wstałam i podeszłam do niego - Może ty też powinieneś się położyć?

- Powinienem zobaczyć co się dzieje z Twoimi przyjaciółmi. - Zawiesiłam ręce na jego szyi a on objął mnie w pasie

- Jeżeli myślisz, że Cię puszczę, jesteś w wielkim błędzie. - Severus lekko się uśmiechnął

- Wiesz przecież, że nie musisz udawać.

- A kto powiedział, że udaję? -przez krótką chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Po chwili jednak spuścił wzrok i wyszedł z komnaty bez słowa. - Aha? No tego to bym się w życiu nie spodziewała.  

- Coś się stało? - do pokoju niechętnie weszła brunetka w prostej niebieskiej sukni. - Nie chciałabym przeszkadzać.

- Wszystko w porządku Gwen - powiedziałam wysilając się na uśmiech - co cię do mnie sprowadza?

- Coś dziwnego dzieje się w Camelocie. - dziewczyna teraz wydawała się zdenerwowana. Czyli ta sprawa musi być naprawdę poważna. Gestem ręki zachęciłam ją aby kontynuowała. - Dzisiaj wczesnym porankiem pewien mężczyzna krzyczał jak opętany, że zobaczył w lustrze swojego zmarłego synka. Wtedy nie sądziłam, że to coś poważnego. Grajek przesadził z alkoholem i miał urojenia. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak godzinę temu stara wdowa wybiegła z domu i również wykrzykiwała, że zobaczyła w lustrze swoją zmarła rodzinę. Co więcej mówiła, że złe duchy przybędą dzisiaj po zmroku i zamordują każdego kto nie ośmieli się spojrzeć w lustro.

- Co takiego? - roześmiałam się - To nie możliwe.

- W tym królestwie miało miejsce  wiele nie realnych wydarzeń. Wszyscy się boimy. Nie wiemy czy powinniśmy zajrzeć w lustra. Grajek do teraz się nie pozbierał po tym co zobaczył. - nastała chwilka ciszy. Jeżeli Gwen mówiła prawdę a napewno to zrobiła to byliśmy w olbrzymim niebezpieczeństwie - Wydaje mi się, że to Morgana podpisała pakt z diabłem. - Spojrzałam na śpiącą dziewczynę, której klatka piersiowa słabo się unosiła.

- Masz na myśli Cenreda? Cenred za tym stoi? - zapytałam jednak czekoladowooka bezradnie wzruszyła ramionami. - Co z osobami bezdomnymi? Jest wiele takich osób w królestwie! Czy są jakieś wieści od mieszkańców naszych licznych wsi?

Niechciana - Harry PotterWhere stories live. Discover now