3. Royal Death

325 18 2
                                    


Rhaenys siedziała z uśmiechem na wyznaczonym dla niej miejscu. Uśmiech nie był prawdziwy. Był tylko elementem tej całej gry. Obrzuciła zgromadzonych krótkim beznamiętnym spojrzeniem. Całe towarzystwo budziło w niej obrzydzenie. Ta parszywa radość. Sztuczna życzliwość. Sposób w jaki każdy spoglądał na siebie, przyprawiał błękitnooką o mdłości. Stukając paznokciem o złoty kielich, uważnie przypatrywała się babce. Olenna krótko rozmawiała z Sansą, a potem wróciła do wnuczki. Uśmiech ją zdradzał. W dłoni kobiety Rhaenys dostrzegła mały błękitny kryształek. Taki sam był chwilę temu na naszyjniku rudowłosej. Brązowowłosa szybko zrozumiała ukryte intencje staruszki. Choć była przebiegła i inteligentna, to nie mogła działać sama. Ktoś jej pomógł. Wiedziała, że sama nie dałaby rady w sprawie na tak wielką skale. Z rozmyślań wyrwał ją krzyk króla. Wrzas ranił jej uszy, jednak powstrzymała się od kąśliwej uwagi. Z uśmiechem odwróciła wzrok ku parze młodej.

- Radujmy się, że możemy kosztować tak wspaniałego jadła i napitku. Wdzięczny bogom za tak szczęśliwy koniec wojny, król Joffrey zarządził, że resztki z uczty zostaną oddane miejskiej biedocie - rzekła Margaery, uśmiechając się promiennie. Wszyscy zaczęli bić brawo, będąc pod wrażeniem decyzji króla. Rhaenys również zaklaskała w dłonie, a później wróciła do konsumowania ciastek cytrynowych. Istna farsa. Tyrell spojrzała na miejsce gdzie powinien być jej brat, jednak po Lorasie nie było śladu. Dostrzegła go stojącego przy boku Jaimego. Wyraźnie żwawo o czymś rozmawiali. Obaj mężczyźni spojrzeli na Rhaenys, która posłała im zaciekawione spojrzenie. Wstała od stołu i dumnym krokiem zmierzała ku nim. Loras widząc siostrę oddalił się w stronę księcia Oberyna. Złota Róża wiedziała już co się święci. Znów będzie musiała go kryć. Jednak taka rola starszej siostry. Kąciki ust gwardzisty drgnęły odrobinę, gdy lady zbliżyła się do niego.

- Nie miałem okazji jeszcze ci powiedzieć, że wyglądasz olśniewająco - odezwał się Jaime, patrząc w błękitne oczy Rhaenys. Kobieta uśmiechnęła się w jego stronę.

- Ty również wyglądasz niezwykle przystojnie w tej zbroi - skwitowała Tyrell, drocząc się z Lannisterem. Lubiła małe gierki, a dzięki nim mogła zapomnieć gdzie aktualnie się znajdowała. Zaskoczony uniósł wysoko brwi. Nie spodziewał się tak śmiałej uwagi z jej strony. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Nie zdawali sobie sprawy, że obserwuje ich wściekła Cersei. W jej zielonych oczach można było dostrzec szalejące płomienie. Zazdrosna, odeszła od stołu przy którym zasiadła.

- Już za niedługo nasz ślub - przerwał ciszę pomiędzy nimi Jaime.

- Racja. Za parę dni będę lady Lannister - wypowiedziała to z jadem, spuszczając odrobinę głowę. Złoty Lew lewą dłonią chwycił za jej podbródek, mrużąc oczy. Wyobrażał sobie co musi odczuwać. Jednego dnia stanęła przed faktem dokonanym. Ich twarze niebezpiecznie zbliżyły się do siebie, jednak donośny głos władcy im przerwał. Jaime odchrząknął i puścił Rhaenys. Kobieta ostatni raz posłała mu nieśmiałe spojrzenie, po czym odeszła w stronę stołu. Nie wiedziała gdzie podziała się ta dumna i silna Rhaenys. Przy Lannisterze kompletnie traciła rozum. Karcąc się w myślach, próbowała zapanować nad bijącym sercem.

- Za dużo tu przyjemności i zabaw - rzekł Joffrey, wstając z miejsca - Królewski ślub to nie zabawa, a historia. Czas, abyśmy zajęli się historią. Moi panowie, moje panie, oto król Joffrey - krzyknął chłopak, a z ogromnej głowy lwa zaczęły wychodzić po kolei karły, przebrane za Joffreya, Renlyego, Stannisa, Robba Starka oraz Balona Greyjoya. Rhaenys spojrzała na nich z niesmakiem - Oto Wojna Pięciu Królów! - krzyknął blondyn, a błazny zaczęły odgrywać swoje role. Loras wyraźnie zirytowany próbował się opanować, jednak gdy błazny zaczęły wyśmiewać i obrażać Renlyego, brat Rhaenys gwałtownie wstał. Knykcie zbielały mu od zaciśniętych pięści, a jego twarz była wyraźnie spięta.

- Loras! - krzyknęła za nim, próbując chwycić go za dłoń. Złota Róża wiedziała, że jeśli tylko odejdzie, da satysfakcje Lannisterom. A szczególnie pewnej złotowłosej kobiecie, która z wrednym uśmiechem przypatrywała się Tyrellom. Nie mogła do tego dopuścić, dlatego dumnie uniosła podbródek i z miną obojętności spoglądała na spektakl. Joffrey wraz ze swoją matką bawili się najlepiej z całego towarzystwa. Rhaenys spojrzała na Sansę, która robiła wszystko żeby się nie rozpłakać, gdy obrażano jej brata. Przedstawienie dobiegło końca, a publiczność obdarowała aktorów gromkimi brawami. Tylko Tyrellowie nie podzielali entuzjazmu reszty, no może oprócz Macea. Lord Wysogrodu posyłał królowi serdeczny uśmiech, by zdobyć jego przychylność. Natomiast Olenna oraz jej wnuczka niczym posągi trwały na swoich miejscach. Królowa Cierni położyła zimną dłoń na dłoni Rhaenys, ponieważ widziała że jej wnuczka zamierza się odezwać. Pod wpływem babki kobieta zacisnęła usta, powstrzymując się od jakiejkolwiek próby obrażenia króla. A na usta sunęło jej się dość sporo bluźnierstw skierowanych w stronę Joffreya jak i Cersei. Niebieskooka przeniosła swój wzrok na Złotego Lwa. Stał tam gdzie wcześniej, dumnie trzymając rękojeść miecza. Ich spojrzenia się spotkały. Wcześniej ciepły błękit jej oczu, przerodził się niemalże w lód. Jaime odwrócił wzrok od brązowookiej, dostrzegając wściekły wzrok siostry. Rhaenys posłała mu tylko rozczarowane spojrzenie, a potem spuściła wzrok na swój pusty talerz. Nie zwracała już uwagi na poczynania młodego władcy. W myślach miała tylko jedną rzecz. Cersei. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie aby doszukać się prawdy. Dzieci królowej regentki nie były Robertha, a Jaimego. Złota Róża poczuła obrzydzenie na samą myśl o tym. Nie potrafiła spojrzeć na swojego przyszłego męża. Jak miała z nim żyć. Cersei zapewne niedługo po uczcie weselnej będzie chciała zabić Rhaenys. Dziewczyna z Wysogrodu nie stanowiła dla niej zagrożenia. Ale złotowłosa nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła. Z rozmyślań, Rhaenys wyrwała siostra, informując o długo oczekiwanym pasztecie z gołębi. Wszyscy wstali z siedzeń i uradowani powitali potrawę brawami. Tylko Złota Róża z nieobecnym wyrazem twarzy wstała i pustym wzrokiem patrzyła na radujących się ludzi. Król przepołowił pasztet swoim mieczem, a z niego wyfrunęły śnieżnobiałe gołębie. Służące zaczęły podawać gościom potrawę, jednak niebieskooka straciła apetyt. W pewnym momencie Tyrion podszedł do stołu pary młodej, by podać swojemu siostrzeńcowi wino. Ponieważ Joffrey mianował go swoim podczaszym. Nie miał szacunku dla nikogo. Każdego traktował gorzej niż zwierzę. Nawet rodzinę. Karzeł chwycił puchar z winem i podał go królowi. Rhaenys spojrzała na babkę, na co ta posłała jej ledwie widzialny uśmiech. Nagle, władca zaczął szybko oddychać i kaszleć.

- Dusi się! - krzyknęła Margaery pełna rozpaczy. Joffrey zaczął szarpać gardziel, po czym upadł na podłogę. W mgnieniu oka podbiegła do niego Cersei oraz Jaime. Panna młoda odwróciła głowę i podeszła do siostry. Rhaenys otoczyła Margaery ramionami, przyciskając ją do swojej piersi. Tyrion podniósł kielich z ziemi, dokładnie oglądając go z każdej strony. Cersei zaczęła krzyczeć i wyć niczym zwierzę. Straciła bowiem syna, a królestwo władcę.

Rose Thorns |Jaime Lannister|Where stories live. Discover now