𝕤𝕠𝕦𝕣 𝕔𝕒𝕟𝕕𝕪 || 𝕛𝕚𝕟𝕜𝕠𝕠𝕜

317 15 0
                                    

Uśmiech spłynął z jego twarzy z momentem, gdy wszedł cicho do mieszkania i zauważył parę butów ustawioną równiutko tuż przy jego czarnych conversach. Jin. Zsunął ze stóp ciężkie buty motocyklowe i starał się cicho zakraść do garderoby tuż obok sypialni, by odłożyć kask motocyklowy, by w końcu zdjąć z siebie ochronny skórzany strój. Wiedząc, że Seokjin czeka na niego w salonie wywnioskował, że zanim starszy zorientuje się uda mu się wziąć prysznic, bo było mu zdecydowanie za gorąco. Jednak trochę się przeliczył. W sypialni plecami do niego z założonymi rękami odwrócony tyłem, w stronę okna stał... Jin. Wystarczyło, że jego usłyszał szczęknięcie zamka, by odwrócił się i podszedł do młodszego niemal przypierając go do ściany górując nad nim wzrostem.

-Nie mów mi, że znowu wyjechałeś na przejażdżkę przy prędkości niemal 200 km/h nawet o tym nie mówiąc -powiedział cichym głosem, a Jungkook skurczył się w sobie. Starszy mówił cichym głosem, gdy chciał żeby szczególnie go zrozumiano albo był wściekły. Czarnowłosy stawiał na drugą opcję.

-Nie dość, że przefarbowałeś włosy moją farbą, która prawdopodobnie zniszczy ci włosy, to jeszcze igrasz ze zdrowiem? A co jeśli będziesz miał wypadek, kto będzie wiedział gdzie wezwać pomoc? Ile razy powtarzałem ci, żebyś mówił, kiedy wychodzisz jeździć na motocyklu?! Nie po to sprawiłem ci ten prezent, żebyś zachowywał się tak nierozważnie -kontynuował wywód odpinając pas na broń i odrzucając go na łóżko, paradując tam i z powrotem po pokoju przystając na chwilę, by poprawić okulary.

- Przepraszam cię za krzyki. Martwię się o twoje zdrowie, Jungkook -po dłuższej chwili dodał zrezygnowany siadając na skraju łóżka.

Czarnowłosy nadal nie odzywając się usiadł obok niego i patrząc się na swoje palce powiedział:

-Przepraszam hyung, to się nie powtórzy.

Niczego bardziej się nie obawiał, niż zrezygnowanego Jina. W takich chwilach bał się, że starszy przestanie się do niego odzywać, przez co ogarniał go nieokreślony lęk.

-Nie wierzę ci, ale przyjmuję przeprosiny -odpowiedział lekko uśmiechając się i całując młodszego w czoło. Stało się to już jego zwyczajem, a Jungkook nie chciał przyznać, że potrzebował czułości starszego. Mieszkali razem od kilku lat, a konkretnie od momentu, gdy ich drogi zeszły się w pewien jesienny wieczór. Wtedy jeszcze dwudziestoletni brunet znalazł w zaułku pełnej ciemnej, nieprzyjaznej ulicy ciemnowłosego chłopca, który uciekł z sierocińca. Tego dnia wiatr bezlitośnie smagał twarze i wdzierał się pod płaszcze oraz kurtki. Zanosiło się na deszcz. Policjant podszedł do niego i kucnął kładąc dłoń na ramieniu drobnego bruneta. Tamten wzdrygnął się lekko i niemal natychmiast odsunął się od mężczyzny.

-Jestem funkcjonariuszem policji i mam na imię Kim Seokjin. Zabiorę cię do domu, chodź -przywołał ciepły uśmiech na twarz i wysunął dłoń w stronę chłopca.

-Nie chcę wracać... -odpowiedział patrząc na niego wielkimi załzawionymi oczami, po chwili odwracając się do niego plecami. Starszego ścisnęło serce, gdy zobaczył te małe ramionka podskakujące podczas zanoszenia się cichym płaczem.

-Jak ty się nazywasz? -zapytał. Po dłuższej chwili chłopak przetarł oczy:

-Jungkook...

-W takim razie, Jungkookie, chodź ze mną -powiedział ściągając z siebie płaszcz i narzucając go na ramiona chłopaka.

-Ładnie proszę.

-Nie -odparł starając się za wszelką cenę zachować powagę i nie poddawać nieznanemu policjantowi, który znowu obieca mu ciepło, a potem zabierze go spowrotem do tego dziwnego, zimnego miejsca pełnego zrezygnowanych, wypranych z emocji dzieci.

rainbow rain || jungkook oneshotsजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें