12. Regret

255 16 3
                                    


Wszyscy żałobnicy zebrali się przed wejściem do Wielkiego Septu. Tamtej nocy zmarł Tywin Lannister. Wielki Lew. Zamordowany przez najmłodszego syna. Złoty powóz stanął przed stromymi schodami Septu. Drzwiczki transportu otworzyły się, a z niego wyszła, odziana w czarno złotą suknię, Rhaenys. Kobieta wraz ze swoimi służkami pokonywała coraz to większą ilość schodków. Przed wejściem do świątyni stał nie kto inny, tylko Wielki Septon. Siwowłosy oddał pokłon młodej Lannister, ukazując wyrazy szacunku. Błęitnooka skinęła głową, po czym udała się do środka. 

Leżał tam. Blady, pozbawiony życia. Rhaenys dostrzegła czuwającego przy nim Jaimego oraz Cersei. Kobieta nie odezwała się słowem. Przybrała pogardliwą minę i zmierzyła brązowowłosą wzrokiem.

- Jeszcze masz czelność się tu pojawiać. Pamiętasz co ci powiedziałam? Moja twarz będzie ostatnim co zobaczysz - zagroziła, opuszczając salę z mordem w oczach. Nie przejęła się. Nie poruszyła ją jej domniemana groźba. Błękitnooka nie była głupia. Nie lekceważyła Cersei, jednak nie traktowała jej jako przeciwnika. Na głowie miała o wiele ważniejsze sprawy niż humorki blondynki. Tyrell pokonała wąskie schodki i położyła dłoń na ramieniu Jaimego. Ten jakby wystraszony, drgnął niespokojnie. Jego wzrok spoczywał na posturze ojca. Wałkoń leżący na stole nie przypominał niczym przykładnego ojca, ale nim był. Na swój sposób kochał pierworodnego bardziej niż resztę. 

- Jaime - chwyciła jego twarz w dłonie, zwracając na siebie uwagę - Nie mogliśmy tego przewidzieć - mężczyzna spuścił swoje szmaragdowe spojrzenie na podłogę.

- Uwolniłem go, by on zabił mi ojca - mruknął, a Rhaenys z powrotem uniosła jego twarz.

- Żałujesz że to zrobiliśmy? - zapytała, wlepiając w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Złotowłosy nie odpowiedział - Jaime, żałujesz że go uwolniliśmy? - zadała pytanie ponownie.

- Nie - odrzekł przyciszonym głosem, po czym przybrał kamienną wyraz twarzy - Nienawidzę go. Już nie jest moim bratem - odpowiedział jej, a kobieta pokiwała przecząco głową.

- Nawet jeśli powtórzysz to tysiąc razy, ja w to nie uwierzę. Kochasz go i zawsze będzie twoim młodszym bratem. Niezależnie jakiej zbrodni się dopuści - pogładziła mężczyznę po policzku. Rhaenys sama nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie sądziła że Tyrion zdoła dostać się do komnat ojca i go zabić. Co prawda wiele razy wspominał o zemście, jednak nigdy nie wprawił planu w życie. Aż do tej pamiętnej nocy. Przez jego nienawiść życie mogła stracić i Rhaenys. Ale za każdym razem, kobieta wychodziła cało z zagrażającej życiu sytuacji. Może było to spowodowane szczęściem, albo Bogowie mieli konkretne zamiary względem błękitnookiej.


Ceremonia pogrzebowa była jeszcze bardziej przytłaczająca. Możni panowie składali kondolencje Lannisterom, ale żaden nie uważał że są one szczere. Bo przecież, w Królewskiej Przystani nie ma miejsca na szczerość. W tłumie, Rhaenys dostrzegła znajomą sylwetkę siostry. Dziewczyna idealnie radziła sobie z Tommenem. Biedny mały chłopiec, wpadł w sidła Różyczki z Wysogrodu. Błękitnooka oddaliła się w kierunku Margaery, uprzednio całując Jaimego w polik. Widząc to Lannister, chwycił kobietę za ramię.

- Gdzie się wybierasz? - szepnął.

- Idę do siostry - wskazała na Tyrell, która trzymała króla za dłoń.

- Chcesz mnie tu zostawić? Chcesz żeby rozszarpały mnie te wygłodniałe sępy? - zapytał, próbując zachować powagę.

- Dasz sobie radę, mój lwie. W końcu ze mną wytrzymujesz - posłała mu przesłodzony uśmiech.

- Ledwo, moja różo - oznajmił, całując wierzch jej dłoni. Rhaenys oddaliła się w stronę siostry.


- Widzę, że nasz król je ci z ręki - odezwała się brązowowłosa, wprost do ucha Margaery.

- Nasz słodki, słodki król. Robi wszystko co mu powiem. Ale musimy uważać na nią - głową wskazała na stojącą na balkonie Cersei. Kobieta mierzyła siostry zawistnym spojrzeniem, jednak jej wzrok najdłużej zatrzymał się na Rhaenys. Piękna, młoda do tego niezwykle inteligentna. Odebrała Cersei kochanka, brata oraz osobę której najbardziej ufała. Wtargnęła do życia lwicy, bezczelnie się panosząc. Była jedynie chwastem, którego złotowłosa miała zamiar się pozbyć.

- Spokojnie, za niedługo jej wszystkie płatki opadną - rzekła starsza Tyrell, uśmiechając się do Margaery. Była dumna z siostry. Tak dobrze radziła sobie z Lannisterami. Nie dawała się ponieść emocjom, a każde słowo było wypowiadane tak, by nikt nie użył go przeciw niej. Była wprost idealna. Ale tajemnice niszczyły ją od środka.



Rhaenys w zawrotnym tempie przemierzała korytarze zamku. W końcu dotarła do odpowiednich wrót. Popchnęła drzwi, nie trudząc się pukaniem. To co zastała nie wzbudzało w niej żadnego zakłopotania czy zawstydzenia.  Często była świadkiem cichych spotkań brata. W komnacie Lorasa znajdował się jasnowłosy mężczyzna, który widocznie nie zwracał uwagi na błękitnooką. Zajęty był bowiem młodszym Tyrellem.

- Nie wstyd ci? - zapytał z udawaną powagą Loras, widząc wchodzącą do pomieszczenia siostrę. Kobieta bez krępacji chwyciła za kiść winogron leżącą na stoliku, po czym wsadziła jeden owoc do ust.

- Ja ci na imię - zapytała, nie odrywając wzroku od jasnowłosego młodzieńca.

- Olyvar, moja pani - oznajmił, spoglądając uwodzicielsko na brązowowłosą.

- Przez ciebie mój brat każe królowi czekać - rzekła, mrużąc oczy. Olyvar wstał z łoża, zabierając swoje szaty. Mężczyzna zaczął niepospiesznie nakładać na siebie spodnie, ciągle wlepiając spojrzenie to w młodą Lannister, to w Tyrella.

- Wyglądasz dziś niezwykle olśniewająco, moja pani - powiedział jasnowłosy, przerywając ciszę w komnacie.

- Nic z tego. Mam męża - odrzekła niewzruszona jego wcześniejszym zachowaniem - A teraz zejdź mi z oczu - ruchem ręki wskazała na drzwi, a Olyvar posłusznie zniknął za nimi - Może powinieneś być bardziej dyskretny - zwróciła uwagę bratu.

- Przesadzasz. Wciąż to powtarzasz, a przecież po co się kryć? Tutaj wszyscy, wiedzą wszystko - oznajmił, jakby było to oczywiste.

- Martwię się o ciebie, Lorasie - odpowiedziała łagodniej - Przyrzekłam cię chronić i będę to robić, bo jesteś moim młodszym bratem - Rhaenys stanęła przy oknie, wpatrując się w malowniczy widok.

- Wiem, siostrzyczko. Nie spodziewałem się że Królobójca wywrze na tobie takie wrażenie, że nie będziesz mogła obejrzeć się za innym - odparł, uśmiechając się znacząco na co siostra rzuciła w niego błękitną koszulą.

- Ubieraj się - nakazała, wychodząc z komnaty brata. Czy Loras miał rację? Co prawda Jaime nie był jej obojętny, ale czy można było to nazwać miłością? W życiu Rhaenys nie było miejsca na mężczyzn. Jej sercem zawładnęła rodzina. Podobno im mniej osób się kocha, jest się bezpieczniejszym. Ale błękitnooka wiedziała że to kolejne puste słowa ludzi, którzy w swoim życiu nie doznali tak wspaniałego uczucia. Tak naprawdę największą słabością Rhaenys było rodzeństwo i babka, ale z czasem do tego grona doszedł pewien złotowłosy lew. Lew, który nie powinien był jej pokochać, a ona jego. Bo to rodziło kolejne kłopoty.

Rose Thorns |Jaime Lannister|Where stories live. Discover now