Day 5

4K 212 34
                                    

*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

Po wygraniu rozgrywki z dziewuchą, której imienia dziś już nie pamiętał, mógł wrócić do swojego pokoiku. Miał jednak wrażenie, że tego dnia czeka go coś jeszcze gorszego niż gra w mugolskie karty z jakąś dziewczyną. Granger zapowiedziała terapię grupową czego już w ogóle sobie nie wyobrażał. Nie miał zamiaru siadać z obcymi ludźmi i uzewnętrzniać się przed nimi. Kompletnie nie widział w tym sensu. Od samego rana przeklinał pod nosem na cholerną Granger. Nie dość, że będzie musiał oglądać ją to jeszcze bandę jakiś wariatów. Jak to miało go niby przygotować do spotkania z ludźmi, których nie widział od lat? Nie mogło. Nic nie mogło go przygotować do tego spotkania. Już inną rzeczą była wrodzona niechęć Draco do zwierzania się. W jego rodzinie nikt nie mówił o problemach. Każdy radził sobie, lub nie, z nimi sam. Uznawanym było za oznakę słabości, rozmawianie o problemach. Zaraz po płaczu, było to drugim zakazanym punktem w ich arystokratycznym dzienniku rozmów niedozwolonych. Tego nauczył się w domu, a później podczas służby u Czarnego Pana. Zdał sobie sprawę, że dzisiaj pozostaje równo 25 dni, do wyznaczenia jego egzekucji. Zaczął coraz mocniej zastanawiać się nad tym czy naprawdę chciał umrzeć w wieku 28 lat, za zbrodnię, którą musiał popełnić? Nie chciał, jednak po takim czasie nieobecności w społeczeństwie, nie wyobrażał sobie powrotu do normalności. Co miałby robić? Na pewno nie mógłby wrócić już do praktyki zawodu magomedyka, a planu awaryjnego w tym przypadku nigdy nie ułożył. Nie miał pojęcia czym mógłby się zająć, gdyby mógł wrócić do życia poza czterema ścianami. Rozmyślenia w tym temacie przerwało mu pukanie do drzwi. Zdziwił się, że Granger przyszła tak szybko, zawsze przychodziła równo o 8:30. Nie odpowiedział jednak na pukanie w drzwi, przecież nigdy tego nie robił. W wejściu zauważył dziewczynę, która zdecydowanie nie przypominała mu Granger. Była to pielęgniarka, którą wczoraj ograł w karty.

– Cześć Draco - uśmiechnęła się uroczo wchodząc do pokoju. Mężczyzna obserwował ją z zainteresowaniem. Że też ta mała, denerwująca dziewucha miała odwagę wejść do jego celi. Wydawało mu się, że wczoraj dostatecznie dosadnie wyraził się w kwestii towarzystwa. Nie chciał nikogo widzieć. Już fakt, że codziennie, przez kilka godzin, znosił obecność Granger, zasługiwał na docenienie i zakrawał o cud. - co czytasz? - z zainteresowaniem zerkała na książkę, którą trzymał w rękach. Zastanawiał się czy stała się zwiadowcą byłej gryfonki czy przypadkiem wybrała sobie go na ofiarę. Dziewczyna z zafascynowaniem rozglądała się po jego pokoju jakby było to conajmniej interesujące dzieło sztuki. A był to jedynie biały pokój, z łóżkiem, krzesełkiem, niewielką komodą i drewnianą ramą okienną. Na jednej ze ścian raptem wisiał odznaczający się na tle bieli, zegar. - małomówny jesteś, ale to nic - uśmiechnęła się szczerze, mimo że on swoją postawą pokazywał, że nie chce jej obecności tutaj. Po przyjrzeniu się dziewczynie, uznał że z wyglądu, może i przypomina Weasley, lecz z zachowania to zdecydowanie Luna Lovegood. Tak samo oderwana od rzeczywistości, wieczna optymistka. Spoglądał na nią jak na wariatkę, gdy w rękach dziewczyny znalazły się karty - pomyślałam, że rozegramy rewanż - uśmiechnęła się prowokacyjnie, chcąc go zachęcić do podjęcia wyzwania.

Thirty One Days [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz