16. Logan!

718 48 1
                                    

Korzystanie z usług Ashtona Canyona, jako prywatnego szofera, było jednym z najgorszych pomysłów, na jakie mogłam się zgodzić. Wystarczyło, że oboje wysiedliśmy z jego samochodu w eleganckich ubraniach po dwóch dniach nieobecności w Akademii i dziwnym przypadkiem większość uczniowie była akurat na dziedzińcu oraz balkonie, ponieważ Logan postanowił urządzić tam pokaz fajerwerków i wszyscy świadkowie spodziewali się czegoś niesamowitego. Prawdopodobnie, gdyby część obecnych tam osób nie zanosiła się paniczną swędzonką, którą wywołał kolejny numer Grahama, już wtedy wybuchłoby zamieszanie z naszego powodu. A tak towarzystwo było już zajęte. Nauczyciele pojawili się dopiero po kilku minutach, więc do tego czasu Dax przejął dowodzenie i po upewnieniu się, że nie można zarazić się potwornym wybrykiem Logana, przewodniczący dostali obowiązek zaprowadzenia poszkodowanych osób na oddział pielęgniarki. Wtedy nagle kilkanaście łóżek okazało się wręcz niewystarczające, ponieważ woda, która została Loganowi po zeszłorocznym wykroczeniu i którą on postanowił spożytkować, dosięgnęła aż osiemnastki i osób tych byłoby więcej, gdyby nie wciąż kropiący deszcz. Ludzie więc woleli zostać pod daszkiem i chwała im za to.

Nauczyciele zebrali się przy biurku Annie i rozmawiali wściekli, nawet nie ściszając swojego tonu. U pielęgniarki poza profesorami i samym dyrektorem byli jedynie przewodniczący, poszkodowani, profesor od medycyny i wywarów, Annie i lekarz, który musiał być Rickym. Ostatnia trójka biegała od gabloty z lekarstwami do nastolatków na łóżkach, okazjonalnie wymieniając między sobą chaotyczne uwagi. Musieli już znać rozwiązanie po zeszłym roku, jednak wcale na spokojnych z tego powodu nie wyglądali. Dax rozmawiał z drugą przewodniczącą z trzeciego roku, drugoroczna przewodnicząca leżała na jednym z łóżek i całą siłą woli starała się nie drapać, jeszcze jeden chłopak szukał czegoś w papierach, które wręczył mu Ricky, Ashton wybiegł z sali już jakiś czas temu i teraz tylko ja czekałam na przydzielenie jakiejś roboty. Wszystko było głośne, pośpieszne i zdecydowanie niebezpieczne.

— Ostrzegaliśmy go, Matildo — oznajmił prosto z mostu profesor Trumann od uroków. — Dzieciak kolejny rok kpi z tej szkoły, musi w końcu ponieść konsekwencje.

Kobieta spojrzała po wszystkich błagalnie. Nie widziałam min dyrektora oraz Ronalda Meyersa, jednak reszta nie wyglądała na przekonaną.

— Rada to już za dużo. Zdjęliśmy go z funkcji przewodniczącego i...

— I to nic nie dało — dokończył za nią wicedyrektor, który opierał się nonszalancko o ścianę i przyglądał się Matildzie znudzony. — Nie twierdzę, że Rada to dobry pomysł, ale musi w końcu poczuć prawdziwe konsekwencje. Wszyscy wiemy, że szlabany jedynie dają mu satysfakcję z nowej dawki nauki, a z zajęć nie możemy go zawiesić — westchnął, najwidoczniej zmęczony tak długimi wyjaśnieniami swoich poglądów.

— A właśnie, że możemy — zaprzeczył nauczyciel uroków.

Cała trójka, która dotychczas prowadziła dyskusję, spojrzała wymownie na dyrektora Shane'a i profesora Meyersa, którzy, póki co, jedynie trawili swoje stronnictwo w głowie. Teraz zostali jednak niemalże zmuszeni do opowiedzenia się po którejś z opinii. Dyrektor przekręcił głowę w stronę mężczyzny po jego prawicy, najwidoczniej nie zamierzając podejmować decyzji przed usłyszeniem zdania każdego.

— Nie ma sensu ryzykować, że Rada usunie go ze szkoły. Dzieciak ma problemy z koncentracją, jeśli uznaje coś za nieprzydatne, ma głęboko gdzieś jakiekolwiek kary i sprawia więcej problemów niż ktokolwiek w zeszłym roku dał radę, ale jest zdolny i warto go mieć u siebie. Jeśli dostałby się na innym terenie na drugi rocznik, jak teraz u nas ta dziewczyna, stracilibyśmy za dużo na majowych rozrywkach. A wiemy, że wystarczy, że pokaże, co potrafi i przyjmą go wszędzie. Gdyby Graham wykazał się odrobiną posłuszeństwa i odpowiedzialności, powstałby geniusz, bo póki co mamy wyłącznie błazna. Więc, z łaski swojej, Trumann, przestań proponować, żeby odpowiadał przed Radą, ponieważ wszyscy wiemy, że to się źle skończy. Chłopak ma wątpliwe maniery i tendencję do ignorancji, a z tego co mi wiadomo, dyrektorzy tego nie lubią — odparł profesor Meyers, również odwracając się już do dyrektora Shane'a. Zdawali się prowadzić jakąś niemą konwersację.

Wherewithal's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz