22. Wyświadcz sobie przysługę.

525 41 1
                                    

Droga Venezio lub V, jeśli zamierzasz narzekać na swoje imię,

nie odbierałaś telefonów, nie odpisywałaś na wiadomości, zmieniłaś szkołę... Może i chciałaś się odciąć, jednak uznałam, że należą mi się wyjaśnienia, czego ty najwyraźniej nie uznałaś.

Do rzeczy, przyszłam do ciebie, jednak jak się okazało, do wszystkich twoich wybryków doszła wyprowadzka. Do szkoły z internatem! W środku roku szkolnego. Jeśli nadal nie dostrzegasz swojej bezmyślności, pozwolę sobie raz jeszcze podkreślić fakt, że nie pisnęłaś o tym ani słówka i do teraz nie zostawiłaś mi żadnej wiadomości czy garstki wiadomości, nie wiem, wyjaśnień chociażby? Pewnego dnia po prostu obudziłaś się w dziwnym nastroju i stwierdziłaś ,,chuj z tym, zmieniam stan"? W sumie, jeśli w ogóle otrzymam odpowiedź na ten list, na to pytanie nie odpowiadaj. O i jeszcze postanowiłaś wybyć stąd z kuzynką! Zakładam więc, że była to planowana akcja. Aż się dziwie, że mogłaś tak świetnie bawić się z nami na sylwestrze, skoro wiedziałaś, że planujesz sobie stąd uciec. Dziwie się Flynnowi, że cię puścił.

Ale do rzeczy, tak, do rzeczy... Jeśli masz do mnie jakikolwiek szacunek, możesz odpisać. Nie oczekuje niesamowicie dramatycznego, ręcznego listu. To było już radykalne przedsięwzięcie. Wystarczy mi sms typu ,,hej, wyjechałam do szkoły z internatem bez słowa. Czuję się dobrze (lub też nie, ale nie licz na łzawe dopytywania) i dzięki za troskę. Przepraszam za kłopot". To ci akurat przyznam, stałaś się niesamowitym kłopotem. Wypisywałam do ciebie, wypytywałam nauczycieli, znajomych, potem poszłam do Flynna i BUM! ,,Venezia jest w Waszyngtonie". Najpierw pomyślałam o tym Waszyngtonie. Potem dopiero Flynn mi wyjaśnił, że chodzi o Lewisville i jeśli już koniecznie chciałaś spieprzać do luksusowej szkółki, mogłaś wybrać większe miasto. Wiesz, wielkie centra handlowe, znane osobistości, taksówki na każdym rogu, brunche i te sprawy. Ale spoko, twoja strata.

Więc list jest po to, aby wyrazić moje rozczarowanie, dezaprobatę, skrajną wściekłość i niewielką tęsknotę za twoim leniwym, przemądrzałym tyłkiem. Kiedy okazało się, że zostawiłaś mnie bez słowa, poczułam się zdradzona i, to żenujące, samotna. Pierwszy raz, przez kilka minut. Masz jedną szansę, ten weekend. Ja przywlekę się do Lewisville i spróbuję się z tobą skontaktować w sprawie spotkania. Jeśli nie odbierzesz – oczekuj mnie pod szkołą. Jeśli się ze mną nie spotkasz - możesz o mnie zapomnieć. Lot zajmie mi półtora godziny, łącznie z dojazdem z Portland dwie i pół, prawie trzysta dolców i w cholerę nerwów. Jeśli się nie pokażesz, lepiej już nigdy nie pokazuj mi się na oczy, bo nie staniesz już więcej na nogi, to ci gwarantuję. Będę na miejscu już w piątek, ale czas na spotkanie masz do niedzieli do szesnastej. Nie mam pewności, że przeczytasz ten list do końca, ale z jakiegoś powodu mam to w dupie i naiwnie pcham się, żeby ciebie spotkać.

I naprawdę mam nadzieję, że się pojawisz i nie zrobisz ze mnie znowu idiotki, bo nie mogę wiecznie liczyć, że miałaś sensowny powód, żeby się odciąć. Jeśli tak, miej odwagę się nim podzielić, jeśli nie, miej jaja to przyznać mi to w twarz.

Twoja (lub już nie, bo nie wiem, ile się zmieniło) Emmie

PS. Czytam to szósty raz i nadal nie jestem pewna, czy chcę to w ogóle wysyłać. Nie zawiedź mnie, nie pozwól mi się ośmieszyć, nie sprawiaj, abym tego żałowała. Spotkaj się ze mną. Ale tak, będę wkurwiona.

***

Zaraz obok zakłopotania, bezradności, wyrzutów sumienia i nostalgii, miejsce znalazła także wściekłość, zmieszana z irytacja. Nieuzasadnione, jednak obecne. W pierwszej chwili wprowadziło mnie to w jeszcze większe zmieszanie. Potem pozwoliłam emocjom swobodnie opaść na zakurzone półki biblioteki i opuściłam pomieszczenie tak szybko, jak się w nim pojawiłam, szarpana determinacją i garstką zdrowego rozsądku. Gdyby było go więcej, prawdopodobnie zniżyłabym się również do pokory i porozmawiała z Livią, bo w końcu jako jedyna miała pojęcie o istnieniu Emily. Na to jednak zdecydowanie nie było miejsca, więc kroki sprowadziły mnie z powrotem pod ciemne drzwi pokoju nauczycielskiego. Jak bardzo zdążyłam oburzyć się zachowaniem Emily, tak bardzo nie zamierzałam zawieść jej tym razem. Zapukałam w przypływie impulsu i dopiero w tamtej chwili wysiliłam się na stworzenie jakiejś wiarygodnej wymówki, co umknęło mi w momencie maszerowania w tamto miejsce.

Wherewithal's AcademyWhere stories live. Discover now