16. Peril

197 17 2
                                    


- To wina Cersei. Chce pokazać nam Tyrellom, gdzie nasze miejsce - kobieta zacisnęła chude dłonie w pięści.

- Uspokój się - Jaime próbował do niej przemówić lecz na próżno. Była w amoku - Rhaenys - rzucił, by na niego spojrzała. Nie uczyniła tego. Podszedł do niej i ujął jej twarz - Musisz się uspokoić. Nie rób niczego pochopnie. Poczekaj na rozwój wydarzeń -

- Dość bezczynności. Już za długo pozostawałam obojętna. Przyszłość mojego rodu siedzi w celi, a z pewnością nie przystaną na jednym Tyrellu. Za niedługo wezmą się za Margaery i babkę - oznajmiła, patrząc w szmaragdowe tęczówki męża.

- Tym bardziej nie możesz jechać. A co jeśli do celi wtrącą i ciebie? - zapytał, starając się sprowadzić ją do racjonalnego myślenia.

- Przyjechałeś tu bo chciałeś ratować córkę. Teraz ja muszę zrobić to samo - Lannister chwycił ją za dłoń i sprawnym ruchem przybliżył ich ciała do siebie. Z desperacją wpił się w jej malinowe usta. Pocałunek był żarliwy, jakby mężczyzna siłą próbował ją zatrzymać przy sobie. W końcu mogli być razem. Z dala od murów zamku. Od fałszywych spojrzeń i złotej klatki w której od lat tkwili.

- Pojadę z tobą - odezwał się przerywając pocałunek.

- Nie. Zostań. Musisz się zająć Myrcellą. Poradzę sobie sama - powiedziała znów łącząc ich usta. Rhaenys mocno objęła go ramionami, nie pozwalając mu się oddalić. Wcale tego nie chciał. Kojące ciepło wypełniło go od środka. Trzymając błękitnooką w ramionach czuł się tak błogo. Bezpiecznie. Powoli obaj zatracali się we wzajemnej przyjemności. Pragnęli swojej bliskości, bo stanowiła tlen dla ich spragnionych ciał. Jeśli to miała być ich ostatnia noc, chcieli ponieść się emocjom odstawiając wszystkie smutki na bok. Chcieli tego, bo nie potrafili bez siebie żyć. Nie potrafili i nie chcieli.


Nazajutrz na Rhaenys czekał specjalnie przygotowany statek. Książę Doran osobiście wydał rozkaz, by przygotować okręt i jego załogę. Rozumiał potrzebę powrotu błękitnookiej. Musiała ratować ród, a Dornijczyk pomógł jej jak tylko mógł. Sojusz pomiędzy Martellami a Tyrellami trwał, a dobre stosunki Rhaenys z Doranem umacniały go. Na Lannisterów czekało łzawe pożegnanie. Jaime ujrzawszy żonę, otoczył ją silnymi ramionami. Czule pogładził ją po włosach, by później je ucałować.

- Rhaenys - szepnął jej do ucha - Moja Różo - zacisnął palce na materiale jej sukni. Miał złe przeczucia. Odtworzył usta z zamiarem wtrącenia jakiejś uwagi co do jej wyjazdu, lecz kobieta kciukiem przesunęła po jego suchej wardze i szorstkim poliku. 

- Jaime - odezwała się, zawracając jego uwagę - Mój dzielny Lwie - szmaragdowe tęczówki Lannistera zaświeciły w blasku słońca, a Rhaenys musiała przyznać że był to najcudowniejszy widok w jej życiu. Nigdy się tak nie czuła. Na choć krótką chwilę zapomniała o całej grze w której brała udział, zapomniała o swoich planach, zapomniała o lojalności wobec rodu. Od tamtego momentu wiedziała, że Jaime jest jej słabością, największym szczęściem i przekleństwem.


Podróż dłużyła się Rhaenys niemiłosiernie. Widok za burtą nie cieszył oka, a fale przyprawiały ją o mdłości. Z całego serca pragnęła znaleźć się jak najszybciej w Królewskiej Przystani. Nie sądziła że kiedyś będzie pragnęła wrócić do tego śmierdzącego łajnem miasta. Ale nie miała wyboru. Młoda Tyrell stała skąpana w słońcu na pokładzie Dornijskiego statku. Opierała dłonie o barierkę okrętu. Czuła wewnętrzną rozterkę. Nie wiedziała co począć. Przyszłość jej rodu gniła w celi, a Wielki Wróbel bezwstydnie panoszył się w stolicy. W głębi duszy wiedziała na co się pisze. Jaime miał rację. Nie powinna tam jechać, ale nie potrafiła zostawić rodziny. Loras był jej kochanym bratem. Gdy byli mali Rhaenys ciągle brała na siebie jego winy, bo była starsza. Jej obowiązkiem było chronić młodszego brata i siostrę. Kiedyś obiecała Lorasowi, że będzie go chronić za wszelką cenę. Obiecała mu to przy zmarłym Renlym. Bał się wtedy że taki sam los czeka i jego.

- Pani, jesteśmy - z letargu wyrwał ją głos kapitana statku. Zatraciła się w swoich myślach, nawet nie rejestrując widoku Czerwonej Twierdzy przed sobą. Tyrell wciągnęła głośno powietrze. Już czas. Czas, by zakończyć tą fanatyczną grę.

Rose Thorns |Jaime Lannister|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang