4. Cell

320 22 0
                                    


Monarcha nie żyje. Cała stolica pogrążona była w żałobie. Ciemne suknie zdobiły ciała niewiast. Zamiast gwaru na ulicach słychać było szept, a dzwony biły bezustannie. Po ceremonii pochówku, Rhaenys wraz z babką i siostrą udały się do ogrodu, by odizolować się od ciągłego lamentu Cersei . Margaery nie mogła otrząsnąć się po tym co przeżyła. Złota Róża natomiast nie ubolewała nad śmiercią króla. Pozbyła się kolejnego pionka w tej bezlitosnej grze. Z kolejnym pójdzie znacznie prościej. Tommen był dobrym i miłym chłopcem. Tyrell nie czuła w nim wroga. Niestety sterowała nim matka, która koniecznie chciała nastawić przyszłego władcę przeciw Tyrellom. Pomimo tragicznych wydarzeń, ślub Rhaenys i Jaimego pozostawał bez zmian. Olenna nie zgodziła się na przesunięcie daty. Kobieta uważała, że nie ma co zwlekać. Tywin poparł Królową Cierni, co spotkało się z oburzeniem ze strony królowej regentki. Sama Rhaenys nie była zachwycona, jednak postanowiła nie odwlekać rzeczy, które prędzej czy później mogłyby się wydarzyć.

Niebieskooka siedziała zamyślona popijając wino z pięknie zdobionego kielicha. Czy tak miało wyglądać jej życie. Życie u boku Lannistera. Królobójcy. Złotego Lwa. Zadufanego w sobie, aroganckiego, niezwykle przystojnego... Kobieta skarciła się w myślach. Mężczyzna co prawda podobał się Rhaenys wizualnie, jednak jego charakter odrzucał Tyrell. Z letargu wyrwały ją słowa babki.

- Nasz sojusz z Lannisterami dla nas nie przyjemny, dla nich jest koniecznością. A za parę dni umocnimy go jeszcze bardziej. Dzięki ślubie twojej siostry - Olenna spojrzała na Rhaenys. Dziewczyna spoglądała pustym wzrokiem na swój kielich. Babka położyła dłoń na jej - Moja kochana nie zaprzątaj sobie głowy. Z Królobójcą pójdzie nam znacznie łatwiej - uśmiechnęła się chytrze.

Lady przechadzała się późnym wieczorem po ogrodach. Robiła to codziennie, ponieważ zawsze przed snem lubiła pooddychać świeżym, rześkim powietrzem. Kończąc swój spacer skierowała się do północnej części zamku w którym swoje komnaty miała rodzina królewska. W tym za parę dni również Rhaenys. Szła korytarzem, a stukot jej pantofli odbijał się echem. Nagle, drzwi przed nią otworzyły się z impetem. Cudem udało jej się zrobić parę kroków wstecz, by mogła uniknąć zderzenia z drewnem. Z owej komnaty wyszedł sam Jaime. Za nim Tyrell zauważyła niezbyt przyjazną twarz Cersei. Złotowłosa zmierzyła niebieskooką wrogim spojrzeniem. Starała się być przy tym jak najbardziej przerażająca, jednak nie dla Rhaenys. Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko w jej stronę w miły i życzliwy sposób, by jeszcze bardziej rozjuszyć matkę króla. Widząc to, Jaime zatrzasnął drzwi od komnaty, a potem stanął twarzą w twarz z Tyrell.

- Nie układa ci się z siostrą? - rzuciła kąśliwie w jego stronę.

- Co tu robisz o tak późnej porze? - powiedział wymijająco, ignorując jej wcześniejsze pytanie.

- Wracam do swej komnaty - nic co powiedziała nie było prawdą. Miała bowiem inne plany.

- Wydaje mi się że troszkę zboczyłaś z trasy, pani - zauważył, przyglądając jej się uważnie. Złoty chawt na jej sukni idealnie zgrywał się z kolorem jej oczu. Z pozoru mogłoby się wydawać że owa kobieta należy do tych delikatnych i drobnych. To co kryła pod spodem, przerastało jego jakiekolwiek oczekiwanie. Rhaenys chwyciła Jaimego za ramię ciągnąc go w stronę drugiego korytarza, który prowadził do lochów. Złotowłosy zdezorientowany podążał za młodą Tyrell. Zrozumiał dopiero gdy oboje znaleźli się nieopodal cel dla więźniów. Strażnik, który pilnował skazańców schylił czoło przed Rhaenys, a ta dała mu znak ręką, by otworzył cele. Po przekroczeniu progu niebieskooka podniosła swoją suknię, omijając przy tym stosy siana. Jaime poszedł w jej ślady. Brązowowłosa odpaliła pochodnię, rozświetlając pomieszczenie. Oboje usłyszeli głośny jęk, a później ich oczom ukazał się Tyrion. Jego kąciki ust drgnęły, gdy zobaczył brata oraz przyszłą szwagierkę.

- Moja ulubiona dwójka - odezwał się karzeł, a potem oparł się o brudną ścianę.

- Ciebie też miło widzieć - prychnęła Rhaenys - Po ślubie odbędzie się proces. Jeśli chcesz przeżyć musisz współpracować - powiedziała bez zająknięcia. Jaime patrzył na nią zdezorientowany. Nie pojmował dlaczego kobieta chciała pomóc Tyrionowi. Przecież znali się krótko, a rozmawiali ze sobą bardzo sporadycznie. Widział w oczach przyszłej żony pewność i determinacje.

- Dlaczego właściwie mi pomagasz? Prędzej Jaime próbowałby mnie uratować niż ty - zmrużył oczy i posłał ciemnowłosej zaciekawione spojrzenie.

- Nie zabiłeś Joffreya. Nie chce żebyś zginął za coś czego nie zrobiłeś. Za parę dni będziemy rodziną, czyż nie? A o rodzinę powinno się walczyć - powiedziała z mocą. Lannisterowie zamarli przez chwilę.

- Skąd wiesz, że go nie zabił? - zadał pytanie starszy z Lannisterów.

- Po prostu wiem - odpowiedziała tajemniczo Rhaenys, po czym przyklękła przy Tyrionie - Musisz wytrzymać jeszcze kilka dni. Rozkaże, by jedzenie z uczty weselnej ci przyniesiono. Przykro mi, że nie będzie ci dane obejrzeć, jak twój ukochany brat staje się żonaty - posłała mu blady uśmiech, a później wstała i wyszła z celi. Wracając do swoich komnat, Rhaenys usłyszała za sobą głośny stukot czyiś butów. Niebieskooka odwróciła się, a przed nią wyrósł Jaime.

- Dziękuje - odezwał się pierwszy, spoglądając w jej niebieskie tęczówki.

- Wiedziałam, że wpływ jaki wywiera na tobie Cersei uniemożliwi ci pomoc bratu - powiedziała to w taki sposób, jakby było to oczywiste. Złotowłosy posłał jej nieodgadnione spojrzenie. Był rozdarty w środku. Kochał brata i nie pozwoliłby iść mu na pewną śmierć, ale kochał też siostrę. Bardziej niż nikogo innego. Był w szoku ponieważ przyszła żona przejrzała go na wylot. Z jednej strony delikatna i pełna gracji, z drugiej zaś zawzięta i sprytna. Nie potrafił rozgryźć kobiety. Ale przecież miał na to całe życie, które spędzi u jej boku.

- Nie znałem cię od tej strony - zauważył, przyglądając jej się uważnie, już któryś raz z kolei. Rhaenys uśmiechnęła się tajemniczo.

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Lwie - ostatnie słowo wypowiedziała blisko jego ucha, tak że czuł jej ciepły oddech na karku. Tyrell odwróciła się na pięcie i powędrowała do komnaty, zostawiając Lannistera samego na ciemnym korytarzu. Jaime przetarł dłonią twarz. Czuł że Róża nieźle namiesza w jego życiu. Jednak nie martwiło go to, wręcz przeciwnie. Sam z niecierpliwością wyczekiwał ślubu.

Rose Thorns |Jaime Lannister|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz