Day 9

4.2K 198 27
                                    

*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*

Ronald Weasley po kłótni z żoną pod apartamentem, jak do tej pory myślał, ich wspólnego wroga, ruszył na miasto. Był kolejny dzień jego ciągu alkoholowego, już sam nie pamiętał kiedy ostatnio był trzeźwy lub nie miał kaca. Nadal jednak nie chciał się przyznać, że jest to poważny problem. Wolał wmawiać sobie i innym, że jeśli by chciał, mógłby z tym skończyć, po prostu nie chciał. Prawda była jednak zgoła inna i bez profesjonalnej pomocy nie mógł już marzyć o normalnym życiu.

Chodził od klubu do klubu, tłumacząc sobie, że to przez nią. To ona wyprowadziła go z równowagi, to wszystko dlatego. Musiał przecież odreagować, a nie chciał siedzieć w pustym domu. Dlatego wolał włóczyć się po nocnym mieście i bawić do upadłego. Kolejnym problemem był fakt, że należał do słynnego złotego trio, dlatego był dość mocno znany w czarodziejskim społeczeństwie. Wiele kobiet leciało na jego sławę i pieniądze, które mu przyniosła, dlatego Ronald co noc wydawał niebotyczne sumy na panny lekkich obyczajów i swoje uciechy.

Dzisiejszego rana obudził się z bolącą głową, początkowo nie wiedząc gdzie się znajduje. Szybko jednak rozpoznał swoje małżeńskie łóżko, ze zgrozą jednak przyjął, że obok nie śpi jego żona, a jakaś obca mu kobieta. Nawet nie pamiętał jej imienia, gdy kobieta przebudziła się i spoglądała na niego mocno niebieskimi oczami.

– Maleńka, cudnie było ale musisz już spadać - „ale" w jego wypowiedzi psuło cały jej wydźwięk, nie liczyło się to co było przed nim, lecz to co po. Chciał ją jak najszybciej spławić, napić się by głowa przestała mu pękać i pomyśleć co ma zrobić w sprawie swojej żony, by ta zechciała łaskawie wrócić do domu. Urażona kobieta prędko podniosła się z wygodnego łóżka, zebrała swoje ubrania, i gdy doprowadziła się do względnego porządku, aportowała się sprzed wejścia.

Ronald wstał by udać się na dół i ze zgrozą odkryć, że w barku została mu już tylko ostatnia butelka ognistej. Musiał uzupełnić zapasy, a przecież robił to... dwa dni temu. Cholera. Nie trudził się by wziąć szklankę, usiadł z butelką w salonie kładąc nogi na stolik, czego ona tak strasznie nienawidziła. Miał to w dupie, bo przecież jej tu nie było, więc jej to nie zaboli.

Czasami zastanawiał się czy nie stał się zbyt porywczy. Może naprawdę źle ją traktuje? Ale chwila! Przecież Malfoy jest taki całe życie, a laski ciągle za nim latają! - tłumaczył sobie swoje destrukcyjne zachowanie. Za żadne skarby świata nie chciał przyznać, że naprawdę ma problem. To inni go mieli, nie on. Z nim było wszystko w porządku. Prawdziwy mężczyzna musi trzymać twardą rękę nad domem i przecież każdy lubi dobry trunek. Nie upijał się najtańszym jabolem z monopolowego! Był koneserem dobrego alkoholu, jak lubił o sobie mówić. Nie rozumiał dlaczego inni nie podzielali jego zdania.

– Ron? - usłyszał głos swojej siostry, która pojawiła się znikąd. Dobrze, że z rana wywalił tę laskę z domu, bo dopiero zrobiłaby awanturę. Zerknął na nią przez ramię i z obrzydzeniem na twarzy powitał ją i jej narzeczonego. Blaise Zabiniego nienawidził od kiedy pierwszy raz zobaczył go w towarzystwie Malfoy'a, nie rozumiał jak jego siostra mogła zakochać się w kolejnym arystokratycznym dupku. Zabini nie był bowiem lepszy od Malfoy'a w jego mniemaniu. Ginny w istocie przyszła z ciemnoskórym mężczyzną, bo ten nie dał przemówić sobie do głowy, że Ron jej nie skrzywdzi. W to notabene sama do końca nie wierzyła. Skoro był w stanie niemal codziennie maltretować własną żonę, to siostrę również mógł. Blaise trzymał się na szczęście z tyłu, przezornie i ostrożnie, dając na razie pole Ginny.

Thirty One Days [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now